Rozstrzelać ich bez sądu

Rozstrzelać ich bez sądu

Dlaczego przywódcy Wielkiej Trójki nie chcieli procesu norymberskiego Przebieg i wyrok Międzynarodowego Trybunału Wojskowego przeciwko 22 głównym zbrodniarzom wojennym Trzeciej Rzeszy jest na ogół znany. Na karę śmierci skazano 12 oskarżonych, dożywocie otrzymało trzech, na wieloletnie więzienie skazano czterech zbrodniarzy. Trzech oskarżonych uniewinniono (przy sprzeciwie radzieckim). Rzadko komu natomiast wiadomo, że do procesu, który rozpoczął się przed półwiekiem, 20 listopada 1945 r., mogło w ogóle nie dojść. Przeciwni procesowi byli początkowo przywódcy… koalicji antyhitlerowskiej. Już w czasie wojny alianci stawiali sobie pytanie, jaki los winien spotkać głównych inspiratorów i sprawców wojny światowej. Szczególnie w Wielkiej Brytanii popularne było rozumowanie, że proces to zbyt wielki zaszczyt dla sprawców nieszczęść zgotowanych światu. Zbrodniarzy należy po prostu rozstrzelać i basta. Winston Churchill, międzynarodowy symbol walki z hitlerowskim faszyzmem, był konsekwentnie i do końca najbardziej zdecydowanym przeciwnikiem procesu przeciwko „bandzie Hitlera”. W listopadzie 1943 r. sporządził notę, zakładając, że stanie się ona podstawą uchwały brytyjskiego gabinetu wojennego. Kierownictwo Trzeciej Rzeszy, przywódców włoskich i japońskich, a także „Quislingów” dosięgnąć winien najwyższy wymiar kary, skazanie przez cały świat na banicję. Zdaniem Churchilla, dotyczy to 50-100 osób, których po potwierdzeniu tożsamości należy rozstrzelać. Kilka dni po publicznym oświadczeniu Churchilla głos zabrał lord Simon najwyższy prawny doradca rządu, wyrażając opinię, że głównych zbrodniarzy wojennych trzeba potraktować jak zwyczajnych bandytów. Postępować należy według zasady: najpierw rozstrzelać, potem dopiero stawiać pytania. Nie ma sensu bawić się w procesy wywołujące tylko zamęt. Według ministra spraw zagranicznych, Anthony’ego Edena, wina głównych zbrodniarzy wojennych „jest tak bezdenna, bezgraniczna, że żaden proces nie będzie w stanie temu sprostać”. W sierpniu 1944 r. Churchill skierował do swego sekretarza ds. wojskowych, gen. Hastinga Ismaya, pismo sugerujące opracowanie i upublicznienie wspólnego oświadczenia aliantów, że „Hitler, Göring, Himmler i inne robactwo, gdy tylko wpadną w ręce aliantów, zostaną straceni”. Kiedy we wrześniu 1944 r. Churchill przygotował pismo do Stalina w sprawie zbrodni wojennych, na przekór opinii swych doradców napisał, że po schwytaniu zbrodniarzy wyrok na nich należy wykonać w ciągu sześciu godzin. Doradcy przekonali go, że takiej depeszy wysyłać nie należy. Churchill wyrażał jednak tylko dość powszechne wówczas wśród brytyjskich elit rozumowanie. Przywódca Labour Party, późniejszy uczestnik konferencji poczdamskiej, Clement Attlee, wezwał rząd, by opowiedział się także za fizyczną likwidacją czołowych bossów gospodarczych Rzeszy. Kiedy w marcu 1945 r. w Izbie Lordów odbyła się debata na temat zbrodni wojennych, nawet arcybiskup Yorku, druga osoba w Kościele anglikańskim, poparł stanowisko Churchilla, by nie patyczkować się ze zbrodniarzami, lecz wykonać wyrok śmierci jako „rozwiązanie najprostsze”. Angielskim sugestiom ulegał prezydent Franklin D. Roosevelt. Przemawiało doń rozumowanie Anglików, że skoro brakuje jednolitego, uzgodnionego międzynarodowego kodeksu karnego, wyrokującego w sprawie zbrodni przeciwko ludzkości, to lepiej zrezygnować z zabiegów procesowych. Sędziowie mogą paść ofiarą ekwilibrystyki obrońców oskarżonych, wykorzystujących luki prawne na rzecz zbrodniarzy. W USA jednak opinie były przynajmniej podzielone, bo odezwały się także głosy za procesem, Argumentowano, że likwidacja zbrodniarzy bez procesu kojarzyć się będzie z linczem, obcym amerykańskiemu poczuciu prawa. Niemniej dominujące znaczenie miało stanowisko prezydenta USA. Poparł je zdecydowanie m.in. ówczesny minister finansów, Henry Morgenthau, znany później z zamiaru faktycznego wymazania Niemiec z mapy Europy. Kiedy w październiku 1944 r. Churchill składał wizytę z Moskwie, starał się wysondować, co o tym wszystkim myślą Rosjanie. Nieźle zorientowany już w brutalnych metodach Stalina liczył po cichu na poparcie przez Moskwę jego rozumowania. Usłyszał jednak od Stalina, że „nie można dopuścić do egzekucji bez uprzedniego procesu. Świat powiedziałby wówczas, że boimy się postawić zbrodniarzy przed sądem. Bez procesu nie mogą zapadać wyroki śmierci, co najwyżej dożywotnie”. Stanowisko wobec sądzenia zbrodniarzy wojennych Rosjanie zajęli po raz pierwszy już w październiku 1942 r., kiedy to Mołotow nakłaniał sojuszników do wydania oświadczenia, że kierownictwo Trzeciej Rzeszy „wraz z ich okrutnymi wspólnikami zostanie nazwane po imieniu, aresztowane i zgodnie z kodeksem karnym skazane”. Potwierdzeniem stanowiska

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2005, 47/2005

Kategorie: Historia