I po biopaliwach

I po biopaliwach

„Gorzelnicy” ostatecznie przegrali z „nafciarzami”

Można się było spodziewać, że ustawa o biopaliwach zostanie zanegowana przez Trybunał Konstytucyjny. Zdaniem TK, sprzeczna z konstytucją i ograniczająca swobodę gospodarczą była główna idea ustawy, czyli zmuszenie producentów do chrzczenia paliw komponentami biologicznymi (gdy zawartość spirytusu przekraczała 5%, paliwo należało znakować, by kierowcy mogli wybierać, na czym chcą jeździć. Poniżej 5% takiego obowiązku nie było). Wiadomo, że dobrowolnie nikt nie będzie mieszał spirytusu z benzyną czy oleju rzepakowego z napędowym bo to nieopłacalne i nigdzie na świecie ten eksperyment się nie powiódł bez administracyjno-finansowego wsparcia państwa.
Ustawy przyjętej w 2003 r. i tak nie stosowano (nie było norm wykonawczych), więc TK usankcjonował prawnie stan faktyczny. Niektóre argumenty jej przeciwników były jednak naciągane. Rzecznik praw obywatelskich i Federacja Konsumentów oprotestowali to, że klienci nie mieliby możliwości zakupu paliwa bez biododatków, bo wszystkie benzyny musiały zawierać alkohol. Tyle że taka możliwość nie jest potrzebna, gdyż zawartość spirytusu do 5% nie wpływa na niezawodność silników. Warto przy okazji spytać, jaką możliwość mają konsumenci, by uniknąć np. zakupu wędlin z konserwantami chemicznymi? Tym jednak nie martwią się rzecznik ani federacja.

Moja chata z kraja

Biopaliwa (ich stosowanie zapisano w powyborczej umowie koalicyjnej SLD-PSL) nigdy nie miały szczęścia. Przeciwnicy byli silni, zwolennicy zaś nie potrafili ukryć, że bardziej chodzi im o własne korzyści niż o dobro kraju.
Podczas prac nad ustawą lobbyści obu obozów mieli nieograniczony wstęp na posiedzenia komisji parlamentarnych, przerzucano się ekspertyzami, dochodziło do spięć między „gorzelnikami” a „nafciarzami” (określenia senatora Jerzego Pieniążka, który stwierdził, że w życiu nie miał do czynienia z takim lobbingiem), poglądy specjalistów zaś zmieniały się z miesiąca na miesiąc. Poseł Marek Sawicki (PSL), oczywiście zwolennik biopaliw, zarzucał, że Andrzej Kulczycki, dyrektor Centralnego Laboratorium Naftowego, był najpierw entuzjastą biopaliw, a potem zaczął głosić, że są one szkodliwe. Przeciwnikiem biopaliw był Instytut Transportu Samochodowego. Popierali je natomiast eksperci z Instytutu Lotnictwa oraz z Wojskowego Ośrodka Badawczo-Rozwojowego.
Najgorętszymi zwolennikami ustawy byli ci parlamentarzyści, którzy w jej uchwaleniu widzieli własny interes, zwłaszcza posiadacze gorzelni – senator Henryk Stokłosa, posłowie Ryszard Bonda, Stanisław Łyżwiński, Roman Jagieliński, Wojciech Mojzesowicz czy Zbigniew Komorowski (potentat w skupie rzepaku). Za biopaliwami murem stały kółka rolnicze kierowane przez Władysława Serafina oraz właściciele dużych gospodarstw należący do Krajowego Zrzeszenia Producentów Rzepaku. Wspierali ich działacze i biznesmeni związani z PSL, tacy jak Kazimierz Gutowski, też właściciel gorzelni, były wiceminister rolnictwa, czy Andrzej Śmietanko, szef Rady Gorzelnictwa. Uczestniczyli oni w „wyjazdach studyjnych” do Francji, organizowanych przez KZPR (udziałem w produkcji biopaliw i dostawą urządzeń interesowały się francuskie gorzelnie i rafinerie koncernu Elf).

Wspólnymi siłami

Zwolennicy biopaliw chyba pogodzili się z porażką. – Skoro parlament ani rząd nie mają dostatecznej liczby ekspertów, by zaprojektować ustawę zgodną z konstytucją, należy po prostu się poddać – stwierdził poseł Zbigniew Kuźmiuk w radiowej Trójce.
Entuzjastycznie natomiast przyjęła wyrok TK „Gazeta Wyborcza”: „Hura! Trybunał Konstytucyjny uratował kierowców”, cieszył się redaktor Andrzej Kublik. Warto przypomnieć, że przeciw biopaliwom wystąpił Piotr Niemczyk, były sekretarz generalny Unii Wolności, członek rady krajowej tej partii. Niemczyk nawiązał współpracę z agencją lobbingową i zwrócił się do znajomych dziennikarzy, by zaczęli zwalczać ustawę. Głównym jej krytykiem był właśnie red. Kublik. „Rzeczpospolita” zarzuciła mu, iż działał na rzecz lobby naftowego. „Wyborcza” jak zwykle uznała takie oskarżenia za kłamstwo, podłość i „atak na naszego dziennikarza, którego kryształowa uczciwość może być wzorem”. „Rzeczpospolita” stwierdziła zaś, że kiedyś w „Wyborczej” ukazał się „skrajnie jednostronny tekst wymierzony w interesy (również ekonomiczne) naszej gazety”, którego autorem był ów „kryształowo uczciwy” dziennikarz. Do walki włączyły się inne postacie związane z UW. Leszek Balcerowicz uznał że ustawa o biopaliwach to „przykład, jak doraźna parlamentarna większość może się nie liczyć z interesami większości społeczeństwa” i że „w istocie rzeczy chodzi o jakość demokracji w Polsce”.
W istocie rzeczy chodziło zaś o interesy największych koncernów paliwowych w Polsce. Dla nich obowiązek stosowania biopaliw oznaczał konieczność nowych inwestycji, więc nic dziwnego, że opłacały lobbing wymierzony w ustawę. Tu ostre słowa krytyki formułowali przedstawiciele Nafty Polskiej, Polskiej Izby Paliw Płynnych, Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego. Ta ostatnia organizacja, skupiająca zagraniczne sieci stacji benzynowych w naszym kraju, zagroziła wręcz okresowymi brakami paliwa, gdyby ustawa miała wejść w życie. W akcję przeciw ustawie włączyła się Polska Konfederacja Pracodawców Prywatnych Henryki Bochniarz. Nieokreślony, ale znaczący był tu wpływ przedsiębiorców fałszujących paliwa (o tym, że jest to zjawisko powszechne, świadczą liczne postępowania prokuratorskie). Dla nich ściślejsza kontrola nad jakością paliwa w bazach naftowych, którą wymusiłoby stosowanie biokomponentów, oznaczała gigantyczne straty. I tak, wspólnymi siłami obalono biopaliwa, a Trybunał Konstytucyjny zadał im cios, po którym już się nie podniosą.
Współpraca: JH, OJ

 

Wydanie: 18/2004, 2004

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy