Repatriacja z przeszkodami

Repatriacja z przeszkodami

30-letni staż pracy w Kazachstanie ZUS uznaje tylko repatriantom. Ich rodzinom już nie Poznali się i pokochali 42 lata temu. Anatol – syn Polaków zesłanych do Kazachstanu, Raisa – Rosjanka. On chciał wrócić do kraju ojców. Ona nie wyobrażała sobie życia bez niego. Wracajcie do siebie Był czerwiec. W Kazachstanie o tej porze roku środek lata. Dochodziła godz. 17. W parku na obrzeżach Kokczetawu zaczynała się potańcówka. Anatol stał z kolegami. Od razu ją zauważył. Zieloną sukienkę, orzechowe oczy i ciemne jak heban włosy. Na imię miała Raisa. Tańczył z nią walca i marzył, aby została jego żoną. Potem dowiedział się, że jest Rosjanką, ale urodziła się w Uzbekistanie. Jej tata, weterynarz, dostał tu pracę, gdy szerzyła się choroba krów. Co Anatol mógł jej o sobie opowiedzieć? Pamięta, że dawno temu mieszkał z rodzicami i rodzeństwem w domu obok lasu. Dopiero gdy dorósł, dowiedział się od ojca, że ich dom był w Józefówce na Ukrainie. Miał pięć lat, gdy pewnego dnia Sowieci kazali im się spakować. Teofil i Stanisława Pawłowscy razem z innymi polskimi rodzinami zostali załadowani do bydlęcych wagonów. Po kilku tygodniach podróży zostawiono ich gdzieś w stepie. To miejsce bez nazwy na mapie nazwano toczką – kropką. O Polsce i o tym, że się jest Polakiem, w Kazachstanie nie można było głośno mówić. Dopiero po śmierci ojca Anatol dowiedział się, że Teofil Pawłowski za swoje przekonania polityczne trafił na pięć lat do łagru i tam zachorował na tyfus. Od niechybnej śmierci wybawiła go amnestia. Z toczki Pawłowscy przenieśli się do maleńkiej wioski o swojskiej nazwie Wiśniówka, a potem do Kokczetawu. Tu Anatol znalazł pracę jako kierowca. I tu na wieczorku tanecznym spotkał Raisę. Widywali się kilka miesięcy, aż Anatol poszedł do wojska. Wrócił po dwóch latach. Tuż po powrocie do cywila szedł ulicą z kolegą. Z daleka zobaczyli piękną dziewczynę. Postanowili ją zagadnąć. Okazało się, że to była Raisa. Kazała czekać na siebie rok, potem wzięli ślub. Anatol znowu był kierowcą, Raisa pracowała w fabryce, a potem została księgową. Na świat przyszły córki. Gdy podrosły, pojechały na studia do Polski. Starsza ukończyła krakowską Akademię Ekonomiczną, młodsza – Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Raisa i Anatol raz na jakiś czas je odwiedzali je w Polsce. Dziś jedna córka nadal mieszka w Polsce, druga wyjechała z mężem  za granicę. Gdy w latach 90. upadł Związek Radziecki, w spokojnych Kazachach obudziły się nastroje nacjonalistyczne. Wkrótce z Kazachstanu wyjechali Niemcy. Ich rząd zapewnił im życie w ojczyźnie i wszelkie świadczenia. – Wracajcie do siebie, do Polski, to nie wasz kraj – Anatol i Raisa słyszeli na ulicach zaczepki Kazachów. – Nasze miejsce jest tam, gdzie nasza rodzina – stwierdził Anatol. – Jak żyć bez dzieci i wnuków? – zastanawiała się Raisa. Aż pewnego dnia do Kokczetawu przyjechał konsul, który przyjmował zapisy na powrót do Polski. Już o godz. 6 rano ustawiła się kolejka. Rozmowa z urzędnikiem trwała kwadrans. Anatol opowiedział o swoich korzeniach i pobycie ojca w łagrach. Nie musiał dodawać, że w czasach dzieciństwa, które spędził z rodziną na wygnaniu, używanie języka polskiego było zabronione, a za modlitwę w języku ojczystym szło się do aresztu. Wszyscy to wiedzieli. Pawłowscy po spotkaniu z konsulem czekali na zaproszenie do Polski osiem lat. Mieli szczęście, inne rodziny czekały znacznie dłużej. Spieniężyli, co się dało. Działkę, mieszkanie, rzeczy i meble. To, czego nie udało się sprzedać, rozdali znajomym. Do Polski jechali z niewielkim bagażem. – Nie martw się, mamy dwie ręce. Zapracujemy na wszystko i zaczniemy życie od nowa – pocieszał żonę Anatol. 13 września 2012 r. rodzina i przyjaciele odprowadzili ich na peron. Anatol i Raisa wsiedli do pociągu do Moskwy. Jechali do Polski cztery dni. Na dworcu w Warszawie czekali na nich córka z mężem i wnukami oraz urzędniczka kluczami do mieszkania na Saskiej Kępie, które zaoferował im urząd miasta. Od razu tam pojechali. – Długo szarpaliśmy się z zamkiem – wspomina Raisa. – Mieszkanie było ładne, słoneczne, ale trzeba było je wyremontować. Myślałam tak: mamy nowe życie, niech będzie tu świeżo i czysto. Będą nas tu przecież odwiedzać wnuki. To był pani

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 05/2016, 2016

Kategorie: Kraj
Tagi: Anna Mączka