Przedmóżdże mózgu

Od niepamiętnych czasów zajęciem po­etów było porównywanie czegoś do czegoś innego. Wzdychali do nadobnych niewiast, co miast twarzy miały lica, jako krew z mlekiem, dysponowały koralami za­miast ust, spomiędzy których lśniły perełki; zawsze można zęby nałogowej palaczki do pereł porównać, bywają przecież czarne perły. Diamenty w charakterze oczu rzucały oślepiający blask. Te wspaniałości natura osadziła na łabędziej szyi – poeta mógł mieć na myśli w szczególnych przypadkach upierzenie lub obrzydliwą giętkość czegoś zbyt długiego. Wysoko pod szyją usadowiły się jabłuszka mleczne. Do tego kibić osy, płodne jak ziemia łono, które jest w stanie sprostać życzeniu “co rok prorok”. Jednym słowem, inkrustowany potwór. A jak który poeta był zboczeńcem pedałem (nowa terminologią badacza owadzich nogów Niesiołowskiego będzie naszym posa­giem wniesionym do Unii Europejskiej przez nas, czyli PRZEDMÓŻDŻE chrześci­jaństwa), jak niejaki Szekspir, to pisał sone­ty tak zagmatwane, że do dziś szekspirolodzy nie potrafią ustalić, które poświęcone (!) są kobiecie, które młodemu, pięknemu przyjacielowi. Kto jest rywalem Szekspira, kto kogo z kim zdradził, nie dojdziesz czło­wieku. Kto jest adresatem dedykacji? Kim jest pan W.H.? Czy to piękny przyjaciel autora? Nikt nam nie odpowie,

Ten artykuł jest dostępny tylko dla subskrybentów.
Wydanie: 2000, 31/2000

Kategorie: Felietony