Polska zielna

Polska zielna

Pachną, smakują, bogacą. W Unii mogą być naszym hitem, lepszym od wódki i oscypka

Henryk Grobelak martwi się. Wszystko słońcem wypalone. Gdzie on znajdzie dorodne zioła, żeby 15 sierpnia ozdobić jasnogórski obraz. A zbierać będzie tylko z synem Adamem, żadnych innych pomocników nie potrzebuje. Wyłącznie jego ręka znajdzie najzgrabniejsze kłącza.
– Zioła to magia – zapewnia Wojciech Prus-Wiśniewski, który ma prywatne muzeum etnograficzne w Górze Kalwarii. Widzi zioła też religijnie, ale bardziej historycznie. Góra Kalwaria nie będzie konkurować z Zebrzydowską, jednak stąd także wyruszają pielgrzymki. Jego dom i okolica są też przystankiem dla wędrujących na Jasną Górę. Odpoczną i pójdą, a on ułoży wiązankę z dziurawca, mięty, szałwi i piołunu. Taką samą, jaką zbiera się w okolicy od setek lat.
Inaczej zioła widzą botanicy z poznańskiego Instytutu Roślin i Przetworów Zielarskich. Pracownica z 30-letnim stażem nie pamięta takiego ich rozkwitu. Botanicy tłumaczą, że wydłuża się okres wegetacyjny. Kiedyś sezon zaczynał się w okolicach św. Jana, teraz bywa, że w kwietniu już są kwiaty. Polska jest naprawdę zielna.
Potwierdza to dr Jerzy Jambor, przewodniczący Polskiego Komitetu Zielarstwa, absolutnie zakochany w dziurawcu, który jak zaznacza, jest jedyną rośliną o działaniu antydepresyjnym.
Zielarz z Gdańska, Wojciech Biernat, wzdycha, kiedy patrzy na kolorowe, zasuszone grudki, które trzeba zalać wrzątkiem i odczekać kwadrans do wypicia wywaru. – Ludzie są tacy niecierpliwi – złości się. – Brak im zrozumienia. W ziołach widzę siłę, ale chorzy nie chcą jej podnieść.
Z kolei dr Andrzej Karczmarzewski z rzeszowskiego Muzeum Etnograficznego zwraca uwagę, że zioła potrafiły połączyć ogień z wodą, czyli partię z Kościołem. Otóż w latach 50. właśnie na Rzeszowszczyźnie, w ramach buntu, przywrócono zwyczaj święcenia wieńców. Potem państwo się podłączyło (choć Gomułka uznał, że Matce Boskiej Zielnej należy się tylko czarna kartka w kalendarzu) i poświęcony wieniec z kościoła niesiono sekretarzowi partii. Tylko cierpliwe zioła mogły to wytrzymać. Podobnie jedynie ich cierpliwość pozwalała znieść doniesienia w „Trybunie Ludu”, gdy ukuto termin zielnych żniw i donoszono o nich jak o zdobyczy socjalizmu.

Zioło – uklęknij

Różni ludzie, różne regiony kraju, różne zawody, ale wszyscy żyją z ziół, myślą o nich, podziwiają je. A one leczą, dają miłość i pieniądze. Pachną, odurzają, smakują, bogacą. W Unii Europejskiej mogą być naszym hitem, nawet lepszym od wódki i oscypka.
14 sierpnia między południem a pierwszą wspomniany Henryk Grobelak, właściciel firmy ogrodniczej w Częstochowie, ma krótki czas na zielne udekorowanie obrazu Czarnej Madonny. To jedyna godzina, gdy obraz jest zasłonięty. Pan Henryk cieszy się, bo Matka Boska Zielna to duża odmiana po ciągłym biało-żółtym zdobieniu ołtarza. W tym roku postawi jej osiem zielnych wazonów.
Pan Henryk nie używa nazw ziół. Dla niego ważny jest wygląd, to jak się wkomponują w bukiety. I dlatego używa określeń ogólnych, charakteryzujących urodę. Są więc ostki, kolorki, suszki i kwiatki. Ulubionych ziół nie ma. Za to Wojciech Biernat najwyżej ceni dziurawiec. Leczy i ciało, i duszę. Jest naprawdę „uduchowiony”.
– Siłę ziołom daje pełnia lata, wzmacnia ją poświęcenie w kościele – wyjaśnia dr Andrzej Karczmarzewski. I wylicza, że w jego regionie najpopularniejsze są mięta, dziurawiec i krwawnik.
Zdaniem dr. Karczmarzewskiego, Polska jest zielna, bo zioła zawsze były „lekiem na całe zło”. – Zatykano je za krokiew domu, żeby chroniły od piorunów. Wbijano w grzędy kapusty, co powiększało kapuściane głowy. Z kolei w czasie deszczu chroniły ziemniaki od gnicia – wymienia rzeszowski etnograf. – Podczas burzy ziele palono w piecu, bo tylko taki dym rozgonił chmury. Dziwne, ale wiązką kropiono także pierwszą furę gnoju wywożonego w pole. Zioła towarzyszą nam w chwilach ostatecznych. Kładziono je do trumny, byśmy z tego świata odchodzili spokojnie – dodaje.
Uważni etnografowie ciągle znajdują ślady „wiary w zioła”. Na Sądecczyźnie do tej pory rozrzuca się na zagonach wieńce, żeby lepiej rosło.
Wojciech Prus-Wiśniewski uważa, że prawdziwy wianek powinno się uwić z 12 rodzajów roślin, tak jak to nakazywał Zygmunt Gloger. – One są wplątane w naszą wiarę, z nią je utożsamiamy – tłumaczy. – Często przed nimi klęczymy i bardzo dobrze, bo to najszlachetniejsze rośliny, które nam mogą wyprosić łaskę Matki Boskiej.

Zioło – zarabianie

Nie wszyscy myślą tylko o tradycji. Muzeum Wsi Lubelskiej uczy i zarabia. 15 sierpnia jego pracownicy organizują odpust, na którym m.in. sprzedawane są bukieciki z ziół. Ludzie chętnie kupują, bo taka ozdoba jest modna. O tradycji niewielu pamięta. – Zebrane pieniądze przeznaczymy na remont XVII-wiecznego drewnianego kościoła, oczywiście pod wezwaniem Najświętszej Maryi Panny – wyjaśnia Małgorzata Michalska z działu edukacji.
W Muzeum Wsi Kieleckiej hitem jest wnętrze chaty zielarki, także w innych skansenach słyszę, że bez ziół mieliby mniejszą frekwencję, a więc i skromniejsze zarobki.
Za to nie chciała zarobić na ziołach żadna warszawska kwiaciarnia. Nikt nie chciał przyjąć zamówienia na wianek, który 15 sierpnia chciałabym zanieść do kościoła. Przyznawano, że pracownicy nie wiedzieliby, jak się zabrać do kruchych ziół.
Dawniej można było wyżyć z siania i zbierania. Ale przydomowa uprawa ziół, pomysł na bezrobocie, to już przeszłość. Nikt nie utrzyma się ze skromnej uprawy majeranku czy tymianku. Zwyciężyły plantacje. I one też są nadzieją na życie w Unii. Już dziś połowa obszaru, na którym uprawia się zioła w Europie, przypada na Polskę. Zioła mogą być też ucieczką dla rolników. Ciągle słyszymy o nadprodukcji – zbóż, warzyw, owoców. Majeranku czy tymianku nie ma na świecie w nadmiarze. Możemy być potentatami w ich uprawie. A już na pewno jesteśmy nimi w produkcji świetlika (choroby oczu, zapalenie spojówek) i mącznicy (choroby nerek), bo poza Bieszczadami i Białostocczyzną występują coraz rzadziej.
Do boju z zachodnimi firmami ruszyli polscy potentaci. Lubelski Herbapol wprowadza pierwszą w Polsce serię fitofarmaceutyków, czyli gotowych preparatów zawierających wyciągi z kilku ziół. Przygotowane są w płynach i kapsułkach.
Wielkim wygranym na polskim rynku są już od dawna bracia bonifratrzy, którzy żyją z mikstur, przygotowywanych według własnych receptur.
Jednak generalnie nastroje nie są najlepsze. Wśród zielarzy popularna jest teoria spiskowa, zgodnie z którą farmaceuci blokują sprzedaż ziół. Do 2005 r. z mapy mają zniknąć sklepy zielarskie, zastąpią je zielarsko-medyczne. Zielarze martwią się, czy wystarczą ich dyplomy z kursów lub techników. Są niepewni jutra, bo nie stanowią silnej grupy. W Sejmie nie mają swojego lobby, a Polski Związek Zielarski nie przebija się do władz. Jedno jest pewne – jeśli zielarze chcą wygrać w Unii, nie mogą liczyć tylko na urodę zasuszonych bukietów. Trzeba kupić nowe maszyny, wdrożyć technologie, produkować leki.
Bo zielarze potrafią się dostosować do nowych czasów. Od kilku lat organizowane są konkursy na roślinę roku. Ogłoszenie wyników następuje w Dniu Zielarza, w Wielkopolskich Klękach, oczywiście 15 sierpnia. W zeszłym roku hitem został aloes.

Zioło – wylecz się

Znając lenistwo pacjentów, Wojciech Biernat informuje, które zioła i w jakich opakowaniach można kupić. Najwyżej ceni chmiel, melisę, serdecznik i męczennicę. Ale ludzie popiją wywary i przerzucają się na tabletki. Połykanie dwa razy dziennie jest łatwiejsze. Poza tym zniechęcają ich coraz częstsze alarmy o szkodliwości naturalnych metod.
Zioła szkodzą? Dr Jerzy Jambor nie znosi takich teorii. – Woda jest życiem – tłumaczy – a w nadmiarze niszczy. Tak samo jest z ziołami.
Jest jeszcze inny argument. Ten, kto stosuje zioła, zaczyna się w ogóle inaczej odżywiać. Wybiera surówki, mniej gęste sosy i ciemne pieczywo. – Zioła pasują do zdrowego odżywiania – zapewnia Maja Błaszczyszyn, autorka wielu bliskich natury książek kucharskich. – A do tego wzmacniają.
Wojciech Biernat podkreśla, że nie należy do tych, którzy chcą zastępować lekarzy. On nawet napędza im klientów. – Jeżdżę po wioskach – tłumaczy. – No i często jest tak, że przychodzi do mnie kobieta. Gołym okiem guz na piersi widzę. O żadnych ziołach nie ma mowy, tylko proszę, żeby szybko szła do onkologa.
Dr Jerzy Jambor uważa, że stosunki między lekarzami a zielarzami zaczynają się cywilizować. Leki roślinne poddawane są takim samym rygorom jak „normalne”, są badane klinicznie, a produkcja szczegółowo kontrolowana. W 1999 r. ówczesny Instytut Leków dokonał kontroli całego rynku. Wiele preparatów wypadło z obiegu.
Jednak pomimo wojny między lekarzami a zielarzami doszło do pewnego porozumienia – ustalono, że wspólny będzie następujący pogląd: zioła stosowane w chorobach przewlekłych pomagają, ale nigdy nie zastąpią kardiochirurga czy onkologa.
Zarzutów wobec ziół jest coraz więcej. W powszechnym odczuciu „ziołowe” oznacza „nieszkodliwe”. Tymczasem bywa, że zmieniają działanie leku na receptę, uczulają, zaburzają funkcjonowanie organizmu. Specjaliści wyliczają: zaburzają metabolizm, powodują zbyt dużą lub zbyt małą krzepliwość krwi, zakłócają pracę serca. Powikłania bywają zdumiewające. Dziurawiec osłabia działanie tabletek antykoncepcyjnych, zbyt długie zażywanie uodparniającej jeżówki daje efekt odwrotny – ciągłe przeziębienia, czosnek, imbir i miłorząb japoński obniżają krzepliwość krwi, a więc powinny ich unikać osoby przed operacjami, wiesiołek szkodzi przyjmowany z lekami przeciwpadaczkowymi. Lista przykładów jest spora. – Niektóre rośliny po długich badaniach okazały się obojętne. Takie są wrzos, ostrzeń czy ostróżka. Z kolei stosowany przez stulecia przeciwkaszlowy kopytnik jest się toksyczny – zawiera substancje rakotwórcze – mówi dr Jerzy Jambor.
Zachować należy złoty środek. Nieżyjący już prof. Jerzy Lutomski z Poznania (płaczą po nim wszyscy zielarze) w swojej pracy „Ziołolecznictwo w chorobach wewnętrznych” wyliczył, że powikłania występują u ok. 1% zażywających leki naturalne i u ok. 5% łykających syntetyczne.
Jednak jakkolwiek byśmy weryfikowali swoje zaufanie, to jest kilka roślin, które od wieków korzeniami trzymają się tronu. – Wielka piątka to dziurawiec, rumianek, mięta, melisa i szałwia – wylicza dr Jerzy Jambor.
Wschodzące gwiazdy to kozieradka pospolita i słonecznik bulwiasty, które mogą być stosowane u osób zagrożonych cukrzycą. Smutne są za to wiadomości dla wielbicieli piwa. Chmiel usypia, ale tylko w piwie bezalkoholowym. Za to wiecznym przebojem jest kozłek lekarski, bo Polska to największy producent waleriany na świecie.
Księża mówią, że zioła są dobre tylko dla ludzi uczciwych i cierpliwych. Ojcowie z Jasnej Góry już nie patrzą Grobelakom na ręce. Mówią, że mężczyźni mają dar od Boga, który pozwala im zdumiewająco pięknie ułożyć kwiaty i zioła. A w dary od Boga jego słudzy ingerować nie powinni. Co innego odwiedzający jasnogórski klasztor. Niektórzy dzwonią do Grobelaków z zachwytem, inni zawiadamiają, że uroda bukietów zaczyna więdnąć.
Henryk Grobelak już 24 lata układa bukiety na Jasnej Górze. Wojciech Biernat leczy ziołami od 30 lat. Wojciech Prus-Wiśniewski uważa, że zioła to kawałek historii Polski, a więc całe jego długie życie. Dr Jerzy Jambor bada je od 27 lat, ale ciągle poznaje nowe zalety uspokajającego chmielu i złocienia, który okazał się świetny na migrenę.
Bo zioła dają zdrowie, miłość i pieniądze. Ale dopiero po wielu latach wierności.


Jak głosi legenda, w pustym grobie Maryi znaleziono kwiaty i zioła (podobno najwięcej było tymianku, zwanego dziś zielem Matki Boskiej), stąd święto 15 sierpnia poza oficjalną nazwą Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny nosi o wiele bardziej swojskie miano Matki Boskiej Zielnej.
Jednak ślady zielnych obyczajów znajdziemy również w obrządkach pogan. Na zakończenie prac gospodarskich składali bóstwom dary, m.in. z ziół, by zapewnić sobie dobrobyt. Te pokłony i prośby odbywały się właśnie w połowie sierpnia.


* Przeciętny Polak przeznacza w ciągu roku ok. 5 dol. na leki ziołowe, mieszkaniec Europy osiem razy więcej.
* Ponad połowa Polaków przy lżejszych dolegliwościach leczy się domowymi sposobami, w tym ziołami.
CBOS 2001


Ziołowa apteczka
Dziurawiec – naturalny środek przeciwdepresyjny.
Kocimiętka – obniża gorączkę, powstrzymuje wymioty.
Korzeń waleriany – na lepszy sen i opanowanie niepokoju.
Kozieradka – obniża gorączkę.
Krwawnik – redukuje gorączkę i dreszcze.
Mięta – likwiduje bóle głowy i żołądka, pomaga przy mdłościach, pobudza myślenie.
Melisa – uspokaja, usypia, stosowana przy przewlekłym zmęczeniu.
Nagietek – zewnętrznie: rany, łuszczyca, trądzik, wewnętrznie: przy problemach układu trawiennego.
Rumianek – podrażnienia skóry i niewielkie rany, przy rozstroju żołądka, na bezsenność i jako okłady na opryszczkę.
Szałwia – stosowana do płukania gardła, łagodzi ból, pomaga też przy zaburzeniach trawienia.
Tymianek – brak apetytu, problemy układu trawiennego.


Piołun wspomaga trawienie i czyści krew, jest więc znakomity na wodną puchlinę. Działa dalej skutecznie na chorych umysłowo i pomaga w cierpieniach pęcherza.
„Kalendarz dla Zdrowych i Chorych” – 1892


Zioła w zodiaku
Każdemu w dniu jego urodzin, można przypisać zioło, które będzie dla niego najskuteczniejsze
Ryby – babka lancetowata
Baran – mlecz
Byk – nagietek
Bliźnięta – podbiał
Rak – rumianek
Lew – dziurawiec
Panna – cykoria
Waga – krwawnik
Skorpion – tatarak
Strzelec – pokrzywa
Koziorożec – żywokost
Wodnik – melisa

 

Wydanie: 2003, 33/2003

Kategorie: Kraj

Komentarze

  1. MagicznyOgród
    MagicznyOgród 2 listopada, 2015, 18:56

    Zioła – fascynująca sprawa. Warto wiedzieć, że w Polsce uprawia się około 16-20% światowej produkcji ziół. Jesteśmy potęgą!

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy