Fotograf z konspiracji

Fotograf z konspiracji

Braniewo, grudzień 1945 r. Młody mężczyzna wysiada z pociągu po kilkunastogodzinnej podróży. Ma niewielką walizkę i przewieszony przez ramię aparat fotograficzny. Jest zmęczony, ale z nadzieją i zaciekawieniem rozgląda się wokół. Na budynku stacji napis Braniewo, obok na ziemi leży zniszczona tablica Braunsberg. Gdy przybysz mija budynek stacji, roztacza się przed nim przerażający widok – ruiny i zgliszcza czegoś, co kiedyś było miastem. W czasie II wojny światowej Braniewo straciło 85% zabudowy i było najbardziej zniszczonym miastem na Warmii i w województwie. Mężczyzna stawia walizkę, chwyta aparat i zaczyna robić zdjęcia, jedno za drugim. Światło jest doskonałe. Wojenne losy rzucały go w różne miejsca i oto po wyzwoleniu trafił do miasta, które praktycznie nie istnieje. Zostało zrujnowane przez wyzwolicieli. Czy to moje miejsce na ziemi – zastanawia się. Wkrótce rozmyślania zostają przerwane przez jakieś głosy, zbliża się grupa radzieckich żołnierzy. Po chwili wahania podchodzi do nich. – Izwinitie tawariszczi, Żeromskiego 13? – Cziewo? – śmieją się. – Smatri, nicziewo niet. Rozbawieni wymieniają kilka zdań. Po chwili jeden wskazuje kierunek. – Bolszoje spasiba – odpowiada przyjezdny i rusza we wskazanym kierunku. Wkrótce widzi uliczkę z kilkoma ocalałymi domkami. Puka do jednego z nich. Drzwi otwiera przestraszona kobieta w średnim wieku. – Dzień dobry, nazywam się… – Entschuldigen Sie bitte, aber Ich verstehe Sie nicht – odpowiada i speszona spuszcza wzrok. Mężczyzna niezrażony płynnie przechodzi na niemiecki. – Guten Tag. Ich heisse Wojciech Iwulski. Ich suche mein Bruder Andrzej – kobieta z uśmiechem otwiera drzwi. Pod koniec 1945 r. Wojciech Iwulski dociera z Zamojszczyzny do zniszczonego Braniewa. Miasta, gdzie jest jeszcze wielu Niemców, stacjonują oddziały Armii Radzieckiej i tworzy się nowa władza. Dołącza do brata, który po walkach w Batalionach Chłopskich tu właśnie się osiedlił. Do miasta przyjeżdża sam, żonę Annę z dwójką dzieci – Myszką i Stanisławem – oraz matkę sprowadzi w 1946 r. Dwaj młodsi synowie urodzą się już tutaj – w 1947 r. Krzysztof, a w 1950 r. Jacek. Wojciech Iwulski postanawia zająć się tym, w czym jest najlepszy – 14 lutego 1946 r. przy ulicy Żeromskiego 13 otwiera pierwszy i przez długie lata jedyny w mieście zakład fotograficzny. Pierwsze powojenne lata są bardzo pracowite, do zakładu ustawiają się długie kolejki – potrzebne są zdjęcia do dokumentów, ślubne czy z uroczystości rodzinnych. Każdą wolną chwilę Wojciech Iwulski poświęca na dokumentowanie fotograficzne odbudowującego się Braniewa i okolic. Właśnie tej pasji zawdzięczamy liczne fotografie powojennego Braniewa. Braniewo, czasy obecne Jechałam samochodem z Olsztyna do Braniewa. Droga była wąska i kręta. Rosnące po obu stronach drzewa tworzyły malowniczy szpaler. Myślałam o tym, co się wydarzyło wczoraj. Telefon od Jacka sprawił, że na jakiś czas musiałam zmienić plany. – Dzwonił z Ameryki jakiś dziennikarz, pisze trylogię o Janie Karskim i potrzebuje dokumentów potwierdzających, że tata działał w konspiracji i współpracował z Karskim – powiedział na jednym wdechu Jacek. Próbowałam zebrać myśli, wiedziałam, że muszę jak najszybciej znaleźć się w Braniewie. Do miasta wjechałam późnym popołudniem. Wiele się zmieniło od czasów, gdy jako mała dziewczynka spędzałam tutaj każde wakacje i święta. Zatrzymałam się przed budynkiem z napisem FOTO, Jacek już na mnie czekał. Jeszcze raz zrelacjonował rozmowę zza oceanu. Niewątpliwie Wojciech Iwulski skrywał wiele tajemnic, których nie chciał albo nie mógł nam zdradzić.   Bełżec, 1942 r. Kolejny transport składający się z kilkunastu bydlęcych wagonów wtoczył się na stację. Na peronie czekali już żołnierze SS z psami. Kiedy otwarto zasuwy, z bydlęcych wagonów zaczęli się wysypywać ludzie: młodzi, starzy i dzieci, przeważnie Żydzi i Cyganie. Niektórzy nie byli w stanie iść o własnych siłach, ich od razu rozstrzeliwano. Tych, którzy przeżyli, pędzono w kierunku obozu. W kolejowej restauracji kłębił się tłum, głównie Niemcy, niektórzy mocno pijani. Kelner uwijał się między stolikami, nie zważając na obcesowe, a nierzadko brutalne zachowanie gości. Niektórych znał bardzo dobrze, stołowali się tu codziennie. Był bystry i dobrze znał niemiecki, więc musieli uważać,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2020, 42/2020

Kategorie: Reportaż