Parlament to takie małe miasteczko, w którym każdy się zna W porównaniu z poprzednią kadencją ten Sejm ma o wiele większe możliwości zabłyśnięcia, niestety, w negatywnym tego słowa znaczeniu. – Nigdy wcześniej nie było na Wiejskiej takiej egzotyki. Do tej pory były to jakieś grupki wewnątrz partii, teraz to całe ugrupowania – mówi się w sejmowych kuluarach. We wspomnieniach doświadczonych parlamentarzystów niegdyś taką „folklorystyczną” partią było PSL, teraz ugrupowanie umiarkowane, bez skłonności do dziwacznego zachowania. – Peeselowcy zrobili dużo, aby poprawić swój wizerunek – ocenia jeden z naszych rozmówców. – Mieli okropne kompleksy. Kiedyś w „Wiadomościach” pokazano relację z ich konferencji prasowej. Na materiale przez moment były pokazane same nogi i buty ludowców. „Chłopi” strasznie się wściekli. Uznali, że to taka aluzja, że im słoma z butów wystaje. Teraz PSL to partia szacowna, a koloryt obecnej kadencji Sejmu nadają Samoobrona i Liga Polskich Rodzin. Ta ostatnia jednak nieco rozczarowała. Politycy nieoficjalnie stawiali, że to właśnie przedstawiciele Ligi zdynamizują parlament. – Wszyscy myśleli, że będziemy latać z nożem w zębach. A tu nic z tego – stwierdza Zygmunt Wrzodak, poseł LPR, właściciel najpiękniejszej wizytówki w Sejmie – czterostronicowej, na dodatek ze zdjęciem. Przedstawiciele LPR słyną natomiast z płomiennych przemówień, ale – co ciekawe – głównie w obecności dziennikarzy. – Na komisjach są tacy cichutcy. Nie chce im się zdzierać gardeł bez publiki – oceniają koledzy z innych ugrupowań. O potencji tkwiącej w posłach Ligi może świadczyć przypadek Antoniego Stryjewskiego, który wdał się w bójkę z przewodniczącym UW, Władysławem Frasyniukiem. Stryjewski twierdził, że został zaatakowany, a – wbrew przywiązaniu do wartości religijnych – nie jest skory do nastawiania drugiego policzka. Kto rzeczywiście zaczął, trudno dociec, bo Frasyniuk też utrzymuje, że nie on. Rzecz wprawdzie miała miejsce w telewizji, ale nikt nie zdążył uwiecznić tego zdarzenia na taśmie. Sejmowym „chłopcem do bicia” okazał się jednak poseł z Samoobrony. Waldemar Borczyk właściwie nie wyróżnił się niczym innym poza tym, że zawsze obrywa. W kuluarach śmieją się nawet, że jeśli rozchodzi się wieść o poturbowaniu kogoś z immunitetem, to z pewnością tym kimś okaże się niepozorny i lichej postury Borczyk. Najbardziej barwnym posłem jest zdecydowanie Andrzej Lepper. Przyznają to zarówno zapatrzeni w byłego wicemarszałka zwolennicy, jak i koledzy z innych klubów. Choć ci ostatni bynajmniej o takiej sławie nie marzą. Jego wystąpienia uznane zostały za największe wydarzenie w dotychczasowej pracy Sejmu. To blokowanie mównicy, ten własny aparat nagłaśniający, te oskarżenia rzucane na sali plenarnej – przedstawicielom Samoobrony aż łza się kręci na samo wspomnienie natchnionych akcji ich szefa. Do historii polskiego parlamentaryzmu przejdzie on też jako pierwsza osoba (w III RP) wykluczona z obrad Sejmu (niestety, nie na stałe, jak dodają złośliwi). To także jedyny poseł mający swoją świtę towarzyszącą mu niemal na każdym kroku. Przewodniczący samotnie chadza chyba tylko do ubikacji. No, może jeszcze na basen. To właśnie na życzenie Leppera, który jest miłośnikiem pływania, basen zaczęto otwierać o 6.30, a nie o 7 rano. Pewnym zaskoczeniem dla osób oglądających wcześniej Leppera tylko w ubraniu jest to, że jest on opalony wyłącznie na twarzy, reszta ciała pozostaje śnieżnobiała. Według sejmowych plotek, opalenizna przewodniczącego to nie efekt jego spotkań z ludem, ale nadużywania samoopalacza. Podobno wizażysta zmartwiony czerwonym odcieniem policzków szefa Samoobrony doradził mu smarowanie się tym brązującym kosmetykiem. Rozczarowano się ledwo zauważalną aktywnością Platformy Obywatelskiej. Złośliwe uśmieszki wywołuje z kolei nadmierna aktywność klubu braci Kaczyńskich. Nie ma chyba dnia, a już na pewno tygodnia, aby posłowie PiS nie zorganizowali jakiejś konferencji prasowej. Ich oddźwięk jest jednak mizerny. Alkohol a sprawa polska Wyskokowe trunki niejednego już sprowadziły na manowce i posłowie nie są tu chlubnym wyjątkiem. Największy – do tej pory – skandal w oparach alkoholu wywołał poseł Tomasz Mamiński, członek Komisji Integracji Europejskiej, Polityki Społecznej i Rodziny. Raczył się on beztrosko winkiem w sejmowej restauracji Hawełka, gdy usłyszał w pobliżu język niemiecki. Poseł Mamiński poczuł w sobie narodowego ducha, nic, że nieco zamroczonego alkoholem, i zapragnął naubliżać austriackiemu – jak
Tagi:
Joanna Tańska









