Notes dyplomatyczny

Notes dyplomatyczny

Czy w MSZ urzędnicy żyją pomówieniami Antoniego Macierewicza? Raczej nie. A może troskają się, kiedy prezydent Kaczyński spotka się z prezydentem Putinem? Na tyle lat naprzód w dzisiejszych czasach się nie myśli. Cóż więc MSZ-etowców zajmuje dziś najbardziej? Ano to, czego nie ma – narada ambasadorów, którą minister Fotyga odwołała. Niemal w ostatniej chwili.
Od kilku ładnych lat, latem, MSZ organizowało kilkudniową naradę, na którą przyjeżdżali z całego świata ambasadorowie RP. Wysłuchiwali oni wystąpień prezydenta, premiera, niektórych ministrów, szefów służb specjalnych i oczywiście szefa MSZ. Między wystąpieniami trwały dyskusje, rozmawiano o celach polskiej polityki zagranicznej, a także o środkach, którymi można je realizować. Tworzono panele tematyczne, a także regionalne.
To było wielkie halo, jak najbardziej potrzebne. Ambasadorom, bo z pierwszej ręki dowiadywali się, czego się od nich oczekuje i jakie są założenia i aktualne cele polskiej dyplomacji. A także decydentom – bo od osób kompetentnych mogli się dowiedzieć, co w polskiej polityce szwankuje.
Rzecz była nie do przecenienia – mamy konflikt na Bliskim Wschodzie, mielibyśmy więc szansę zgromadzenia w jednej sali najlepszych w Polsce specjalistów od tego regionu i ludzi, którzy tę politykę planują i realizują. Czegóż więcej trzeba?
Przy okazji ambasadorowie mogli załatwić dziesiątki spraw – w centrali MSZ, a także w najważniejszych urzędach. No i wymienić doświadczenia z kolegami.
W sumie – narady dobrze służyły Polsce i polskiej dyplomacji. I nie ma czemu się dziwić, bo w szanujących się państwach już od lat są normą.
Więc w MSZ się zastanawiają: dlaczegóż to minister Fotyga w tym roku naradę odwołała?
Odpowiedzi jest kilka. Jedna narzuca się sama: a co prezydent i premier, a także szef WSI, nie mówiąc o samej pani minister Fotydze, mieliby ambasadorom do powiedzenia? Jakież to przemyślenia? Że Polska to dobry kraj, tylko sąsiadów ma złych? Że większość ambasadorów jest na liście do odwołania? I że najchętniej to prezydent nie rozmawiałby z nimi, tylko wręczył im wymówienia? Że nie ufa się nikomu?
Dla państwa, które nie ma polityki zagranicznej, narady na temat polityki zagranicznej są bez sensu (bo o czym tu rozmawiać?) – więc z tego punktu widzenia patrząc, decyzja pani minister Fotygi była decyzją słuszną. Tylko że jej kolejną konsekwencją powinna być dymisja samej pani minister, albo też zmiana nazwy MSZ. Na przykład na Biuro Prezydenta ds. Zagranicznych (ze szczególnym uwzględnieniem wyjazdów i ochrony czci). Bo, zdaje się, do tego MSZ jest sprowadzany.
PS
A przy okazji potwierdziła się zasada, że nie warto być nadgorliwym. Bo do kraju, w przewidywaniu narady, przyjechało kilkunastu ambasadorów. Zakładając, że kilkanaście dni poświęcą na sprawy prywatne, a resztę na naradę. I zakładając przy tym, że MSZ zwróci im pieniądze za bilet lotniczy, bo narada to przecież delegacja… Nic z tych rzeczy! Więc za bilety muszą zapłacić z własnej kieszeni. Dobrze, że przeloty lotnicze tanieją…

Wydanie: 2006, 35/2006

Kategorie: Kraj
Tagi: Attaché

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy