Jedna roślina może mieć nawet 40 tys. nasion, najlepiej ją zniszczyć, zanim się rozsieją
Jadąc od wsi Warkałki w stronę Gudnik w powiecie ostródzkim, można podziwiać rozległe pola zbóż, ciągnące się aż do linii lasu, poprzecinane zielonymi parowami. Nagle w tym idyllicznym krajobrazie dysonans – pojawia się roślina z rozłożystymi kwiatostanami jak parasole, przypominającymi wyrośnięty koper. Najpierw jedna gdzieś w przydrożnym rowie, potem trzy kolejne na skraju rzepakowego pola i dalej, pośrodku uprawy. Wokół zarośniętego błotka, wyschniętego tego lata, barszczu już zatrzęsienie. Jego dorodne, jasnozielone liście płożą się przy ziemi, grube łodygi przeciskają się przez lipowy gąszcz i wychodzą na pola wokół. Przy wjeździe do Gudnik wita mnie już las barszczu – od polnej drogi aż do położonych niżej popegeerowskich bloków. Kilkumetrowe rośliny o potężnych łodygach stoją dumnie w słońcu, a wokół nich pustynia, nie rośnie nic. Ten widok jest niczym kadr z filmu o zagładzie biologicznej.
Parę kroków dalej w wypielęgnowanym ogródku przy domu krząta się starszy mężczyzna. – Cały czas błagamy, żeby zaczęli coś robić, chociaż ścięli ten barszcz, aby się nie rozsiewał – opowiada. – Gdy działka należała do Agencji Nieruchomości Rolnych, to jeszcze przyjeżdżali i barszcz pryskali. Ale jak kilka lat temu wydzierżawił ją prywatny właściciel, to nie dzieje się nic. Podobno wyjechał za granicę. A tego paskudztwa z roku na rok przybywa, cała wieś jest barszczem otoczona, a gmina chowa głowę w piasek. Co z tego, że wiosną wykopię barszcz z ogródka, kiedy za parę miesięcy znów go pełno. W słoneczne dni, zwłaszcza gdy kwitnie, oddychać trudno, nie mówiąc już o zagrożeniu poparzeniem.
Magdalena Basiak z rady sołeckiej mówi, że ludzie we wsi mają problemy ze zdrowiem, powtarzają się zapalenia gardła, migdałów, alergie, poparzenia u dzieci. Rany źle się goją.
W centrum miejscowości, po drugiej stronie bloków, przy nowiutkiej drodze, która jeszcze pachnie świeżo położonym asfaltem, urządzono z funduszy sołeckich plac zabaw dla dzieci i miejsce spotkań mieszkańców. Postawiono przyrządy do ćwiczeń pod chmurką, grill, drewniany domek z zadaszoną werandą, zrobiono piękny klomb z kwiatami. Co z tego, gdy dosłownie kilka kroków dalej rośnie las barszczu. – Ten plac by nim zarósł, gdybyśmy go nie wykopywali – ciągnie Magdalena Basiak. – Mój ojciec, szukając pomocy, po urzędach dzwonił, najpierw w naszym województwie, potem u sąsiadów w Pomorskiem, nawet do urzędu marszałkowskiego się dodzwonił, bo do naszej gminy nie ma po co chodzić.
Z Gudnik do gminnego Miłakowa są zaledwie 4 km. Na polach przy szosie z daleka widać kilka stanowisk ekspansywnej rośliny. Jedno, duże i zwarte, góruje nad uprawami. Jak tak dalej pójdzie, barszcz może zawitać do stolicy gminy. Mieszkańcy Gudnik mówią, że już tam jest, bo gdy robotnicy robili im przepompownię, zasypali szambo ziemią z pola, gdzie rośnie parzydło, a resztę tej ziemi zabrali ze sobą.
– Pewnie ok. 5 ha barszczu u nas będzie – ocenia Leszek Teller, od niedawna sołtys wsi. – Dzierżawiona działka ma 2 ha, 1,5 ha jest przy blokach, do tego trzeba doliczyć to, co porozsiewane na polach, przy błotkach. Przy blokach ścięliśmy barszcz sami, koszt 900 zł. I już odrasta. Można z nim walczyć, ale potrzeba na to pieniędzy. Jeśli gmina nic nie zrobi, za pięć lat nasza wieś zarośnie, nie wyjdziemy na podwórko.
Działamy w miarę środków
„Barszcz Sosnowskiego jest gatunkiem wysokiego ryzyka i jest szeroko rozpowszechniony w Gudnikach – mówił Krzysztof Szulborski, burmistrz Miłakowa, „Gazecie Olsztyńskiej” w lipcu. – Samorząd naszej gminy od kilku lat wdraża rekomendowane metody jego zwalczania, tj. mechaniczne koszenie oraz chemiczne opryski. Działania są prowadzone systematycznie w obrębie nieruchomości stanowiących własność gminy Miłakowo, w miarę posiadanych środków finansowych. Efektywność i skuteczność prowadzonych zabiegów jest trudna do osiągnięcia, ze względu na obecność inwazyjnych roślin na gruntach przyległych, będących we władaniu innych podmiotów. Zgodnie z polskim prawodawstwem podmiot władający nieruchomością jest odpowiedzialny za przeprowadzenie działań zaradczych i eliminację roślin na swoim terenie”. Burmistrz dodaje, że obligował właścicieli sąsiednich nieruchomości do usuwania roślin, podkreśla też, że w tej sprawie konieczna jest kompleksowa współpraca wszystkich posiadaczy gruntów.
Kwestie walki z barszczem Sosnowskiego w Polsce reguluje ustawa z 11 sierpnia 2021 r. o gatunkach obcych (IGO – inwazyjne gatunki obce). Gdy pytam w gminie, czy według ustawy nie powinna podjąć działań zaradczych w sytuacji, gdy dzierżawca gruntu w Gudnikach, na którym rośnie barszcz, jest nieuchwytny, nie otrzymuję odpowiedzi.
Agnieszka Wojciukiewicz z olsztyńskiego WFOŚiGW informuje mnie, że w 2023 r. dofinansowanie na likwidację barszczu Sosnowskiego otrzymało sześć gmin z województwa warmińsko-mazurskiego (Sorkwity, Stawiguda, Gmina Miejska Kętrzyn, Gołdap, Kolno i Korsze) na łączną kwotę 81 784 zł. Wśród nich nie ma gminy Miłakowo. Sorkwity, Gołdap i Kolno były beneficjentami funduszu już pięć lat temu. W 2018 r. te trzy podmioty, a także gmina Wieliczki, Jeziorany i nadleśnictwo Górowo Iławeckie otrzymały łącznie 200 tys. zł na zwalczanie barszczu.
Jak walczy gmina Kępice
Mimo dofinansowań problem z barszczem nie znika, walka jest długotrwała i nierówna. Wiedzą o tym doskonale włodarze pomorskiej gminy Kępice, która od ponad 10 lat zmaga się z tą rośliną i wydała na to ok. 8 mln zł.
– W 2013 r. pozyskaliśmy środki na zwalczanie barszczu z WFOŚiGW, w 2016 r. otrzymaliśmy pieniądze Regionalnego Programu Operacyjnego, a w 2020 z Funduszy Norweskich – wylicza Maciej Chaberski, wiceburmistrz Kępic. – Nie mieliśmy wyjścia, musieliśmy podjąć zdecydowane kroki, gdyż zarastaliśmy tą rośliną. Gdy zaczęliśmy przygotowywać wniosek do RPO, mieliśmy ok. 37 ha barszczu w gminie, a gdy skończyliśmy go pisać, w ciągu roku przybyło 13 ha. To był wyścig z czasem. Jeszcze kilka lat temu na terenie naszej gminy barszcz Sosnowskiego występował na ponad 50 ha, dziś rośnie na ok. 5 ha, ale to nie znaczy, że walka jest skończona. Obecnie 99% stanowisk rośliny to stanowiska nowe. Musimy pilnować, żeby się nie odbudowała. Warunkiem powodzenia jest włączenie się w tę walkę sąsiednich gmin.
Na terenie gminy Kępice funkcjonuje pięć spółdzielni socjalnych zatrudniających osoby wykluczone społecznie. Jedna z nich, Spółdzielnia Razem, wyspecjalizowała się w likwidacji barszczu Sosnowskiego. – 66 tys. zł., które otrzymaliśmy na dwuletni program pilotażowy z WFOŚiGW w Gdańsku, przeznaczyliśmy nie tylko na zwalczanie barszczu Sosnowskiego, ale także na wybór najskuteczniejszej metody jego zwalczania – wyjaśnia prezes Spółdzielni Razem Krzysztof Senger. – Do współpracy zaprosiliśmy dr. Lecha Krzysztofiaka z Wigierskiego Parku Narodowego. Ostatecznie okazało się, że najlepiej u nas sprawdza się kombinacja metod mechanicznych i chemicznych. Zakupiliśmy potrzebny sprzęt i drona do monitoringu. Z 4 mln zł, które otrzymaliśmy z RPO, przeznaczyliśmy też środki na działania edukacyjne, żeby uwrażliwić na problem mieszkańców. Jak ludzie zobaczyli pierwsze efekty naszych działań, to powstał wspólny front walki z tą inwazyjną rośliną. Dzwonią do mnie sołtysi, leśnicy, nawet kierowcy autobusów. Ostatnio jeden z leśników zawiadomił mnie o dużym stanowisku barszczu w środku lasu. Reagujemy natychmiast, gdyż jedna roślina może mieć nawet 40 tys. nasion, najlepiej ją zniszczyć, nim zacznie je rozsiewać.
Prace zaczynają się w kwietniu. Opryski przeprowadzane są miejscowo z użyciem plecakowych opryskiwaczy, żeby nie zaszkodzić innym roślinom. Nieraz środek wtryskuje się bezpośrednio do łodygi. Potem zaczyna się mechaniczna walka, czyli wykopywanie barszczu, które trwa do października. Jego system korzeniowy może sięgać 2 m, to ciężka praca. Koszenie też się stosuje, ale według mojego rozmówcy jest mniej efektywne, gdyż barszcz szybko odrasta.
Spółdzielnia z Kępic zyskała już renomę. Pobliskie gminy zwracają się do niej z prośbami o radę, o przeszkolenie ludzi albo o podjęcie działań, podmiot ten wygrał przetarg na usuwanie barszczu w sąsiedniej gminie Kobylnica. W tym roku kończy się trzyletni projekt dotowany z Funduszy Norweskich, na który gmina Kępice otrzymała 3,5 mln zł. Gdy pytam Krzysztofa Sengera, co dalej, odpowiada: – Na obecnym etapie nie potrzebujemy już tak dużych środków, ale na pewno będziemy się ubiegać o dofinansowanie z WFOŚiGW na monitorowanie barszczu, a może jeszcze znajdziemy jakiś inny program, nasz referat inwestycji w gminie jest prężny.
W gminie Kępice barszcz usuwa się z gruntów gminnych i prywatnych.
Barszcz zwiększa areał
– Gmina może podejmować działania także na prywatnych nieruchomościach, jeżeli ich posiadacze nie mają możliwości przeprowadzenia tych działań we własnym zakresie, w szczególności ze względów finansowych, i zwrócą się z wnioskiem do gminy. Ponadto gmina może przeprowadzić działania zaradcze na koszt posiadacza nieruchomości, jeśli w ciągu roku od otrzymania od gminy zawiadomienia nie przeprowadzi on zwalczania IGO. Mówi o tym art. 21 ustawy o gatunkach obcych – informuje mnie 25 lipca Jakub Troszyński, rzecznik prasowy Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska.
Dane o rozprzestrzenianiu się i zwalczaniu tych roślin są dostępne w kompendium „Metody zwalczania barszczy kaukaskich”, jak również w karcie informacyjnej, opracowanych przez GDOŚ w ramach projektu. – Zgodnie z kartą informacyjną barszcz Sosnowskiego zwiększa areał na terenie kraju – podkreśla rzecznik. – W ciągu ostatnich 20 lat stwierdzono wiele nowych stanowisk gatunku, jego populacja wzrasta przez tworzenie dużej liczby młodych osobników i zasobnego banku nasion. Po przedostaniu się na tereny nadrzeczne rozszerza zasięg inwazji na całą dolinę w dół rzeki, w okresie wysiewu nasion silne wiatry mogą się przyczynić do powstania stanowisk rośliny w promieniu wielu kilometrów.
Na moje pytanie, czy zwalczanie IGO, w tym barszczy kaukaskich, nie powinno być prowadzone z urzędu, systemowo przez państwo, rzecznik odpowiada, że ustawa o gatunkach obcych weszła w życie pod koniec 2021 r., a przepisy wykonawcze pod koniec 2022 r.: – Są to stosunkowo nowe przepisy i ta współpraca będzie się teraz kształtować.
Informacje o stanowiskach IGO są dostępne na portalu Geoserwis.
Zbyt długie procedowanie ustawy wytykała rządzącym NIK w raporcie z czerwca 2020 r.: „Przewlekłe prowadzenie prac związanych z opracowaniem przepisów sprawiło, że nie dotrzymano terminu rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady UE, który dla barszczu Sosnowskiego upłynął 14 lipca 2019 r. Na szczeblu krajowym nie dokonano całościowej diagnozy zagrożenia barszczami kaukaskimi oraz nie zdefiniowano działań związanych z ich zwalczaniem. Nie opracowano spójnego i całościowego systemu finansowania zwalczania barszczy kaukaskich”.
Aż 11 z 21 gmin skontrolowanych przez NIK nie korzystało ze środków WFOŚiGW, a z badania kwestionariuszowego wynika, że 109 z 201 gmin nie ubiegało się o dofinansowanie. Niektóre gminy w ogóle nie zajmują się tym problemem. Według Najwyższej Izby Kontroli brak przepisów wskazujących podmiot zobowiązany do usuwania barszczy z terenów, które nie są w zarządzie gminy, uniemożliwia prawidłowe zwalczanie tych roślin. Izba w 2019 r. kontrolowała też gminę Kępice, wynik był pozytywny.
IGO zagrażają bioróżnorodności
Na liście inwazyjnych gatunków obcych stwarzających zagrożenie dla Unii jest 88 pozycji. Numer 42 ma barszcz Mantegazziego, 58 – barszcz perski, a 59 – barszcz Sosnowskiego, nazywane barszczami kaukaskimi. Najbardziej ekspansywny jest ten ostatni. Zarasta Polskę, walczą z nim nie tylko gminy, ale również parki narodowe i nadleśnictwa.
Jak czytam w artykule Anny Krzysztofiak i Macieja Romańskiego z Wigierskiego Parku Narodowego, gdzie rozpoczęto walkę z barszczem w otulinie w 2004 r., roślinę sprowadzono do Europy Zachodniej pod koniec XIX w. jako ciekawą dla ogrodów botanicznych i ozdobną do przydomowych ogródków. Jedne źródła podają, że barszcz dotarł do Polski w 1958 r., drugie jako „winowajcę” wskazują Zakład Roślin Pastewnych Instytutu Hodowli i Aklimatyzacji Roślin w Krakowie, któremu parzydło podarował na przełomie lat 60. i 70. Instytut Uprawy Roślin z Leningradu. Kaukaskie gatunki barszczy były obiektem eksperymentów, które miały doprowadzić do powstania wydajnej rośliny pastewnej. Prawdopodobnie wtedy w materiale genetycznym nastąpiły zmiany, które spowodowały, że powstał gigant dorastający do 3,5 m.
Roślina, popularnie nazywana „zemstą Stalina”, została wprowadzona w pegeerach na terenie całego kraju. „Szybko z niej zrezygnowano, bo ludzie pracujący przy niej doznawali ciężkich poparzeń, a mięso i mleko krów karmionych paszą z liści barszczu pachniało kumaryną – mówiła Anna Krzysztofiak jednej z gazet. – Zagrożenie ze strony barszczu należy rozpatrywać w dwóch kategoriach. Z jednej strony to zagrożenie dla rodzimej flory, roślina tworzy zwarte łany, eliminując inne gatunki roślin. Drugim zagrożeniem jest działanie barszczu na ludzki organizm, poparzenia powoduje zarówno kontakt z rośliną, jak i z jej sokiem”. Wskutek poparzenia i wywołanych nim komplikacji w 2015 r. zmarła 67-letnia kobieta, a kilka lat później mężczyzna z okolic Gryfic.
Sołtys Gudnik mówi, że gmina wystosowała pismo do Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa w sprawie odebrania dzierżawy obecnemu dzierżawcy działki, na której rośnie barszcz. Potem ma się odbyć nowy przetarg. Mieszkańcy Gudnik znaleźli nawet chętnego, który stanie do przetargu, to osoba z sąsiedniej wsi, ma sprzęt i obiecuje zrobić porządek. Gmina miała skosić barszcz na dzierżawionej działce do 17 lipca, jest 2 sierpnia i ten dalej rośnie. – Już nawet ma nasiona – martwi się Leszek Teller. – Barszcz u nas był zawsze, ale w pegeerze sobie z nim radzili. Kosili go regularnie, potem wysypywali na pryzmy i palili.
Przed oddaniem tekstu, 2 sierpnia, otrzymuję odpowiedź z Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Olsztynie, że burmistrz gminy Miłakowo zgłosił obecność barszczu w Gudnikach 20 lipca 2022 r. i RDOŚ wprowadziła to do Centralnego Rejestru IGO zgodnie z ustawą. Jednak do dyrektora RDOŚ nie wpłynął raport o przeprowadzonych działaniach zaradczych na terenie gminy.
Fot. Helena Leman
Udostępnij:
- Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook
- Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X
- Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X
- Kliknij, aby udostępnić na Telegramie (Otwiera się w nowym oknie) Telegram
- Kliknij, aby udostępnić na WhatsApp (Otwiera się w nowym oknie) WhatsApp
- Kliknij, aby wysłać odnośnik e-mailem do znajomego (Otwiera się w nowym oknie) E-mail
- Kliknij by wydrukować (Otwiera się w nowym oknie) Drukuj










Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy