Reporterzy(?) na wojnie

Reporterzy(?) na wojnie

Polskie media, relacjonując konflikt w Gruzji, udowodniły tezę, że prawda jest pierwszą ofiarą wojny Polskie media, relacjonując konflikt w Gruzji, udowodniły po raz kolejny tezę, że prawda jest pierwszą ofiarą wojny. Mieliśmy do czynienia z licznymi manipulacjami oraz jednostronnym czarno białym obrazem konfliktu. Starano się przekonać nas, że oto szlachetna Gruzja stawia czoła rosyjskiemu barbarzyństwu, wizji tyleż uproszczonej, co fałszywej. Gdy w Osetii Południowej padły pierwsze strzały, większość polskich mediów nie nazwała tego nawet początkiem wojny. W relacjach przyjęły oficjalną gruzińską wersję o „operacji militarnej” mającej na celu przejęcie kontroli nad całością kraju przez siły rządowe. Nawet zdjęciom pokazującym prowadzącą ostrzał gruzińską artylerię towarzyszyły informacje bagatelizujące skalę konfliktu oraz podkreślające, że władze Gruzji zostały jakoby sprowokowane przez osetyjskich separatystów. Doniesienia o setkach, a nawet tysiącach cywilnych ofiar ataku na stolicę Osetii Południowej, Cchinwali, pojawiły się w polskich mediach stosunkowo późno, a i wówczas bagatelizowano je jako niepotwierdzone doniesienia „strony rosyjskiej”. Informacje podawane przez lokalne serwisy osetyjskie, a dostępne w internecie zostały w ogóle pominięte. Podobna blokada panowała w kwestii uchodźców. Zarówno TVP info, jak i TVN z początku za wiarygodniejsze uznały doniesienia władz Gruzji o najwyżej

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2008, 35/2008

Kategorie: Świat