Przeklęte słowo: hipokryzja – rozmowa z pisarzem Michałem Zygmuntem

Przeklęte słowo: hipokryzja – rozmowa z pisarzem Michałem Zygmuntem

Odpowiedzialna prowokacja może zmienić świat Z pisarzem Michałem Zygmuntem rozmawia Bronisław Tumiłowicz Kiedy sięgnie się po pańską powieść „Lata ulicznych”, uwagę zwracają dwie rzeczy: mocne zakorzenienie w polskiej rzeczywistości i ogromny rozrzut tematyczny – polityka, obyczaj, kultura, historia, media, edukacja, wojsko itd. Jedna z początkowych sekwencji odnosi się np. walk do przedszkola i pierwszych traumatycznych doświadczeń małego człowieka. Czy jest pan zwolennikiem tezy, że im wcześniej dziecko zostanie wdrożone w system edukacji, tym lepiej dla jego rozwoju? – Badania wskazują na zwiększenie szans edukacyjnych dzieci uczęszczających do przedszkoli, a następnie poddanych wcześniejszemu obowiązkowi szkolnemu. Poza tym, im wcześniej dziecko trafi do szkoły, tym matki mają większe szanse na kontynuowanie kariery zawodowej. CZYM SKORUPKA ZA MŁODU NASIĄKNIE… Jaką rolę w wychowaniu nowego człowieka odgrywa telewizja – zwłaszcza publiczna, o którą toczą się nieustanne boje? Pańskie pokolenie i młodsze biorą chyba rozbrat z telewizją i korzystają wyłącznie z komórki i komputera. Czy tak musi być? – Jestem sceptyczny wobec pokoleniowych generalizacji. Telewizja czy internet to po prostu narzędzia służące nauce i rozrywce, dostępne dla wszystkich, wystarczy tylko chcieć. Nie wierzę w hipotezy o rychłej śmierci drukowanej prasy i książek, telewizji czy przemysłu muzycznego. Potwierdza to przykład tego ostatniego – mało kto kupuje płyty, ale ta gałąź rynku trzyma się świetnie. Podobnie będzie z telewizją, młodzież ma do dyspozycji przecież mnóstwo kanałów, które są przeznaczone wyłącznie dla niej. Jaki wpływ na wychowanie młodego pokolenia ma udział polskich żołnierzy w tzw. misjach pokojowych? – Destrukcyjny. Tym bardziej że obecność polskich żołnierzy na nonsensownych wojnach w Afganistanie czy w Iraku jest przez media przedstawiana jako akt bohaterstwa, szerzenie demokracji i niesienie kaganka oświaty narodom Trzeciego Świata. Nie mówi się o bezprawności tych misji, ich rasistowskim i neokolonialnym wymiarze czy aktach przemocy, których na co dzień jest tam wiele. Właśnie, przewidział pan wypadek w Nangar Khel? – Do publicznej świadomości przebijają się tylko tak drastyczne zdarzenia jak Nangar Khel. Napisałem rozdział „Lat walk…” o afrykańskiej interwencji, ale nie uważam tego za akt proroczy. Nangar Khel musiało się zdarzyć. Nie wiedzieliśmy tylko, gdzie ani kiedy. A więc konieczność, a może diabelska sprawka? Wierzy pan w diabła? – W diabła wierzą tylko ci, którzy wierzą w Boga. Na temat istnienia Boga nie mam zdania. Próbuję być racjonalistą, ale bez wielkich sukcesów. Wierzę np. w proroczą moc tarota. Nie przeszkadza mi to uważać, że strasznie to głupie. Hierarchowie Kościoła katolickiego nie są niestety tak autokrytyczni jak ja. A szkoda. Nie zaszkodziłby im głęboki namysł nad głupotami, które czasem wygadują, nad ich systemem etycznym, uszytym na miarę pasterskiego plemienia sprzed 2 tys. lat, niespecjalnie przystającym do metropolitalnego społeczeństwa teraźniejszości. Mogliby też pomyśleć nieco o swojej chciwości i żądzy ziemskiej władzy, stojących w sprzeczności z ich własnymi ideałami. I tutaj kłania się przeklęte słowo: hipokryzja. POLITYKA WKRACZA OKNAMI Do głównych grzechów współczesnych mediów należą agresja i brutalizm. „Lata walk ulicznych” też są nimi przesiąknięte. Czy to, o czym pan pisze i jak pisze, bierze się z własnych emocji, czy odwrotnie, jest protestem przeciwko zdziczeniu? – Ja cały jestem z emocji. Życie w społeczeństwie tak podzielonym, niestabilnym, tak upokorzonym przez kolejne rządy i okoliczności ekonomiczne wywołało we mnie gniew. Doszła do tego utrata złudzeń związanych z miłością. 30. rok życia definitywnie zabija resztki myślenia romantycznego. Z tej kipieli wyłoniła się powieść, której nie dało się napisać w sposób grzeczny i układny. Była skazana na brutalizm. Poza tym jeśli chce się dzisiaj poruszyć czytelnikiem, trzeba pisać ostro i mocno. W książce jest np. dokładny zapis procesu Nicolae Ceaus¸escu (tego medialnego) i relacja z rozstrzelania. Czy to wydarzenie było dla pana wskazówką do zrozumienia współczesnego człowieka Europy Środkowo-Wschodniej? Jaki jest sens tego epizodu? – Rozmawiałem ostatnio na ten temat z pisarzami – rówieśnikami z innych krajów. Dla nas publiczna śmierć Ceaus¸escu była końcem niewinności. Wchodziliśmy w okres dojrzewania płciowego, z którym wiążą się największe problemy w życiu młodego człowieka, obserwując jednocześnie okrutną śmierć nie tylko satrapy, lecz także całego porządku symbolizowanego przez jego

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2011, 32/2011

Kategorie: Kultura