Rynek z istoty swej ma naturę kapitalistyczną, o czym każdy, rozglądając się wokół za ludzką twarzą globalizacji, musi pamiętać Świat zmienia swoje oblicze. Czy potrafimy je adekwatnie scharakteryzować, czy też w gmatwaninie biegnących w różnych kierunkach procesów gubią się główne wątki tendencji rozwojowych, a rysy współczesnej odsłony globalizacji są nieostre? Komu i dlaczego globalizacja służy, kto zaś – i z jakiej przyczyny – popada w jej rezultacie w jeszcze większą ekonomiczną niełaskę? Z jednej strony, charakter postępu technicznego i nowe technologie spowodowały niebywałe zmniejszenie kosztów transportu, komunikacji i wymiany informacji w skali światowej, podnosząc ogólną efektywność ekonomiczną i tempo wzrostu produkcji. I te zmiany technologiczne są nieodwracalne, umożliwiając przy okazji – ale tylko umożliwiając i nic więcej – ekspansję handlu i integrację rynków. Wielu na tym korzysta, ale nie wszyscy. Z drugiej strony, daleko posunięta liberalizacja stosunków ekonomicznych – zwłaszcza obrotów towarowych i przepływów kapitałowych – może być zahamowana, a nawet przejściowo cofnięta ze względów politycznych, gdyż wciąż zbyt wiele krajów nie potrafi odnaleźć się z korzyścią dla siebie w tej nowej rzeczywistości i może uwierzyć, że szczęścia trzeba szukać gdzie indziej. Coraz więcej bowiem jest nie tylko wygranych, ale i przegranych – regionów, krajów, branż, firm, jednostek. Pogłębia się zatem polaryzacja i narastają nierówności. Stąd też aby uniknąć powrotu do praktyk protekcjonistycznych i uciec przed realnymi zagrożeniami wynikającymi z jakże niesprawiedliwego podziału efektów towarzyszącego globalizacji postępu ekonomicznego, inaczej niż dotychczas dzielone muszą być owoce globalizacji. Dotyczy to zarówno ujęcia międzynarodowego, jak i ram poszczególnych gospodarek narodowych, zwłaszcza tych, w których nierówności społeczne nie będą – bo nie będą – znajdowały akceptacji. Co się komu marzy Pisarz chciałby powiedzieć, że oto oblicze globalizacji jest coraz bardziej ludzkie, co powinno odzwierciedlać się w ogólnie wyższym poziomie rozwoju kulturowego, większej solidarności i prawdziwej wolności. Ale czy rzeczywistość upoważnia go do tego, aby mógł tak napisać? Ekonomista pragnąłby stwierdzić, że oto rozwój społeczno-gospodarczy ma charakter bardziej niż w przeszłości ekologicznie, społecznie i finansowo zrównoważony, a gospodarka światowa uodpornia się na kryzysy oraz zaburzenia procesów reprodukcji. Ale czy może tego dowodzić w świetle faktów, jakich nieustannie dostarczają nam obiektywne statystki? Polityk wolałby głosić, że oto ludzkość weszła w fazę bezkonfliktowego wzrostu i wzajemnie korzystnej współpracy gospodarczej, gdyż poszczególne części świata coraz bardziej otwierają się na siebie, wskutek czego postępuje pokojowa integracja naszej „globalnej wioski”. Ale czy na tle mnożących się konfliktów – nie tylko ekonomicznych, ale nawet militarnych – może takie poglądy głosić? Wszyscy chętnie – a ostatnio jakby częściej – uciekamy się do aforyzmu o „ludzkim obliczu globalizacji”. A to wierząc, że ono już istnieje, a to chcąc, aby w miarę szybko i w pełni nam się objawiło. Ale czy można racjonalnie przyjmować, że współczesna odsłona permanentnej globalizacji właśnie takie ma oblicze? I co ono implikuje? Z pewnością chodzi tutaj o bardziej niż w przeszłości humanistyczny wymiar procesów gospodarczych oraz bardziej sprawiedliwe dzielenie się efektami rosnącej nieustannie wydajności pracy. Inaczej mówiąc, chodzić musi jeśli nie o eliminację, to przynajmniej o głębokie zmniejszenie zakresu eksploatacji biednych przez bogatych albo też – w innym ujęciu – tych, co wyzuci są z wszelkiej własności środków produkcji i kapitału przez tych, którzy zasobów posiedli wiele. Z pewnością chodzi tutaj też o coraz szersze upodmiotowienie człowieka i uczynienie z poprawy standardu jego życia nadrzędnego celu gospodarowania. Gdy bowiem jedynym motywem aktywności i przedsiębiorczości jest pęd za indywidualnym zyskiem – bez oglądania się na koszty społeczne – człowiek i jego potrzeby spychane są na bok. To skądinąd poprzez frustrację i narastające społeczne sprzeczności obraca się przeciwko efektywności gospodarowania i zmniejsza stopę zysku na długą metę. Z pewnością wreszcie chodzi tutaj o drastyczne okrojenie licznych patologii towarzyszących współczesnej gospodarce – od skrajnej biedy, która występuje gdzieniegdzie równolegle z obscenicznym wręcz bogactwem gdzie indziej, poprzez trwające wciąż mimo postępów liberalizacji wojny handlowe po zorganizowaną przestępczość gospodarczą i mafijne pranie brudnych pieniędzy w ponadnarodowych instytucjach pośrednictwa finansowego. Pomimo jednak olbrzymiego postępu, jaki na naszych oczach dokonuje się
Tagi:
Grzegorz W. Kołodko









