Pociągi pod czeskim nadzorem

Pociągi pod czeskim nadzorem

Infrastruktura

– Powiem okrutnie: przez 20 lat myślałem, że pociąg jest moim ulubionym środkiem transportu, w Polsce szybko mi przeszło – krzywi się urodzony i dorastający w Czechach polski poeta, tłumacz i podróżnik Darek Jedzok. – Czesi wygrywają na całej linii – pociągi są lepsze i tańsze, jeżdżą szybciej i punktualniej. Tyle.

– Dworce w Czechach są zazwyczaj bardzo stare, ale funkcjonują nawet w maleńkich miasteczkach, czasami zdarzają się zaniedbane budynki gdzieś na peryferiach. Mimo to niemal w każdym jest gospoda, poczekalnia, czysta toaleta – wylicza Joanna Głaz, Polka, która od kilku lat mieszka i pracuje w Pradze. Otwarte poczekalnie, kasy biletowe, czyste toalety w Polsce od lat nie są normą.

Rażącym przykładem upadku rodzimej infrastruktury kolejowej jest międzynarodowy dworzec w Zebrzydowicach, jedno z największych przejść granicznych w południowej Polsce, na którym zatrzymują się m.in. pociągi z Wiednia do Warszawy. Kasy biletowe tu nie funkcjonują, poczekalnię otwiera się jedynie w okresie największych mrozów, a za toalety muszą wystarczyć stojące na peronie toi toie. Na popularnym portalu społecznościowym tamtejszy dworzec funkcjonuje pod nazwą „Ruiny Dworca PKP w Zebrzydowicach”, a użytkownicy wymieniają się żartami na jego temat.

Joanna Głaz chwali nie tylko infrastrukturę kolejową sąsiadów, ale i czeską obsługę klienta. – W Czechach nigdy się nie spotkałam z tak dużymi opóźnieniami pociągów jak w Polsce. Kupując bilet przez internet, dostaje się SMS-owe powiadomienia o opóźnieniach. Niedawno rozbawiła mnie przesłana na mój telefon wiadomość, że pociąg z Pragi do Brna przyjedzie minutę później.

– Obsługa pociągu jest zazwyczaj bardzo życzliwa i sympatyczna. Kiedyś jechałam bardzo wcześnie rano z Pragi na Słowację i konduktorka przy wejściu do przedziału zapisała sobie na kartce, dokąd jedziemy, a przed właściwą stacją przyszła nas obudzić. W czeskim Pendolino bardzo podoba mi się możliwość wyboru cichego przedziału, w którym nie wolno rozmawiać przez komórkę albo głośno między sobą. Ludzie naprawdę tego przestrzegają, co przydaje się po powrocie z pracy, kiedy można odpocząć – tłumaczy Polka mieszkająca w Pradze.

– Niedawno zabraliśmy znajomych z Polski do Ostrawy, po raz pierwszy jechali czeską koleją. Byli w nieustannym szoku – bilety tanie jak barszcz, a tu gniazdka elektryczne, wi-fi, darmowe gazety i woda mineralna dla każdego pasażera. Przychodzi pani z menu, a tam sushi za parę złotych… W pewnej chwili koleżanka wyszła do ubikacji. Wraca i mówi: „Z tym to przesadzili. W WC stoi wazonik ze storczykiem!”. Nie chodzi tylko o techniczne udogodnienia, lepszy jest cały standard usług – opowiada Darek Jedzok.

Jedną z rażących różnic widać w usługach online: wyszukiwaniu połączeń oraz kupowaniu biletów. Pod tym względem – jak uważa mój rozmówca – Polska jest w tyle co najmniej o dekadę.
– Ci Czesi, którzy polskie koleje znają ze swoich podróży, mają raczej złe doświadczenia. Ogólnie można powiedzieć, że najgorzej odbierany jest stan oraz wiek polskiego taboru i torowisk, a co za tym idzie, niska prędkość składów i nieznośnie długi czas jazdy – uważa tłumacz Pavel Pec, Czech od lat mieszkający w Krakowie.

Strony: 1 2 3

Wydanie: 05/2015, 2015

Kategorie: Świat

Komentarze

  1. mr.pen
    mr.pen 3 lutego, 2015, 22:46

    Wszystko dlatego ze w Polsce rzadzi PiS a w czechach PO

    Odpowiedz na ten komentarz
  2. Adam
    Adam 5 lutego, 2015, 22:39

    Diagnoza raczej trafna, choć trochę za dużo tu emocji, a za mało analizy problemu, jaką w Polsce proponuje choćby wspomniany na początku Karol Trammer z pisma „Z Biegiem Szyn”. Całkowicie nietrafiony jest natomiast argument z konkurencji, o którym wspomina autor i jego rozmówcy. Pociągów nie można prowadzić na zasadach konkurencji nie wysuwając zarazem istotnych regulacji. Linie kolejowe – podobnie jak rolnictwo czy poczta – są zarazem działalnością gospodarczą i podstawowym dobrem publicznym. Nie usprawni się linii kolejowych przez postawienie na torach dwóch pociągów i obserwowanie, który pojedzie szybciej, przewiezie więcej pasażarów, zaoferuje tańsze sushi itp., tak jak się stawia na półce dwa rodzaje masła i porównuje, które sprzeda się lepiej. Dziwią mnie argumenty z konkurencyjności kolei w stylu Margaret Thatcher w lewicowym tygodniku. Jeszcze raz – polecam analizy Karola Trammera!

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy