W pierwszym szeregu

W pierwszym szeregu

Młodzi ludzie wracają do SLD. Bo, jak mówią, identyfikowanie się z tą partią przestało być obciachem

Pół roku po tąpnięciu na górze i przejęciu władzy przez duet 31-latków, Wojciecha Olejniczaka i Grzegorza Napieralskiego, młodzież dochodzi do głosu w regionalnych strukturach SLD. Fakty mówią same za siebie: 33-letni Tomasz Sybilski został przewodniczącym w Warszawie i będzie kierował największą w kraju miejską organizacją Sojuszu (ponad 3 tys. osób). 23-latek Rafał Kudaś stoi na czele rady powiatu myślenickiego, a we władzach miejskich w Staszowie średnia wieku niewiele przekracza 30 lat. Podobnie w Jarocinie, gdzie siłą napędową jest 23-letni Mikołaj Kostka. Sygnały o nadchodzącej zmianie warty przychodzą też z innych miejsc. Młodzi stanowią większość wśród sekretarzy wojewódzkich i w krajowym komitecie wykonawczym. Wiele projektów ustaw, które posłowie SLD muszą opiniować, ocenia również najmłodsze pokolenie Sojuszu. Kulminacja młodzieżowej ofensywy ma nastąpić w czasie wyborów samorządowych. I choć starsi działacze ironizują: „to jeszcze nie epidemia”, i tak coraz mocniej czują na plecach oddech młodości.

Młodzież kontra

Wybory nowego kierownictwa dały młodym działaczom z SLD nadzieję na lepsze jutro. Choć część narzeka, że zmiany nie następowały tak szybko, jak sobie wyobrażali. – Kilka dni po konwencji zostaliśmy rzuceni w wir kampanii wyborczej. Sztab, strategia, ulotki, plakaty… Nie było czasu, by zajmować się sobą. Teraz, z opóźnieniem, ten ruch oddolny się zaczął – tłumaczy Napieralski.
Kuba Kwaśny (20 lat) przewodniczy tarnowskiej Federacji Młodych Socjaldemokratów. Na swojej stronie internetowej pisze: „Aktywność społeczna to ta część mojego życia, do której przywiązuję największą wagę. Każdy powinien włączyć się w budowę społeczeństwa obywatelskiego”.
Stronę założył z myślą o wyborach samorządowych, w których zamierza wystartować. Przyznaje, że zmiana kierownictwa tchnęła w partię nowego ducha. – Jeszcze kilka miesięcy temu w krakowskim studiu TVP, gdzie realizowany jest program „Młodzież kontra”, za logiem SLD siedziało pięć, może sześć osób. Dzisiaj z frekwencją nie ma problemu – mówi i dodaje: Przynależność do SLD przestała być obciachem.
Deklarację członkowską SLD wypełnił po odejściu z partii grupy Marka Borowskiego. – To fakt, inna była wówczas „moda”, ale ja zamiast uciekać, postanowiłem SLD zmieniać. Brzmi to górnolotnie, ale chciałem kawałek odpowiedzialności wziąć na siebie.
Jego romans z polityką zaczął się w 2000 r. od pracy w sztabie wyborczym Aleksandra Kwaśniewskiego. Potem został członkiem SMLD i jednocześnie zapisał się do SML, drugiej młodzieżówki Sojuszu, chcąc pokazać, że funkcjonowanie dwóch organizacji młodzieżowych przy jednej partii jest bezcelowe.
– Dlaczego lewica? Podobno kiedy się urodziłem, byłem bardzo czerwony… i tak mi już zostało – żartuje. – A poważnie, jako student ekonomi patrzę na politykę głównie przez pryzmat gospodarki. I najbliżej mi do wizji Keynesa. Interwencjonizm państwowy i opieka państwa są niezbędne. Odpowiada mi również lewicowy liberalizm światopoglądowy, tolerancja dla mniejszości, otwarcie na inne kultury. A także rozdział państwa od Kościoła. Chociaż jestem katolikiem – wylicza.
Od kilku lat działa społecznie. Włączył się w kampanię przedakcesyjną. Zbierał żywność w tarnowskich supermarketach dla dzieci z najuboższych rodzin, organizował akcję uświadamiającą przy okazji Międzynarodowego Dnia Walki z AIDS. Wspiera też akcje parafialnego Caritasu. – W 2004 r. wywalczyłem dla jednej z tarnowskich rodzin zwrot niesłusznie naliczonej kary przez firmę telekomunikacyjną – dodaje.

