Romans z pejczykiem

Romans z pejczykiem

Członek z marmuru

Przyjrzyjmy się dokładniej, o co cały ten zgiełk. Otóż w powieści, rozwlekłej jak „Nad Niemnem”, podchody w stylu sado-maso uskuteczniają milioner Christian i studentka literatury Anastasia. Zajrzyjmy im do teczki personalnej. Oto Christian Grey (lat 27). Nazwisko mylące. On nie jest „szary” (grey to po angielsku szary). On lśni jak dobra meblościanka! To posąg męskości: perfekcyjnie pilotuje śmigłowiec, jak wędkuje, to łowi tylko najbardziej wymagające okazy. Jak gra na fortepianie, to nigdy poniżej Glenna Goulda. Na winach zna się na pewno lepiej od Marka Kondrata. Członek też – z kamienia. Anastasia relacjonuje: „Rozpinam rozporek i staję przed problemem zdjęcia mu spodni… hmm. Poruszam nimi i ciągnę, ale ledwie drgną. Marszczę brwi. Czy to może być aż tak trudne?”. Z tym że rodowód nieciekawy: syn prostytutki i pijaczki, która wykończyła się, gdy on miał zaledwie cztery lata. Ojciec to jakiś anonimowy dawca spermy. Christiana adoptowało poczciwe mieszczańskie małżeństwo, ale – uwaga! – rozdziewiczyła go „mamuśka” nazwiskiem Robinson. Pamiętamy, jak młodziutki Dustin Hoffman pytał pewną mężatkę w „Absolwencie”: „Mrs. Robinson, you’re trying to seduce me. Aren’t you?” („Pani Robinson, próbuje mnie pani uwieść?”).

No dobrze, ale skąd tych „pięćdziesiąt twarzy”? Bo sam Grey jest niejednoznaczny, migotliwy, rozedrgany. A właściwie za takiego pragnąłby uchodzić. „– Czemu nie lubisz, jak ktoś cię dotyka? – pytam szeptem, wpatrując się w jego szare oczy. – Bo skrywa się we mnie pięćdziesiąt odcieni szarości, Anastasio. I jestem ostro porąbany”. Święte słowa pana dobrodzieja!

W kwestiach męsko-damskich Grey to „seksualny drapieżnik”. Żaden donżuan z przedmieścia w typie Kalibabki. Ciągle wytycza granice: nie wolno patrzeć mu w oczy, nie wolno go dotykać, odsłaniać, pytać o pochodzenie blizn. Nawet spać z nim nie wolno, co w przypadku kochanka, przyznajmy, dość paradne. „Prawdopodobnie odwrócony masochista” – cokolwiek to znaczy. Inna obserwacja: „Bywa czasem wstrząśnięty, ale nigdy nie jest zmieszany”. Osiąga mistrzostwo w przewlekaniu. Podprowadza panienkę na próg orgazmu i hamuje – aż ona zacznie go błagać, by wreszcie dokończył. Ana pierwszego szczytowania zażywa w okolicach strony 143. W zwykłej powieści porno dawno byłoby po ptakach. Jej refleksja: „O rany. To było nadzwyczajne. Teraz już wiem, o co tyle szumu”. Bezcenne.

Z kolei Anastasia Rose Steele (na polski: hartowana stal), lat 21, to panna (w dowodzie i w ogóle). Rumieniec wstydu na zawołanie, i to w 50 odcieniach: od różowej landrynki po dojrzałego bakłażana. Ekspedientka w sklepie żelaznym. Stara się o pracę u milionera Christiana, ale już na wstępie potyka się o własne nogi i pada przed nim na twarz. Co symboliczne.

Pan, Wielki Inicjator, Lewiatan i – Uległa. Zawierają rodzaj kontraktu. Punktów więcej niż w instrukcji przeciwpożarowej czy w umowie kredytowej. Po pierwsze – czego nie i jeszcze raz nie: igieł, noży, zwierząt, prądu, defekacji. Ale już gryzienie i klamerki na sutkach – do negocjacji. I rusza gra między Samcem Alfa i Głupią Gęsią – z tym że role raz po raz się odwracają. Poza tym – jak twierdzi Ana de Lis, autorka „Erotycznego przewodnika po powieści” – „Oboje czerpią przyjemność z własnego bólu i frustracji”, a on dodatkowo „molestując jej ego”. Cokolwiek to znaczy. Ana de Lis: „Większość męskich fantazji erotycznych dotyczy niewinności, defloracji, uwiedzenia młodej, naiwnej i niewinnej dziewczyny, po to by uformować ją po swojemu i uczynić z niej kochankę doskonałą”. Christian lubi „karać” Anę a to packą, a to klapsem, bo w ten sposób potwierdza, że trzyma kontrolę. Ale co sądzić o facecie, który potwierdza swoje panowanie klepaniem damy po pupie? Seksuolodzy wiedzą swoje: te wszystkie przebieranki w lateks i gumę, ten ujęty w punkty rytuał to nic innego jak seksualna schizofrenia. Wtedy te śmieszne operacje z kajdankami, kneblem i pejczykiem robi ten facet w lateksie, nie ja. Ona z kolei – dla podniesienia jego komfortu – nosi maseczkę. Dzięki temu on wiąże i chłosta „obiekt”, a nie kobietę z krwi i kości. Po czym spłukuje z siebie wszystko pod prysznicem i wraca do firmy już jako szanowany Mr. Grey, a nie żałosny zboczuch.

Strony: 1 2 3

Wydanie: 07/2015, 2015

Kategorie: Obserwacje

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy