Prawnicy na bruk?

Prawnicy na bruk?

W tworzenie prawa zaangażowane są setki osób. Tej armii umknęło, że pozwolili wyrzucać ludzi na ulicę Eksmisja donikąd – jak wolą mówić komornicy – będzie możliwa od 17 listopada. Tego dnia bowiem upływa rok od wyroku Trybunału Konstytucyjnego uchylającego par. 4 art. 1046 kodeksu postępowania cywilnego. Rok, o który parlament poprosił sędziów, aby przygotować następcę przepisu chroniącego przed utratą dachu nad głową. Rzeczony paragraf stanowił o konieczności znalezienia pomieszczenia tymczasowego dla eksmitowanych, którym wyrok eksmisyjny nie przyznawał prawa do lokalu socjalnego. Przepis wprowadzono w nowelizacji kpc z 2005 r. Idea noweli była szczytna – w dużym europejskim kraju, szanującym międzynarodowe konwencje praw człowieka, nikt nie będzie wyrzucany na ulicę. – Przepis zadziałał skutecznie, bo od momentu jego wprowadzenia nikogo nie udało się eksmitować donikąd – RPO otrzymywał skargi od osób, które uzyskały nakaz eksmisji za przemoc w rodzinie, ale nie mogły go wyegzekwować z powodu braku lokalu zastępczego. W wyniku wadliwej konstrukcji przepisu doszło de facto do całkowitego zablokowania realizacji wyroków eksmisyjnych – mówi Kamila Dołowska z Biura Rzecznika Praw Obywatelskich. Mąż niestety musi zostać – Sytuacja, z którą z racji zawodu spotykamy się dosyć często – dodaje Rafał Fronczek, prezes Krajowej Rady Komorniczej. – Kobieta chce usunąć z mieszkania byłego męża. Składa wniosek o wszczęcie egzekucji, ale dłużnikowi nie przyznano w wyroku prawa do lokalu socjalnego. Wówczas komornik musi wstrzymać dokonanie czynności i zapytać gminę, czy dysponuje tymczasowym pomieszczeniem. Odpowiedź przychodzi oczywiście odmowna, kobieta również nie dysponuje takim pomieszczeniem, a dłużnik nie ma interesu szukać jakiegokolwiek lokalu. Taką eksmisję trzeba wstrzymać – mówi Fronczek. Doszło do kompletnego paraliżu decyzyjnego, bo nikt nie poczuwał się do obowiązku znalezienia lokalu tymczasowego, skoro przepis nakładał go na trzy strony jednocześnie – gminę, dłużnika i wierzyciela. Wykonanie przepisu w praktyce przypominało kurs psychologii stosowanej: choć de iure musieli wszyscy, de facto nie musiał nikt. Wydawałoby się, że ustawodawca nie wymaga zbyt wiele: pomieszczenie tymczasowe musi się nadawać do zamieszkania, zapewniać minimum 5 m kw. powierzchni na osobę i znajdować się w tej samej miejscowości lub pobliskiej, „jeśli nie spowoduje to pogorszenia warunków życia zakwaterowanych”. Pomieszczenie powinno być ogrzewane, oświetlone naturalnie i sztucznie, natomiast nie musi być wyposażone w bieżącą wodę ani ustęp, te bowiem mogą znajdować się na zewnątrz. Musi też istnieć możliwość instalacji urządzeń do gotowania posiłków. Gminy, w których na lokal socjalny czeka się latami, nie były w stanie wykroić z własnych zasobów mieszkaniowych takich minimów (w Szczecinie czeka się na podobny lokal pięć lat). Obywatele, zdesperowani inercją aparatu samorządowego, wzięli sprawy w swoje ręce, zaskakując przy tym po raz kolejny kreatywnością. Skoro państwo nie było w stanie znaleźć dłużnikom miejsca, zaczęli szukać go sami. Nie płacisz? Do hotelu! Propozycje lokali tymczasowych padające na salach sądowych musiały wprowadzić w osłupienie niejednego arbitra. Jeśli ktoś miał gdzieś rozpadającą się drewnianą chałupinę, zgłaszał ją jako pomieszczenie tymczasowe. Wiele domków działkowych także spełnia wymienione wyżej wymagania, te dotyczące powierzchni często z nawiązką. Chcącym wyeksmitować dłużnika na daczę sądy studziły głowy orzecznictwem Sądu Najwyższego, jasno definiującym działkowe budowle jako niezdatne do zamieszkania. Sędziowie byli też sceptyczni wobec eksmisji do garaży. Jeszcze inni zaczęli traktować przepis niezwykle dosłownie. Otóż nakazywał on „wskazanie” pomieszczenia tymczasowego, nie dotykając w ogóle kwestii prawa wierzyciela do lokalu. Taka interpretacja dawała znacznie szersze pole manewru, bo przecież 5 m kw., okno, żyrandol, gniazdko na prąd i ustęp na zewnątrz można znaleźć w byle hotelu. Sędziowie musieli się pochylić także nad takimi propozycjami i o ile działkowe budki mogli wykluczyć, posiłkując się orzecznictwem wyższych instancji, o tyle pokoje hotelowe stanowiły dla prawa białą plamę. W jednej z takich spraw warszawski sąd ocenił, że eksmitowanego można tymczasowo osiedlić w hotelu, spełnia on bowiem wszystkie wymogi nakładane przez ustawę o ochronie lokatorów, a nawet znajduje się w tej samej miejscowości i w tej samej dzielnicy. Inne zdanie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2011, 34/2011

Kategorie: Kraj