Przychodzi człowiek do egzorcysty…

Przychodzi człowiek do egzorcysty…

…i dowiaduje się, że jeżeli był u wróżki, ćwiczy jogę, słucha kapel deathmetalowych, to nie wyszedł z tego bez szwanku. I to nie jest kwestia wiary Ksiądz Andrzej Grefkowicz, egzorcysta archidiecezji warszawskiej, spóźnia się. Już całe 15 minut. Jestem w Ośrodku Pomocy Psychologicznej Stowarzyszenia Psychologów Chrześcijańskich „Bednarska”. I już nie czekam na niego sam, bo przyszedł jakiś mężczyzna, siadł na krześle obok, twarz ukrył w dłoniach. Wreszcie jest, wysoki, w sutannie, z czarną dużą, ciężką, klasycznie księżowską teczką. Mówi, że już, już, zaraz, i znika w sekretariacie, a potem z niego wychodzi, otwiera drzwi do swojego gabinetu… – Pan Kwaśniewski – mówi. Czyli to ja będę pierwszy, mężczyzna znowu skrywa twarz w dłoniach. • (…) Ksiądz Andrzej Grefkowicz egzorcystą jest od 1999 r. – A co w ogóle musi się stać, żeby nim zostać? – pytam. – Trzeba być księdzem. – Śmieje się. – A poza tym to zależy już od biskupa. A więc to nie jest tak, że o to zabiegałem, tylko on szukał kogoś, kto mógłby się takiej posługi podjąć. – Zapytał: czy ksiądz by nie zechciał? – Mniej więcej tak to wyglądało. Natomiast w tej chwili to już my, jako zespół egzorcystów warszawskich, jeżeli kogoś byśmy potrzebowali, to sami szukamy. I potem

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2019, 23/2019

Kategorie: Reportaż