Prezydent z twarzą pokerzysty

Prezydent z twarzą pokerzysty

Obama w opinii najbliższych współpracowników prowadzi naradę, zachowując się jak sędzia na sali sądowej Jonathan Alter, historyk i publicysta „Newsweeka”, przeprowadził ok. 200 wywiadów z różnymi osobistościami z waszyngtońskiego establishmentu na temat prezydenta Baracka Obamy i jego polityki. Wśród rozmówców byli m.in. sam Obama, wiceprezydent Joe Biden, kongresmeni, senatorowie oraz najbliżsi współpracownicy prezydenta w Białym Domu. Rezultatem tak bogatego materiału jest opublikowana niedawno w Nowym Jorku książka „The Promise” („Obietnica”) z podtytułem „Prezydent Obama, rok pierwszy”. Faktycznie autor ocenia rok i kwartał prezydenta Obamy. Książka daje wgląd w mechanizm funkcjonowania Białego Domu. Autor ocenia prezydenta, jego osobowość, jego sukcesy i porażki, opisuje szczegóły dyskusji w gronie prezydenckich doradców, pokazuje różnice zdań w łonie rządu USA. Innymi słowy jest to książka przedstawiająca Biały Dom od strony politycznej kuchni. Książka oparta na solidnej bazie źródłowej. Niekonwencjonalny polityk Alter określa Obamę mianem niekonwencjonalnego polityka, który nie przywiązuje wagi do precedensów ustanowionych przez poprzedników na fotelu prezydenckim. Obama w opinii swych najbliższych współpracowników prowadzi naradę, zachowując się jak sędzia na sali sądowej. Zadaje pytania, oczekując konkretnych odpowiedzi. Początkowo na posiedzenia gabinetu poszczególni szefowie resortów przychodzili w otoczeniu ekspertów, którzy siedzieli z tyłu stołu za swoimi szefami. Obama szybko zorientował się, że eksperci udzielają bardziej fachowych odpowiedzi niż ministrowie i coraz częściej bezpośrednio do nich się zwracał. Współpracownicy zauważyli, że prezydent nie zawsze zgadza się z tymi, którzy mówią najgłośniej i mają opinię najmądrzejszych. W rezultacie ministrowie ograniczyli liczbę osób im towarzyszących. Swoim zachowaniem Obama stwarza wrażenie, że traktuje wszystkich uczestników narady jak kolegów. Wsłuchuje się uważnie w to, co każdy ma do powiedzenia, ale nie lubi gadulstwa. Często spogląda na zegarek, mówiąc: „Koledzy, zostało nam 20 minut. Oto jak chcę wykorzystać te 20 minut”. Pewnego razu, gdy wielogodzinna dyskusja w Białym Domu w gronie doradców przeciągała się i uczestnicy nie mogli uzgodnić stanowiska, zniecierpliwiony Obama wstał i powiedział: „Wychodzę do fryzjera. Jak wrócę, oczekuję od was konkluzji”. Obama nie lubi wracać do przeszłości. Uważa, że polityka w swej istocie jest działaniem na teraźniejszość i jest skierowana ku przyszłości. Dlatego jest przeciwny porównywaniu wojny w Afganistanie z wojną w Wietnamie. Jego zwolennicy zarzucali mu, że za mało krytykuje politykę swego poprzednika George’a W. Busha. Obamę cechuje elastyczność. Jeżeli pojawią się nowe informacje, gotów jest zmienić wcześniej podjęte decyzje. Dlatego oczekuje od współpracowników, aby dokładnie badali wiarygodność informacji, jakie otrzymują z różnych źródeł, zwłaszcza informacji pochodzących z zagranicy. Niektórzy doradcy – pisze Alter – zachowują się oportunistycznie. W kontrowersyjnych sprawach chcieliby być po stronie, po której opowie się prezydent. Dlatego Obama zachowuje w takich dyskusjach twarz pokerzysty, aby zachęcić współpracowników do autentycznej burzy mózgów i swobody wypowiedzi. Czasami na zakończenie narady zarządza głosowanie nad stanowiskiem, chociaż nie traktuje wyniku jako obowiązującego dla niego. Pozwala mu to jednak przewidywać, jak konkretna decyzja może być odbierana później przez opinię publiczną. Czasami Obama na zakończenie narady mówi: „OK, koledzy. Oto, co ja myślę na ten temat i co zamierzam zrobić w tej sprawie”. W niektórych sytuacjach kończy naradę potrzebą dalszych studiów nad daną sprawą. Obama lubi pracować w koszuli z krótkimi rękawami. W przeciwieństwie do wielu poprzedników nie lubi przesiadywać w Gabinecie Owalnym, który uważa za złotą klatkę. Rzadko wzywa doradców do swego gabinetu. Jeżeli ma sprawę, idzie do biura współpracowników. Siada naprzeciw ich biurka i z nogami na biurku omawia z nimi różne kwestie. Dzień pracy prezydenta Normalny dzień pracy w Białym Domu zaczyna się o godz. 7.30, kiedy kilkunastu najważniejszych współpracowników zbiera się w biurze szefa personelu Białego Domu, Rahma Emanuela. O godz. 8.15 jeszcze większe grono doradców spotyka się w Sali Roosevelta w celu omówienia bieżących spraw i zadań. Michelle, żona prezydenta, o godz. 6 rano ćwiczy w sali gimnastycznej. Nieco później przyłącza się do niej mąż. Przy śniadaniu prezydent przegląda „New York Timesa”, „Washington Post”, „Wall Street Journal” oraz „USA Today”. O 9.15

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2010, 36/2010

Kategorie: Świat