Samotność najbardziej odczuwają ludzie młodzi, w wieku 18-24 lata Dr hab. Łukasz Okruszek – profesor Instytutu Psychologii PAN, kierownik Pracowni Neuronauki Społecznej IP PAN, wykładowca na Wydziale Psychologii UW. W ramach Projektu Samotność (www.projekt-samotnosc.pl) analizuje neuronalne, fizjologiczne i psychologiczne mechanizmy wpływu samotności na zdrowie psychiczne i fizyczne. Mamy drugą falę pandemii. Wiele osób jest na kwarantannie, szkoły wciąż zamknięte, izolujemy się. Mówi się nam, że święta też powinniśmy spędzić w samotności. Wszyscy martwimy się, jak to wpłynie na naszą kondycję psychiczną. – Nas jako osoby zajmujące się neuronauką społeczną interesuje przede wszystkim to, jak samotność wpływa na nasze zdrowie fizyczne i psychiczne. Od prawie dwóch dekad badania eksperymentalne pokazują nam, że różne formy wykluczenia społecznego prowadzą na poziomie neuronalnym do bardzo specyficznej reakcji. Przypomina ona to, co widzimy w mózgu osób, którym zadawany jest fizyczny ból. Ból społeczny jest więc również dość wymierny. Jednak zanim przejdziemy dalej, małe zastrzeżenie – w psychologii samotność, czyli coś, co możemy określić jako subiektywną izolację społeczną, nie jest oczywiście tożsama z izolacją społeczną w sensie obiektywnym, którą dziś nam się nakazuje ze względu na pandemię. Samotność z punktu widzenia psychologii jest nieprzyjemnym stanem psychicznym, związanym z subiektywnie odczuwaną rozbieżnością między tym, jak wyglądają te relacje społeczne, które mamy, a tym, jakie chcielibyśmy mieć. Oczywiście to nieprzyjemne uczucie może się wiązać z izolacją społeczną – jedna i druga stanowią zagrożenie dla naszego zdrowia psychicznego i fizycznego. Czyli może być tak, że mimo izolacji wcale nie czujemy się samotni. – Tak. Ktoś może odczuwać samotność, nawet jeśli ma dużo różnych relacji społecznych – z drugiej strony można nie czuć się samotnym, mając jedną czy dwie bliskie osoby. To subiektywne odczuwanie może wynikać z różnych czynników, np. naszych przekonań co do tego, jak powinny wyglądać relacje społeczne, lub z osobistego zapotrzebowania na kontakt społeczny. My jako neuronaukowcy badamy subiektywny stan samotności i jej wpływ na nasz organizm – reakcję tę można w pewnym sensie przyrównać do takich stanów jak głód czy pragnienie. W tym sensie samotność jest sygnałem organizmu, poprzez który informuje on nas o tym, że czegoś istotnego brakuje nam do przetrwania. Mechanizm, który każe nam mieć relacje społeczne, pochodzi oczywiście z tych czasów w historii naszego gatunku, gdy ich posiadanie było niezbędne do przeżycia. Aby zmotywować nas do wzmocnienia istotnych dla nas relacji, stan samotności jest nam sygnalizowany przez organizm jako nieprzyjemny. Zmusza nas, byśmy o te relacje zadbali – tak jak głód zmusza nas, byśmy coś zjedli. – Tak. Niestety, wiemy już, że ten mechanizm nie zawsze prowadzi do pożądanych skutków, czasem jest wręcz odwrotnie. Większe wyczulenie na sygnały społeczne oznacza też, że mocniej odbieramy sygnały zagrażające, np. częściej dopatrujemy się u innych wrogich intencji. Z drugiej strony, z uwagi na skupienie na naszym dobrostanie, więcej wymagamy od osób, z którymi chcemy być w interakcji. Poczucie osamotnienia może nas więc paradoksalnie jeszcze bardziej alienować. Wpadamy wtedy w błędne koło samotności. Bywa jednak i tak, że mówimy: „Co ja bym dał, by posiedzieć gdzieś samemu i zrobić coś bez rodziny na głowie”. Tu trzeba zaznaczyć różnicę między dwoma rodzajami samotności, mającymi dwa różne określenia w języku angielskim, ale w języku polskim już nie. Po angielsku ta „zła” samotność, czyli nie z wyboru, to loneliness, a samotność pożądana, gdy idziemy sobie do lasu pomedytować, to solitude. Bardzo mi w naszym języku tego rozróżnienia brakuje. Wróćmy jednak do tej negatywnej samotności, na którą teraz jesteśmy szczególnie narażeni na skutek izolacji. – Nas, badaczy, najbardziej interesuje trwała, chroniczna samotność, o której wiemy, że ma bardzo negatywne skutki. Z dużej metaanalizy ponad 70 różnych badań, dotyczących łącznie ok. 3 mln osób, wynika, że zarówno izolacja społeczna – ta obiektywna – jak i samotność mają podobne przełożenie na ryzyko śmiertelności. U osób odczuwających samotność jest ono o prawie 26% większe w porównaniu z osobami, które jej nie doświadczają. To efekt porównywalny np. z paleniem