PAP wzięty (na chwilę)

PAP wzięty (na chwilę)

Jest w PO jakiś diabeł, który pcha tę partię do bezrozumnej walki z mediami publicznymi. Skasować, zniszczyć albo chociaż bardzo je osłabić. Tego jeszcze żadna partia w Polsce nie postawiła sobie za cel. Tak głupiego barbarzyństwa nie uświadczy się też w Unii. Bo i po co rozwalać to, co jest tam hołubione i doceniane? Jakby mało było awantur z TVP i Polskim Radiem, rządząca partia wzięła się teraz za PAP. Strategicznym celem rządu jest sprywatyzowanie tej instytucji. Nie da się jednak tego zrobić bez posłusznego zarządu i opanowania rady nadzorczej. Wcześniej Ministerstwo Skarbu mimo wyznaczenia swojego człowieka na przewodniczącego rady (co samo w sobie jest prawnym skandalem) nie potrafiło przeforsować go na prezesa zarządu. Nie udało się też obsadzić na tym fotelu speca od mięsa i aluminium. Co więc zrobiono? Wiceminister Adam Leszkiewicz, w przerwie zeznań w aferze hazardowej, czterokrotnie zwoływał walne zgromadzenia i bezprawnie powiększył skład rady nadzorczej do siedmiu osób. To pewnie w ramach polityki oszczędzania w kryzysie. Powołał też do rady nie byle kogo, bo samych urzędników. I to podległych sobie. W ten sposób spróbuje wybrać zarząd PAP. Nie przyjdzie mu to łatwo, bo wszystkie jego decyzje zostały zaskarżone. I to sąd rozstrzygnie, czy można tak traktować ustawę o PAP. Trzy lata temu była podobna sytuacja. Wtedy min. Jasiński z PiS przejmował PAP. I przegrał w sądzie. Na co więc liczy Leszkiewicz? I kto zapłaci za tę powtórkę z historii?

Wydanie: 13/2010, 2010

Kategorie: Przebłyski
Tagi: Przegląd

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy