Pół prawdy na święto

Pół prawdy na święto

Czy może być ślub bez pana młodego? A rozwód bez jednego z małżonków? Czy można świętować jakąś rocznicę, wymazując gumką najważniejszych uczestników? Obchody rocznicy wyborów 4 czerwca pokazały, że w Polsce nie tylko tak można, ale jeszcze robi się z tego cnotę. Zmieniają się ustroje i rządy, ale nie zmieniają się ciągoty do pisania historii na nowo. Kolejni politycy nie mogą się oprzeć pokusie dopisania jak największych zasług sobie, kosztem przeciwnika politycznego. A przede wszystkim kosztem faktów i zdrowego rozsądku. Tak było po odzyskaniu niepodległości w 1918 r., gdy politycy niewygodni piłsudczykom znikali z obiegu. Tak było w PRL, gdy o politykach Polski przedwrześniowej mówiono zwykle źle. I tak jest niestety też w III RP. Bo czy można uczciwie przedstawiać wydarzenia związane z Okrągłym Stołem, wyborami 4 czerwca i rządem Tadeusza Mazowieckiego bez sięgnięcia do źródeł i do roli reformatorskiej części PZPR, a przede wszystkim do roli gen. Wojciecha Jaruzelskiego? Okazuje się, że choć nie ma urzędu cenzury, to równie skutecznie może go zastąpić sztanca propagandowa. Wiele mediów, a wszystkie takie same. Wielu opowiadaczy, a jakby mówił jeden. Jest tak, bo na palcach jednej ręki można policzyć głosy tych, którzy wówczas byli po stronie władzy. Nie ma dla nich miejsca w stacjach telewizyjnych i gazetach. Karty w mediach rozdaje bowiem

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2009, 23/2009

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański