Co w mijającym roku było kulturalnym wydarzeniem, a co miernotą Kazimierz Dejmek, reżyser Perły Niezmiennie miesięcznik „Twórczość”, który pod względem poziomu i rzetelności intelektualnej jest czołowym polskim czasopismem. Plewy Plew jest wiele. Na czoło wybija się program telewizyjny „Dobre książki” pod redakcją zarozumiałej osoby, pani Kazimiery Szczuki. Edward Redliński, pisarz Perły 1. Łabędzi śpiew Unii Wolności. 2. Wysyp dobrych filmów niezależnych. Plewy 1. Fajerwerk Zbigniewa Bońka. 2. Zdychanie telewizyjnego „Pegaza”. Kazimierz Kutz, reżyser Perły 1. Wspaniałe samopoczucie ministra kultury i sztuki, Waldemara Dąbrowskiego, mimo że nie ma on ani pieniędzy, ani pomysłu, co zrobić z polską kulturą wyższą, jak ją chronić i rozwijać. 2. Rozmnożenie polskich sitcomów w rodzaju „Świata według Kiepskich” i „13 Posterunku”, które na trwałe asfaltują wyobraźnię Polaków. Plewy Plew nie widzę. Zygmunt Kałużyński, krytyk filmowy Perły W ogólnej mizerii telewizyjnej chciałbym wyróżnić dwa wartościowe programy nadawane w Dwójce. Pierwszy to „Pytanie na śniadanie”, codzienny magazyn, którego każdy odcinek przedstawia problemy publicystyczne w postaci towarzyskiej rozmowy z udziałem zainteresowanych specjalistów, kontaktujących się z widzami w sposób spontaniczny. Drugi to muzyczny cykl edukacyjny Leonarda Bernsteina (pasjonujący!) nadawany w niedzielne poranki; jako zagorzały meloman oglądam go z przyjemnością, choć o muzyce wiem chyba wszystko. Plewy 1. Coraz gorsza dykcja aktorów teatralnych; na ogół tak bełkocą i seplenią, że nic nie można zrozumieć, a biedna młodzież na widowni sądzi, że tak widać trzeba. A stary Schiller mówił: „Aktor ma mówić wyraźnie, nie musi rozumieć tego, co mówi – widzowie zrozumieją”! 2. Robienie sztucznego zgiełku wobec rzeczy przypadkowych, które nie mają znaczenia artystycznego. Przykładem jest książka Masłowskiej: marny, rozdęty felieton, traktowany jako beletrystyka i dokument społeczny. Medialne nagłaśnianie tego typu „wydarzeń” to działalność kulturalnie szkodliwa. Adam Myjak, rzeźbiarz, rektor ASP Perły Wystawa Łukasza Korolkiewicza w Zachęcie; jest w niej ogromna siła wyrazu, wiele świeżego przeżycia, co wyróżnia ją w morzu tymczasowości i bylejakości. Dawno nie było tak dobrej wystawy w Zachęcie. Plewy Mnóstwo skandalizujących wystaw, które nie są zdarzeniami artystycznymi. Są to żenujące prowokacje obyczajowe, niepotrzebnie reklamowane przez media, jak np. głośna wystawa Nieznalskiej. Obraża się czyjeś uczucia religijne, pokazuje rozebranych ludzi w nietypowych pozach, pociętych, z genitaliami na wierzchu, żeby za wszelką cenę było głośno. Media dają się na to nabrać i wciągają kolejne skandale w obszar sztuki. Sęk w tym, że one nie mają nic wspólnego ze sztuką. Janusz Stanny, malarz Perły 1. Filmy, które tak jak „Edi” poruszają dawno zapomniane rejony, dotykają problemów rzeczywistych, przy tym pokazanych w sposób poetycki. Dobrze, że filmowcy przestali robić kolejne wersje filmów o zabijakach i nieśmieszne komedie. 2. W plastyce za perłę uważam Kwadrygę Apollina, która wieńczy Teatr Wielki. Chciałbym podkreślić zarówno wartość artystyczną tej rzeźby, jak i jej społeczny aspekt: znaleźli się mądrzy sponsorzy, którzy sfinansowali ambitny projekt, inicjatywę poparł minister kultury, a znakomici rzeźbiarze – Myjak i Pastwa – sprawili, że Warszawa stała się piękniejsza. Plewy W kategorii „plewy” jest tak wielka konkurencja, że nie wiadomo, co wybrać. Za najbardziej szkodliwą społecznie plewę uważam bylejakość programów rozrywkowych i denny poziom seriali typu „Kiepscy” w telewizji. Leszek Bugajski, krytyk literacki Perły „Transformejszen” Edwarda Redlińskiego było niewątpliwie największym literackim fajerwerkiem ubiegłego roku. Powieść – której autor nie zamierzył jako wielkiego dzieła literackiego – czyta się znakomicie, jest kpiną ze świata, który nam się stworzył po 1989 r., a także zawiera przesłanie proste, ale ważne i optymistyczne. Plewy Wciąż to samo: transformacja ustrojowa jest świętością, z której nie wolno żartować – „Gazeta Wyborcza” wdeptała powieść Redlińskiego w ziemię. Inne pisma potraktowały ją więc zdawkowo albo strachliwie przemilczały i nie było szans na jakąkolwiek dyskusję. M.in. tak ujawniają się efekty polityki kulturalnej centrolewicy: głupie zaniechanie działań na tym polu doprowadziło do tego, że nie ma pism, nie ma szerzej znanych młodych lewicowych publicystów, że jakiekolwiek posądzenie o lewicowość nie jest wygodne dla dziennikarzy. A lewicowi politycy wolą podlizywać się „Gazecie Wyborczej” i Kościołowi, niż myśleć perspektywicznie i budować własny