Nocne podchody

Ewa Jadach z Barlinka (rocznik ’81) jest absolwentką politologii Uniwersytetu Szczecińskiego i studentką socjologii. Startowała w tegorocznych wyborach do Sejmu. – Bałam się kampanii i tego całego zamieszania. Ale zaryzykowałam – mówi.
Podkreśla, że wyborcza rywalizacja wiele ją nauczyła. – Poznałam politykę… od najgorszej strony. Zamiast debaty – oskarżenia i nocne podchody (zrywanie i zamalowywanie plakatów). Zapłaciłam za swoją otwartość i uczciwe postrzeganie polityki – twierdzi.
Kiedy prawicowi radni „chwalili się”, po co zostali radnymi, opisała to w gazecie. Dokładnie tak, jak usłyszała. W zamian nazwano ją oszustką.
Doświadczenia z kampanii uodporniły ją. I wzmocniły jej motywację. – W następnych wyborach wystartuję. Na pewno. Bo polityka nie musi polegać na koniunkturalizmie i zrywaniu plakatów.
Znajomi mówią o niej, że ma duszę społecznika. To ona stoi za wyjazdami maluchów z domu dziecka na basen, za prezentami mikołajkowymi. – Pamiętam, że kiedy byłem szefem rady miejskiej w Szczecinie, organizowała klub polityczny, na który zapraszała znanych polityków. A ci przyjeżdżali, choć część pewnie nie wiedziała, gdzie ten niewielki Barlinek się znajduje – opowiada Napieralski.
Ma wielu zwolenników także wśród… oponentów SLD. „Jestem przeciwnikiem SLD, ale chcę, by to właśnie Ewa reprezentowała mnie w Sejmie! Ma kobieta zawzięcie do polityki”, pisał jeden z internautów w komentarzu pod informacją o kandydatach do parlamentu.
To, że wraz ze zmianą kierownictwa młodzi będą mieli w SLD łatwiej, widać było już kilka dni po konwencji. W siedzibie partii na Rozbrat pojawiły się grupy dwudziestoparolatków. Jedni od Olejniczaka, drudzy od Napieralskiego. – Teraz jest dialog – ocenia relacje z kierownictwem Ewa Jadach.
Starsi działacze zwracali jednak uwagę, że problem z SLD-owską młodzieżą polega na tym, iż większość z nich to kandydaci na ministrów. Gorzej z pracą. I choć „nosiciele teczek” nadal kręcą się na Rozbrat, zdaniem Napieralskiego, w kampanii parlamentarnej większość młodych działaczy pokazała, że pracować potrafi. – Walczyli o głosy, chodzili od drzwi do drzwi, choć byli daleko na listach i wielkich szans na wejście do Sejmu nie mieli – ocenia sekretarz generalny.
Sam też na swoich zastępców wyznaczył młodych ludzi – Annę Zeitz (od lat pracuje na Rozbrat, zajmuje się sprawami organizacyjnymi), Radosława Nielka i Tomasza Sybilskiego. Ten ostatni został właśnie przewodniczącym SLD w Warszawie.
Z Radosławem Nielkiem (24 lata), studentem informatyki, Napieralski zna się jeszcze ze Szczecina. – Funkcjonuje obok struktur partyjnych i chyba nawet nie chce ich do końca rozumieć. Jest osobą ambitną i kreatywną. Wiele ciekawych pomysłów w naszej kampanii wyborczej – np. lewicowy sierpień – nie jest zasługą żadnej firmy PR, tylko Radka – mówi.
Skąd pomysł z sierpniem? – W czasie obchodów sierpniowych SLD chował się pod ziemię. Nie wypadało zabierać głosu, bo to, bo tamto. Uznaliśmy, że nowe kierownictwo SLD powinno dać wyraz temu, że postulaty mówią o lewicowych wartościach, z walką o prawa socjalne na czele – wyjaśnia Nielek.

Bez parytetów

W czasie kampanii samorządowej młodzi mają walczyć o zmianę wizerunku Sojuszu. Szczególnie w tych środowiskach, które są daleko od SLD.
W łódzkich władzach pojawił się nawet pomysł, by zagwarantować młodym 30% miejsc na listach wyborczych. Napieralski jest jednak przeciwnikiem takich pomysłów. – Parytety dla młodych przerabialiśmy już kiedyś w SdRP. I tylko zabijały aktywność. A my chcemy stawiać na ludzi, którym naprawdę zależy na realizowaniu swoich politycznych pomysłów.
Napieralski wskazuje Marcelego Zaborka, przewodniczącego kieleckiej rady FMS. – Świetny organizator – mówi o nim.
W czasie ostatniej kampanii Zaborek pracował w sztabie Włodzimierza Stępnia. Teraz już na własne konto chce wystartować w wyborach samorządowych.
Rocznik ’81. Kawaler, ale jak zaznacza, z wyznaczonym terminem ślubu. Student Politechniki Krakowskiej na Wydziale Inżynierii Lądowej. – Przyda się radny ze znajomością zagadnień związanych z gospodarką komunalną i infrastrukturą drogową – mówi.
Do SLD wstąpił w 2002 r. – Ale nie dla kariery. Koniunkturalizm nie jest dla mnie ważny. Choć rzeczywiście znam osoby, które w 2001 r. na fali sukcesu zapisały się do SLD, a dzisiaj pukają do drzwi PiS. To bez sensu – uważa.
Paulina Piechna, 22-letnia przewodnicząca FMS w Warszawie, mówi wprost: – Polityka to nie walka o wpływy i osobiste korzyści. Polityka to narzędzie zmiany rzeczywistości zgodnie z własnymi ideałami. Jest przekonana, że przyszedł czas na młodych polityków, nieobciążonych sporami z przeszłości.
Przykład Wojciecha Olejniczaka i Grzegorza Napieralskiego pokazuje, że młodzi ludzie mogą w SLD odnieść sukces. Kto pójdzie ich drogą?

 

 

Wydanie: 2005, 50/2005

Kategorie: Kraj
Tagi: Tomasz Sygut

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy