Rozepchany umysł

Rozepchany umysł

Skończyli filozofię. I nieźle sobie w życiu radzą, bo… myślą Maria Markiewicz, rocznik ’81, absolwentka Instytutu Filozofii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu: – Bezrobotnych filozofów nie znam. Jedna z moich koleżanek ma własne wydawnictwo, druga pracownię ceramiczną. Jeszcze inna po studiach wyjechała na Wyspy i zatrudniła się w hotelu. Potem szybko awansowała na menedżera i dorobiła się domku z ogródkiem. Filip Szumowski, rocznik ’88, absolwent Instytutu Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego: – Kiedy zdałem maturę, ojciec powiedział: synu, idź na prawo, ale ja garnąłem się do filozofii. Nienawidziłem matmy, ale uwielbiałem filozofię matematyki. Szukałem kierunku, który da mi nie tylko wykształcenie, ale też sprawi, że mój umysł stanie się przenikliwszy. Jakub Zawiła-Niedźwiecki, rocznik ’83, absolwent Instytutu Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego: – Pokutuje przekonanie, że to studia humanistyczne. Tymczasem na wstępie zamiast rozmów o idei dobra i sensie życia dostaliśmy zajęcia z logiki, a na nich ciągi znaczków przypominające równania matematyczne. Mnie to nie odstraszyło, przeciwnie – wciągnęło. Paweł Leszczyński, rocznik ’83, absolwent Instytutu Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego: – W takich krajach jak Francja czy Niemcy szacunek dla tej dyscypliny jest większy niż u nas. Tam każdy wie, że trzeba mieć łeb i wyobraźnię, żeby się nią zajmować. W Polsce słyszy się „nie filozofuj”. Wojciech Wiśniewski, rocznik ’88, student piątego roku w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego: – Razem ze mną zaczynało 106 osób. W 2010 r. licencjat obroniło niecałe 40. Pracę magisterską w pierwszym terminie – mniej niż 20. Odsiew jest ogromny, nie z powodu egzaminów, ale dlatego, że trudno jest być studentem filozofii z przypadku. Ludzie odchodzą, bo widzą, że się pomylili. Jakub: – Na tych studiach zdobywamy sporo tzw. umiejętności miękkich: uczymy się analizować teksty, określać, co z czego wynika, sprawdzać sensowność różnych teorii. Uczymy się myśleć, a to przydaje się później na każdym kroku. Poza tym filozofia uczy samokrytycyzmu. Kiedyś na wykładzie podniosłem rękę i powiedziałem, że na tablicy jest błąd. Profesor przyznał mi rację, przeprosił. Ci ludzie nie muszą mieć kompleksów. Filozofia to dwa i pół tysiąca lat błędów i pomyłek. Wszyscy doskonale wiemy, że często nie mamy racji, i po tych studiach wypowiedzenie zdania „tak, myliłem się” przestaje być dla nas problemem. Filip: – Ja zawsze wyniucham filozofa. Na przykład na imprezach z ludźmi z innych kierunków. Poznaję go chyba po oczach, czasem widać w nich takiego chochlika, takiego zgrywusa trochę. Zazwyczaj kończymy w kuchni, sączymy cały czas jedno piwo i gęby nam się nie zamykają. Paweł: – Statystycznie najczęściej zadawanym mi pytaniem było: a co ty będziesz robił po tych studiach? Nie lubię się powtarzać, więc zawsze starałem się wymyślić coś nowego. Na przykład: będę żył z twoich podatków albo: będę szczęśliwym bezrobotnym. Mnie to pytanie nigdy nie nurtowało. Zastanawiałem się nad tym, co mi daje filozofia, po co ją studiuję, a nie nad tym, co będę po niej robił. Wojciech: – Na pytanie o przyszłość odpowiadam: pokaż mi kierunek poza prawem, medycyną i specjalizacjami inżynierskimi, który określi mnie zawodowo na najbliższe 50 lat. Nie ma takiego, bo studia oferują kształcenie uniwersyteckie, nie zawodowe. Gdybym chciał zdobyć konkretny fach, poszedłbym do technikum. Heidegger i śrubki Filip: – Z filozofią jest tak, że nigdy nie wiesz, kiedy ci się przyda. Pamiętam, jak w wakacje dorabiałem sobie w barze i po 10 godzinach wracałem wykończony do domu. Czułem się jak robotnik z „Manifestu komunistycznego” Marksa. Tak samo sterany, tak samo pozbawiony wpływu na to, co dzieje się z produktem mojej pracy. Tak to sobie tłumaczyłem. I to pomagało. Filozofia daje azyl, bo pozwala oderwać się od własnych problemów i spojrzeć na nie z góry. Jakub: – Legenda głosi, że pierwszym bogatym filozofem był Tales z Miletu. Kiedy przewidział obfity zbiór oliwek, wydzierżawił wszystkie okoliczne prasy do ich tłoczenia i w ten sposób dorobił się dużego majątku. Profesorowie na naszym wydziale opowiadają tę historię pierwszoroczniakom. Trochę jako żart, ale też trochę dlatego, aby pokazać, że filozofia wprawdzie nie służy do zdobywania bogactwa, ale to umożliwia. Wojciech: – W czasie studiów kładłem dachy, serwisowałem narty, sprzedawałem kosmetyki. Wszystko dorywczo, bardziej dla zabicia czasu niż z konieczności. Tylko raz

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 17-18/2013, 2013

Kategorie: Reportaż