Kinga Baranowska pokonała już pięć ośmiotysięczników. Jeśli zdobędzie jeszcze trzy, będzie ich miała tyle, ile Wanda Rutkiewicz, która 30 lat temu zdobyła Everest Ten szczyt nie należy do najwyższych ośmiotysięczników – 8156 m (ósme miejsce wśród najwyższych szczytów Ziemi), nie stwarza także specjalnych problemów technicznych. A jednak atakowanie Manaslu w Himalajach jest ryzykownym i trudnym wyzwaniem. Od 1956 r. górę zdobyło prawie 250 alpinistów. Zginęło – niemal 60, a więc prawie co czwarty. Dla porównania w przypadku najwyższego szczytu, Everestu, ta proporcja wynosi 1:7. Na Manaslu największym zagrożeniem jest rozległość całego masywu. Wspinacze muszą pokonywać kilkukilometrowe trasy po wielkich polach śnieżnych, na wysokości ponad 7300 m. Zmęczenie w połączeniu z chorobą wysokościową sprawia, że czasem już brakuje sił na powrót… Lawiny, szczeliny lodowcowe, silne opady śniegu, wichury to dodatkowe zagrożenia. Wyprawy na Manaslu stanowią więc z reguły wielotygodniowe, ciężkie oblężenia. Wielki Jerzy Kukuczka, który wraz z Arturem Hajzerem atakował górę 22 lata temu, musiał poświęcić równo dwa miesiące na zdobycie szczytu, od dnia założenia bazy na wysokości ok. 4800 m. Łatwo policzyć, ile metrów w pionie przypadało na jeden dzień. „Warunki stawały się coraz gorsze. Zagrożenie lawinowe rosło do tego stopnia, że czuło się wręcz koniuszkami własnych nerwów, że wszystko to wisi na włosku. Człowiek bezwiednie skulony szedł od załomu do załomu, żeby tylko nie znaleźć się w odkrytym terenie”, wspominał Kukuczka. Do bazy wrócili skrajnie wyczerpani. Szybki, męczący atak Nic więc dziwnego, że ta trudna góra jeszcze nie miała żadnego polskiego, kobiecego wejścia. 5 października na wierzchołku stanęła Kinga Baranowska i dokonała tego w świetnym stylu, zaledwie po trzech tygodniach od założenia bazy. Góry wysokie nie stają się łatwiejsze – w tym roku np. podczas jednego ataku na K2 zginęło 11 alpinistów. Ale ludzie, którzy je atakują, mają coraz lepszą kondycję, odporność, motywację psychiczną – tak jak Kinga. To jej drugi ośmiotysięcznik w tym roku, wiosną zdobyła Dhaulagiri (8167 m). Atakowała Manaslu jako jedynaczka, w składzie silnej wyprawy hiszpańskiej. Kilku jej kolegów również weszło na szczyt. To, że w męskim towarzystwie, nie znaczyło, że łatwiej. Każdy sam przecież pokonuje drogę na wierzchołek, sam wtedy dźwiga swój plecak. I sam za siebie płaci. Atak na Manaslu był zaś naprawdę trudny. Najpierw długa droga do bazy i niekończące się targi z tragarzami wysokogórskimi, którzy w tym rejonie są wyjątkowo twardzi w negocjacjach (skarżył się na nich już Kukuczka, od którego chcieli wyłudzić niemałe pieniądze), potem monsun i opady. Alpinistom dość szybko udaje się założyć I obóz (5750 m), ale wkrótce zawieje śnieżne na długo uniemożliwiają akcję górską. – Po wielu dniach opadów jest bardzo niebezpiecznie, zwłaszcza na odcinku do obozu II. Ciągle słychać huk spadających lawin – podkreślała Kinga Baranowska. Pobyt w obozie II to wykopywanie namiotów spod śniegu, chmury ograniczające widoczność do 10 m, poczucie stałego zagrożenia: – Pobolewa głowa, spanie byle jakie, zimno, strach wychodzić z namiotu za potrzebą. Kilka ładniejszych dni pozwoliło na szybki atak. Na wysokości 7450 m stanął obóz III. O 3 nad ranem, po ciężkiej, nieprzespanej nocy, Polka w ponadtrzydziestostopniowym mrozie ruszyła na wierzchołek. Zdobyła go około godz. 10: – Na szczycie byłam tylko chwilę, nie miałam gdzie nogi postawić, szczyt był cały pokryty nawisami śnieżnymi i trzeba było bardzo uważać, by nie naruszyć takiego nawisu i razem z nim nie spaść w przepaść. Potem zaś Kinga dokonała niezwykłego wyczynu – wieczorem dotarła do bazy, w sumie pokonując jednego dnia w pionie najpierw 700 m do góry, a potem 3400 m w dół. Nic dziwnego, że w bazie spała 14 godzin bez przerwy (i jak mówiła, mogłaby dłużej). Everest, 30 lat temu Manaslu to już piąty ośmiotysięcznik Kingi Baranowskiej (ur. w 1976 r.). Powolutku zbliża się ona do osiągnięć Wandy Rutkiewicz, która zdobyła osiem szczytów liczących ponad 8000 m. Równo 30 lat temu, 16 października 1978 r., Wanda weszła na Mount Everest, stając się jednego dnia
Tagi:
Andrzej Dryszel









