Sejmowa debata antykorupcyjna okazała się ewidentną stratą czasu To ładnie się zbiegło – nasz Sejm ponad pół dnia pracy poświęcił debacie nad zwalczaniem korupcji, akurat w tym czasie gdy wyrażono zgodę na aresztowanie pos. Jagiełły, małżeństwo Łyżwińskich uniknęło podobnego losu dzięki względom proceduralnym i czujnemu zasłabnięciu pani posłanki, wokół posła Długosza zacieśniał się pierścień podejrzeń, posłowi Bondzie zarzucono, że tym razem wydzierżawił dwóm firmom jedno i to samo pole, zaś kilku innych parlamentarzystów podczas dyskusji na temat sprawy FOZZ obrzucało się oskarżeniami o wyłudzenie publicznych pieniędzy. W tej sytuacji debata o korupcji mogła nieco przypominać obrady wilków nad ochroną owiec. Z tą drobną różnicą, że owce nie przeżyłyby wilczej opieki, natomiast korupcja w znakomitej kondycji przeżyje poselskie ataki i nadal będzie się mieć świetnie. A to dlatego, że i cała sejmowa debata antykorupcyjna, i projekt uchwały w tej kwestii okazały się zbiorem kwiecistych sformułowań, z których nic nie wynika. Czas już kończyć Posłowie koalicji nader ogólnikowo opowiadali o naturze korupcji i jej złowrogim charakterze. Opozycja zaś, jak to opozycja, rzucała wprawdzie konkretnymi nazwiskami domniemanych lub rzeczywistych aferzystów z obozu koalicyjnego, ale służyło to tylko doraźnym celom politycznej pyskówki. Długie i pełne antykorupcyjnej pasji wystąpienie posła Łyżwińskiego, który przejechał się prawie po wszystkich – od Kulczyka przez Michnika do Waltera – brzmiało już wręcz ironicznie: – Uczestników afer będziemy ścigać i zawleczemy ich do sądów – grzmiał Łyżwiński, który sam doszedł do mistrzostwa w unikaniu kontaktów z wymiarem sprawiedliwości. Gdy zaś ponaglany przez wicemarszałka prowadzącego obrady stwierdził, iż będzie już kończył, jeden z nielicznych posłów obecnych na sali rzucił: – Już czas kończyć i iść do więzienia. Posłowie zresztą doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że uczestniczą w działaniach pozornych, przeznaczonych na użytek widowni telewizyjnej, bo swe słuszne wystąpienia prezentowali niemal przy pustych ławach. Koledzy parlamentarzyści nie zamierzali marnować czasu na słuchanie ich wywodów. Powinno się i należy Projekt uchwały Sejmu „W sprawie intensyfikacji działań Państwa zapobiegających korupcji” to klasyczna nowomowa (czy może raczej staromowa typowa dla czasów komunistycznych). „Należy dążyć do poprawy jakości stosowanych procedur nadzorczych i kontrolnych oraz do bezwzględnego, szybkiego i bezkompromisowego reagowania…”. O tym, co zrobić „dla poprawy jakości” oraz „bezwzględnego i szybkiego reagowania”, już ani słowa. Najczęściej powtarzające się w uchwale słowo to „powinien”. Sprawne działanie powinno przeciwdziałać, organy ścigania powinny zwracać szczególną uwagę, instytucje powinny współpracować, sądy powinny podejmować wszelkie działania, by sądzić w jak najszybszym czasie. I tak dalej, i tak dalej. A oczekiwanie wyrażone przez posłów, iż „samorząd terytorialny będzie intensywnie zwalczał korupcję”, to już nadzwyczaj pobożne życzenie, w sytuacji gdy właśnie na szczeblu władz lokalnych, z dala od świecznika korupcja pleni się niemal bez przeszkód. Polski Sejm na własne utrzymanie wyznaczył sobie w tym roku sumę ponad 333,4 mln zł (dodajmy, iż apetyt naszej młodej demokracji rośnie szybko – w ubiegłym roku Sejmowi wystarczyło 303,7 mln zł). Oznacza to, że – skromnie licząc – koszt poselskiej dyskusji o korupcji to niemal pół miliona złotych wydanych na próżno. I niewielką pociechę stanowi fakt, że gdzie indziej dzieje się podobnie. Niedawno w Wielkiej Brytanii odbyła się światowa konferencja na temat zwalczania korupcji, która także nie przyniosła efektów. – To kolejna debata Wysokiej Izby o problemie korupcji, ale nigdy nie jest za mało mówienia o niezwykle negatywnych zjawiskach, które psują państwo – twierdzi poseł Ryszard Kalisz. Może i tak, tylko niechże z tego mówienia cokolwiek wynika. Tymczasem jedyne godne uwagi sformułowanie w uchwale brzmi: „Sejm uznaje, iż strategia antykorupcyjna Rządu uzupełniona o wnioski wynikające z debaty sejmowej stanowi właściwą podstawę do zwalczania korupcji”. Z debaty racjonalne wnioski wprawdzie trudno wyciągnąć, ale rzeczywiście, przyjęta we wrześniu ub.r. przez rząd „Strategia antykorupcyjna” stanowi w miarę konkretny program działań i administracja próbuje go realizować z lepszym czy gorszym skutkiem. Syzyfowe prace Wszedł już w życie przepis przewidujący bezkarność dla łapówkodawcy który ujawni wszystkie okoliczności zdarzenia (warunkiem jest przyjęcie przez drugą stronę korzyści
Tagi:
Andrzej Dryszel









