Co Andrzej Wielowieyski doradzał gen. Jaruzelskiemu Na przełomie czerwca i lipca 1986 r. doszło do X Zjazdu PZPR. Od tego wydarzenia datuje się nowa strategia władz, polegająca na stworzeniu jak najbardziej szerokiego ruchu społecznego popierającego reformy. Najważniejszymi krokami na tej drodze były częściowa amnestia ogłoszona 22 lipca i zapowiedź ministra spraw wewnętrznych, gen. Czesława Kiszczaka, zwolnienia wszystkich więźniów politycznych oraz utworzenie 6 grudnia 1986 r. Rady Konsultacyjnej przy Przewodniczącym Rady Państwa. Nie stroniono także od małych, ale ważnych symboli zmian, np. zezwolono na wydawanie jednego z najsłynniejszych pism drugoobiegowych – „Res Publiki”. Jednocześnie rozpoczęto delikatne negocjacje i rozmowy z przedstawicielami opozycji. Sondowano możliwość poparcia dla reform i tworzenia wspólnych ciał doradczych. Jedną z postaci, z którymi rozmawiano, był Andrzej Wielowieyski. W wyniku rozmów ze Stanisławem Cioskiem Wielowieyski sporządził notatkę, którą publikujemy poniżej. Kopia notatki pochodzi ze zbiorów Archiwum Dokumentacji Historycznej PRL. G. Sołtysiak Notatka dla Przewodniczącego Rady Państwa Piszę tę notatkę za namową p. Stanisława Cioska z dużymi oporami i wątpliwościami, nie wobec aktualnych problemów polityki polskiej, ale ze względu na Pana, Panie Generale. Sądzę, że wiem na czym polegają te problemy i wiem z grubsza, co należałoby robić. Natomiast wcale nie jestem pewien, czy Pan tej notatki potrzebuje i czy na cokolwiek ona się przyda. Zasadnicze fakty są bowiem znane i wątpię, czy powiem coś odkrywczego. Są też sprawy, o których wie Pan znacznie więcej niż ja (polityka zagraniczna, sytuacja w partii i in.). Oceny jednak znanych faktów mamy różne i chyba na czym innym zależy nam najbardziej. Może to spowodować, że moje propozycje będą miały cechy besserwisserstwa i pouczania, a tego nie chcę. W lutym ubiegłego roku dałem pp. Giertychowi i Cioskowi „notatkę w sprawie społecznego dialogu”, którą mieli Panu przekazać. Przypominam ją dlatego, że jest nadal w pełni aktualna i znajduje potwierdzenie zarówno w opracowaniu Polskiego Towarzystwa Socjologicznego jak też w badaniach „Polacy ’84 i ’85” i w ostatnich wynikach badań płk. Kwiatkowskiego („Na ręcznym hamulcu”). Sądzę, że rozumiem przesłanki Pana ostrożnej polityki i przyjmuję je jako w dużym stopniu uzasadnione: – poczucie odpowiedzialności za państwo i stabilność jego władzy, – staranie o zapewnienie zwartości aparatu władzy, – staranie o możliwe ograniczenie bolesnych kosztów reformy, które nam grożą, – unikanie na ogół kursu represyjnego, – staranie się o wiarygodność u sojuszników, a także na Zachodzie. Do końca jednak nie rozumiem lęku przed reformą, a także obawy przed dalej idącym otwarciem ku społeczeństwu, ponieważ w praktyce oznacza to osuwanie się po równi pochyłej. Z każdym kwartałem i rokiem trudniej to będzie podjąć. Nadzieja na to, że znękani biedą ludzie łatwiej podejmą nowe wysiłki w trudnych ramach reformy, jest złudna. Jest bezwzględnie potrzebne wielkie otwarcie i ekonomiczne, i polityczne, które zresztą musi polegać na różnych poczynaniach równocześnie na kilku płaszczyznach. W pamięci społecznej pozostało wspomnienie „otwarcia” Gomułki z 1956 r. (destalinizacja, dekolektywizacja, uspokojenie na odcinku Kościoła). Dziś sytuacja jest dużo trudniejsza, bo wtedy społeczeństwo było w większości chłopskie i łatwiej było uzyskać wiarygodność. Po przeszło 30 latach nie da się usunąć ze świadomości tych złych doświadczeń, które narosły. „Poruszyć” ludzi, dać przekonywującą orientację, można tylko bardzo odważnymi, dalekosiężnymi działaniami. Z tego punktu widzenia wielki akt amnestii został w znacznym stopniu przegrany, bo niewykorzystany. (…) Atuty i szanse Jest ich sporo. Obok sympatii dla Pana Generała i wojska odczuwa się silnie potrzebę dobrej, własnej władzy, do której by się miało zaufanie (np. w pewnych badaniach stwierdzono uznanie wysokiego autorytetu Sejmu, przy równoczesnym stwierdzeniu, że „posłowie nie mogą nic zrobić; chodzi więc o „Sejm idealny”). Boję się, że wizyty, które Pan składa w zakładach pracy, często nie mają charakteru autentycznych szczerych spotkań, ale wiem, że bywały tam przypadki autentycznego dialogu i szczerych powitań ze strony ludzi. Wiara w dobrego „monarchę”, którego otaczają „źli urzędnicy”, jest czymś częstym i mimo wszystko może być ważnym atutem dla władz w chwilach trudnych. Istnieje szerokie przywiązanie do pojęcia socjalizmu (choć wśród robotników pojęcie to nie oznacza „socjalizmu realnego”, ale przede wszystkim „idealny”
Tagi:
Grzegorz Sołtysiak









