Gdy państwo abdykuje, rządzi Bąkiewicz

Gdy państwo abdykuje, rządzi Bąkiewicz

Co roku widzimy to samo. Prawie. Bo biało-czerwonych flag wieszanych z okazji Święta Niepodległości ubywa. A już z pewnością za rządów genetycznych patriotów jakoś znacząco nie przybywa. I gdyby nie te, które pojawiają się na gmachach urzędów z polecenia władz, byłaby pełna bryndza. Jeszcze jeden szary, mglisty, dość ponury dzień i trochę smętnie powiewających flag. Nie mam pojęcia, skąd się bierze ten powszechny, ogólnonarodowy unik przed biało-czerwoną na balkonie czy bramie domu. Duch konspiracji bierze górę? A drugi, od paru lat stały symbol tego dnia to bandyckie burdy w stolicy. I policja ściągana z całego kraju. Nazywanie tego świętem jest jakąś polską paranoją. Podobnie zresztą jak określanie mianem patriotów bandyterki, która przyjeżdża wyłącznie po to, by bić, palić, niszczyć i bluzgać. Raz, a nawet dwa razy można się nabrać na patriotyczne hasła. Ale jeśli ktoś kolejny raz bierze udział w czymś takim, to nie może udawać naiwnej niemoty. Przecież dobrze wie, gdzie i po co jedzie. I czym to się skończy. No właśnie. Jak się kończyły te bandyckie wybryki z ostatnich lat? Kto za nie odpowiedział? Ilu sprawców siedzi w więzieniu? Ile zasądzono kar i grzywien? Kto faktycznie płaci za te powtarzające się zniszczenia? Wszyscy czytający ten tekst

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2020, 47/2020

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański