Prokuratorze, kim jesteś?

Prokuratorze, kim jesteś?

Konflikt prokuratorów generalnych to tylko namiastka tego, co się dzieje w prokuraturze W tle konfliktu między prokuratorem generalnym Andrzejem Seremetem a szefem prokuratury wojskowej gen. Krzysztofem Parulskim toczy się dyskusja o stanie i przyszłości polskiej prokuratury. Minister sprawiedliwości Jarosław Gowin uważa, że jej autonomia poszła za daleko i trzeba zwiększyć demokratyczną kontrolę nad prokuraturą, a rząd powinien mieć realny wpływ na kierunki polityki karnej. Prokuratorzy uważają natomiast, że niezależność prokuratury jest za mała. Z ankiety przygotowanej na zlecenie prokuratora generalnego pod koniec zeszłego roku wynikało, że spośród 4,4 tys. prokuratorów wszystkich szczebli i pionów jedynie 218 uznało, że obecne regulacje wystarczająco gwarantują ową niezależność. Większość była zdania, że takich gwarancji nie ma. Wskazywano przy tym na potrzebę umieszczenia zapisów o prokuraturze w konstytucji oraz zapewnienia jej autonomii finansowej. Jaki zatem jest stan polskiej prokuratury, jak oceniana jest jej praca? Czy podział prokuratorów na ziobrystów i platformersów będzie latami rozsadzał prokuratury wszystkich szczebli i czy można temu przeciwdziałać? Czy awanse w tej instytucji będą zależeć od politycznego poparcia kandydatów zamiast od oceny ich rzeczywistego dorobku? I czy niezależność prokuratorów automatycznie oznacza ich bezkarność? To są pytania, które zadają sobie nie tylko ci, którzy mieli do czynienia z prokuratorami. Ziobryści i inni Chyba nigdy w przeszłości nie było tak głębokich różnic, dzielących osoby mające wpływ na funkcjonowanie prokuratury. Andrzej Seremet, gdy powoływano go na obecne stanowisko, mówił, że prokuratura potrzebuje zmian, a nie rewolucji. Jej niezależność zaś „nie oznacza niezależności od sumienia i zdrowego rozsądku”. Nie udało mu się zrealizować większości z zapowiadanych dwa lata temu pomysłów. Zwłaszcza najistotniejszego – umocowania prokuratury w konstytucji, że nie wspomnę o zapewnieniu prokuratorom godziwych warunków pracy i przyspieszeniu tempa prowadzonych postępowań przygotowawczych. Zmorą prokuratury stały się przecieki do mediów, związane z głośnymi postępowaniami. Ich źródeł – mimo wszczynanych postępowań – nie sposób było ustalić. Wbrew deklaracjom prokuratora Seremeta o apolityczności i merytorycznych zasadach doboru kadry w podległych mu jednostkach utrwalił się podział na „ziobrowych” i „resztę”. Prokuratorzy sobie nie ufają, co siłą rzeczy odbija się na ich pracy. Wielu starszych, doświadczonych prokuratorów nie może się pogodzić z arogancją młodszych kolegów, którzy zasłaniając się „niezależnością”, lekceważą ich uwagi. Za największy błąd Seremeta uważają oni utrzymanie wpływów w Prokuraturze Generalnej osób, które błyskawiczne kariery zawdzięczają Zbigniewowi Ziobrze. Wielu po cichu liczyło, że ustawa z 9 października 2009 r. wprowadzająca rozdział funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego przywróci porządek. Każdy miał w pamięci to, co działo się za rządów obecnego lidera Solidarnej Polski. Areszty wydobywcze, spektakularne konferencje prasowe, awanse młodych, niedoświadczonych prokuratorów, wysokie nagrody pieniężne, nagrywanie rozmów i donosy na kolegów… Wszystko to skutecznie zniszczyło wiarę, że ciężką pracą można w prokuraturze do czegoś dojść. Starsi prokuratorzy dobrze wiedzieli, jaki będzie finał głośnych „medialnych” postępowań, takich jak śledztwa w sprawie mafii paliwowej czy afery gruntowej. Już sam proces wyłaniania prokuratora generalnego w styczniu 2010 r. nie pozostawił złudzeń co do tego, że wszystko zostanie po staremu. Wśród kandydatów, którzy stanęli przed Krajową Radą Sądownictwa, trzech jednoznacznie kojarzono z osobą PiS-owskiego ministra – byli to prokuratorzy: Marek Pasionek, Bogdan Święczkowski i Jerzy Engelking. Na najpoważniejszego gracza wyrósł ówczesny prokurator krajowy Edward Zalewski, cieszący się jakoby poparciem wicepremiera Grzegorza Schetyny. W tych okolicznościach kilku doświadczonych i mających niekwestionowany autorytet prokuratorów, mimo namów kolegów, zrezygnowało z kandydowania. Wybranie sędziego Andrzeja Seremeta przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego wydawało się wówczas rozwiązaniem kompromisowym, tym bardziej że był on osobą spoza środowiska. Szybko się okazało, że nowy prokurator generalny gwarantował „grubą kreskę”. Gdy w marcu 2010 r. Rada Prokuratorów przy Prokuratorze Generalnym opiniowała kandydatów do nowej prokuratury, sześciu „ziobrowych”: Dariusz Barski, Jerzy Engelking, Marzena Kowalska, Andrzej Kryże, Robert Hernand i Józef Giemza otrzymało negatywne opinie. Jakież było zaskoczenie, gdy Seremet powołał na swoich zastępców prokurator Marzenę Kowalską i prokuratora Roberta Hernanda. Przypomniano, że w 2007 r., gdy Hernand pełnił obowiązki prokuratora apelacyjnego we Wrocławiu, tamtejsze zgromadzenie prokuratorów w tajnym

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 05/2012, 2012

Kategorie: Kraj