Remanenty (po)wyborcze

Remanenty (po)wyborcze

Nie od dziś wiadomo, że mało co tak cieszy naszych rodaków jak klęska nielubianego polityka. A jeśli jeszcze odetnie się takiemu wielką kasę, to radość tym większa. Człowiek z kitu Absolutnym czempionem najbardziej widowiskowej porażki w wyborach do Parlamentu Europejskiego został Jacek Kurski z Solidarnej Polski. Człowiek, który przez miesiąc nie wychodził z mediów. Jak nie TVN 24, to TVP INFO albo jakaś stacja radiowa. Jeśli z mediów gdzieś wychodził, to tylko zwiększyć zamówienie na billboardy. Wisiał chłop wszędzie. Na wieżowcach i zabytkach, na autobusach i tramwajach, na wiaduktach, w witrynach sklepów itd. Gdziekolwiek warszawiak się odwrócił, wszędzie widział Kurskiego. No i opłaciło mu się. Zamiast oczywistego zera, bo taki jest przecież realny dorobek Kurskiego, dostał chłop całe 9 tys. i 104 głosy. Tylko trochę mniej niż powieszonych billboardów. Ta kampania z pewnością warta jest zapisania w księgach. W Księdze rekordów Guinnessa! Drużyna z kitu Nagroda zbiorowa dla grupy, która najbardziej się ośmieszyła przy tych wyborach, trafia do tzw. spin doktorów. Uparcie lansowani przez powiązane z nimi media Adam Bielan, Michał Kamiński i postać z billboardów, czyli znowu Jacek Kurski, pokazali, ile naprawdę są warci. Długo jechali na lansie. Że są genialni. Że potrafią ciemnemu ludowi wcisnąć każdy

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2014, 23/2014

Kategorie: Przebłyski