Kiedy w kabarecie nie walę na odlew, widzowie mają do mnie pretensję Olga Lipińska laureatka Busoli 2004 – W swoich programach kabaretowych kpi pani z głupoty i zadęcia, szydzi z kołtunów, ćwierćinteligentów, cwaniaków, fanatyków itd. Czy, pani zdaniem, jesteśmy szczególnie głupim, ciemnym narodem? – Ależ skąd! Ja mówię o głupocie najbardziej rzucającej się w oczy. Przede wszystkim o głupocie polityków, których oglądam w telewizji, różnych pań i panów, którzy publicznie się wypowiadają. Mówię o tym, co widzę i słyszę z oficjalnych źródeł, głównie z mediów. – Czy głupota jest groźna? – Może być groźna, bo niesie ze sobą nieszczęścia: frustrację, nietolerancję, bezprawie, nienawiść. Dzisiaj jadąc samochodem, usłyszałam w radiu taki komunikat: „No to Lew Rywin może się pożegnać z karierą producenta filmowego, dostał dwa lata!”. Komentarz i ton dziennikarza były obrzydliwe, pełne nienawiści do Rywina. Nie wiem, czy Rywin dał mu kiedyś w zęby, ale to wyglądało na odwet. – Tyle lat konsekwentnie wyśmiewa pani głupotę, a ona panoszy się coraz bardziej. Nie ma pani poczucia fiaska? – Mam nie tylko poczucie fiaska, mam poczucie klęski. Zawodu, że w życiu nic nie zrobiłam. To, co latami wyśmiewałam, odradza się jak hydra. Ile razy zdawało mi się, że ucięłam jej łeb, bo coś wykpiłam, za chwilę siedem łbów wyrastało w miejscu jednego – wracał ten sam temat, ta sama sprawa. Kiedyś wydawało mi się, że pod koniec życia będę piła słodki nektar moich działań w kulturze, z satysfakcją, że coś zmieniłam. Tymczasem zamiast spodziewanego nektaru mam beczkę dziegciu. – Jednak coś udało się pani osiągnąć. Przekłuła pani niejeden balon zadęcia i dała przykład innym, jak to robić. – Ale czy to się liczy? Zapytał mnie kiedyś młody chłopak na spotkaniu z publicznością: – Czy, pani zdaniem, zrobiła pani coś ważnego w życiu? Odpowiedziałam: – Zrobiłam jedną rzecz, którą do niedawna uważałam za swój sukces. Udało mi się zrobić wyłom w bojaźni ludzkiej. W czasach komuny ludzie bali się władzy. Poprzez mój kabaret, w którym Misiek reprezentował władzę, trochę ośmieszyłam aroganckich dygnitarzy. Okazało się, że to miało wielką wagę społeczną. Dostawałam stosy listów, ludzie pisali, że ich szef zachowuje się i mówi dokładnie „tak jak ten kretyn Misiek”. – Jednak Misiek, mimo że tępy i zarozumiały, był sympatyczny. – Właśnie. Widzowie go polubili jak bohatera komedii, który jest od nich głupszy. A panowie dygnitarze zaczęli się wstydzić. Nawet dyrektor wydziału kultury zapytał mnie, czy Misiek to on. Zresztą władza, także dzisiejsza, cierpi na megalomanię. Wszystko bierze do siebie i dla siebie. Przeszłam niewytłumaczalne dla mnie boje o „Babę-Dziwo” Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, sztukę, którą wystawiłam w Komedii. Trudności wynikały z tego, że dygnitarka partyjna była pewna, że to o niej i ja robię jej na złość. Nawet jej nie znałam. Tak, władza wszystko bierze do siebie. – Czy z dobrym skutkiem? – Niestety! Wydawało mi się dawniej, że przez śmiech, żart, można coś osiągnąć. Ale ośmieszyłam tamtych Miśków, a teraz mamy Gruszkę jako głównego sędziego Najjaśniejszej Rzeczpospolitej. I co ja mogę już ośmieszyć? – Może duch Miśka jest nieśmiertelny? A może nasza mentalność jest skostniała? – Kabaret z Miśkiem, to był taki mały PRL. Pan Turecki kochał swój teatr, ale koks na lewo sprzedawał. Ludzie kombinowali, donosili. Przykro mi, ale nie widzę, aby coś się zmieniło w mentalności społecznej. – Przecież dzisiejszy Polak nie jest już kombinatorem. – Jak to nie? Jest kombinatorem, tylko w innych dziedzinach. Kiedyś kombinował coś spod lady, bo żył w społeczeństwie konsumpcyjnym bez masy towarowej. Teraz kombinuje jak się ustawić, z kim trzymać, kto będzie u władzy. Kombinują ludzie, którzy powinni mieć umysły zajęte czym innym, od pracowników Polskiej Akademii Nauk począwszy, poprzez lekarzy, nauczycieli, dziennikarzy, artystów. Całe życie publiczne jest przesycone kombinowaniem i polityką. – Wydaje mi się, że Polacy na punkcie polityki mają obsesję. – Bo nam polityka wchodzi do domu. Politycy, którzy uchwalają jakieś bzdurne uchwały, decydują o naszym życiu, wybierają nam z kieszeni ostatnie pieniądze. Ich decyzje nas
Tagi:
Ewa Likowska









