Największymi wrogami paktu stabilizacyjnego są… LPR i Samoobrona Największymi wrogami podpisanego paktu stabilizacyjnego są dwaj jego sygnatariusze – LPR i Samoobrona. Sukces paktu oznacza kres istnienia tych partii. Bo po co wyborcom dwa mizerne cienie PiS? Czy partie Andrzeja Leppera i Romana Giertycha są skazane na wymarcie? Czy mają szansę znaleźć wyjście z pułapki, w jakiej się znaleźli? Atmosfera podpisania w ubiegły poniedziałek aneksu do paktu stabilizacyjnego przypominała żebractwo polityczne. Liderzy LPR i Samoobrony gotowi byli zgodzić się na wszystko, byleby tylko prezydent Lech Kaczyński nie rozpisywał wcześniejszych wyborów. Dlaczego dwaj najgłośniejsi i, wydawałoby się, najbardziej bezkompromisowi politycy dali się zakneblować, rezygnując z prawa do krytykowania rządu, do którego sami nie weszli? Bo nie sprzyjają im sondaże popularności. Samoobrona wprawdzie dostałaby się do Sejmu (7% poparcia), ale w porównaniu z wyborczym wynikiem straciła już 5%. W jeszcze gorszej sytuacji jest Liga, której ankiety popularności dają zaledwie 2%. Roman Giertych z pewnością pamięta, że pięć miesięcy temu LPR przeczołgała się tuż nad progiem wyborczym, a jego mandat stał pod dużym znakiem zapytania. – Liderzy Ligi i Samoobrony myśleli: teraz nie możemy przeciwstawiać się braciom Kaczyńskim, bo wybory nas zmiotą. Lepiej czerpać korzyści z sytuacji, w jakiej jesteśmy, tj. wsadzić swoich ludzi wszędzie tam, gdzie można, i czekać na bardziej sprzyjającą chwilę – ocenia politolog, dr Marek Migalski. Ale niekorzystne sondaże to tylko wierzchołek góry lodowej problemów LPR i Samoobrony. Groźniejsza jest bowiem dla nich sytuacja, w jakiej się znaleźli i z której być może nie znajdą już wyjścia. – Po podpisaniu paktu stabilizacyjnego Samoobrona i LPR stają się uprzedmiotowione i zależne od PiS. Wyborcy racjonalnie myślący będą przerzucać sympatię na PiS. Samoobrona i LPR będą musiały wysuwać swoje propozycje, ale silniejsze od nich PiS nie będzie się chciało na to zgodzić – ocenia prof. Roman Bäcker, politolog z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Kaczyński przeczołgał Leppera i Giertycha na oczach całej Polski. Odebrał im podmiotowość, o którą muszą teraz walczyć. Nie mogą zgodzić się na uległość, bo stracą w oczach elektoratu. Warto zauważyć, że Jan Rokita przez dwa dni po poniedziałkowych wydarzeniach nie mówił nic innego jak to, że politycy ci zostali upokorzeni. Widać wyraźnie, że starał się wejść im na ambicję. Lepper przyzwyczaił się już do tego, ale Giertych jest wyjątkowo wrażliwy na swym punkcie i trudno przypuszczać, że szybko zapomni, że stał się bezwolnym narzędziem. Samoobrona kręci nosem Gorącym zwolennikiem podpisania paktu oddalającego wybory był Andrzej Lepper, ale w Samoobronie nie wszyscy działacze byli tym zachwyceni. – Sporo osób było przeciwko. Bo co to nam daje? Bycie na pasku PiS za parę mało istotnych stanowisk. Tracimy w oczach wyborców, bo zlewamy się z PiS. Ich sukcesy nie będą naszymi, a ich błędy mogą iść na nasze konto. Jeszcze gdybyśmy weszli do koalicji rządowej, to rozumiem, ale my staliśmy się tylko głosami w sejmowej maszynce. Jeszcze niedawno mówiono nam, że po pół roku terminowania w ramach paktu Kaczyński weźmie nas do rządu, teraz wiadomo, że pakt ma obowiązywać rok, ale nie ma mowy o naszych ministrach – denerwuje się jeden z polityków Samoobrony. Opór był przede wszystkim wśród działaczy z PRL-owskim rodowodem, których poglądy nigdy nie były i nadal nie są zbieżne z ideologią PiS. Zdają sobie sprawę, że oni nie mogą liczyć na względy prawicowego sojusznika. Decyzji lidera Samoobrony dziwi się także politolog, dr Marek Migalski: – Andrzej Lepper popełnił taktyczny błąd, bojąc się wyborów. Wybory w tym roku wyeliminowałyby konkurencyjną Ligę, dzięki czemu partia Leppera byłaby silnym i właściwie jedynym ugrupowaniem populistycznym. PiS ma tendencję do wysysania wyborcy LPR, ale jeszcze nie znalazło klucza na Samoobronę. Spychanie Samoobrony w niebyt ciąży Lepperowi, który w debacie sejmowej na temat 100 dni rządu, uderzył w niespotykane u szefa Samoobrony tony błagalne. – Nie można wszystkiego zawłaszczać dla siebie. Po wystąpieniu polityków PiS wydaje się, że w Sejmie nie ma Samoobrony ani LPR. A my nie jesteśmy maszynką do głosowania czy kwiatkiem do kożucha – przypominał bezsilnie. Co zrobi Samoobrona, żeby wyjść z zastawionej pułapki? Do tej pory o tej partii żartowano, że uznają zasadę, iż prawo jest po to,
Tagi:
Joanna Tańska









