Sami nie wiemy, co jemy

Na sklepowych półkach pełno jest żywności ze składnikami genetycznie zmodyfikowanymi

Producenci żywności nie kwapią się do rzetelnego oznaczania produktów zawierających składniki genetycznie modyfikowane. Tymczasem coraz rzadziej na sklepowych półkach można kupić żywność całkowicie wolną od GMO.
Organizmy zmodyfikowane genetycznie (GMO) to rośliny, zwierzęta i drobnoustroje, których geny zostały zmienione w celu poprawienia niektórych właściwości.
Z badań Biura Informacyjnego ds. Żywności Genetycznie Modyfikowanej wynika, że aż połowa Polaków nie zdaje sobie sprawy, że na naszym rynku dostępne są produkty modyfikowane genetycznie. Tymczasem preparaty tego rodzaju dodawane są do większości spożywanych przez nas produktów m.in. do chleba i wyrobów piekarniczych, wyrobów czekoladowych, konserw (rybnych i mięsnych), kiełbas, mięs i przetworów mięsnych, wędlin, koncentratów spożywczych, soków, spirytusu, przecieru pomidorowego, hamburgerów, potraw wegetariańskich (według szacunkowych danych, aż 90% pasztetów z soi jest robione ze zmutowanych produktów), środków dietetycznych, wyrobów z grupy light, o obniżonej o 50% zawartości tłuszczu.

Nie straszyć klienta

Zgodnie z prawem, jeśli dany produkt zawiera więcej niż 1% składnika genetycznie zmodyfikowanego, producent musi umieścić informację o tym na opakowaniu. W praktyce bywa różnie. Powodów jest kilka. Po pierwsze, producenci nie chcą odstraszać klientów, którzy mimo zapewnień o bezpieczeństwie tego rodzaju żywności, wolą jej unikać. Po drugie, omijaniu tego rodzaju informacji sprzyja fakt, że bardzo trudno złapać nieuczciwego producenta za rękę. Jeszcze w 2001 r. nie było u nas nawet specjalistycznych laboratoriów wykonujących badania na obecność GMO. Próbki pobierane u producentów czy importerów musiały być wysyłane za granicę. Od ub.r. żywność analizują pod tym kątem Regionalne Laboratorium Badania Żywności Genetycznie Modyfikowanej w Tarnobrzegu oraz Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych. Główny Inspektorat Sanitarny, który czuwa nad produkcją i wprowadzeniem do obrotu żywności genetycznie ulepszonej, przeprowadził do końca 2003 r. tylko cztery tego rodzaju badania.
Wykonanie specjalistycznych badań jest pracochłonne i kosztowne. Zazwyczaj przebadanie jednej próbki zajmuje czterem osobom około sześciu godzin. Zdecydowanie tańszym sposobem jest więc jedynie sprawdzenie dokumentów przedłożonych przez producenta. Pytanie tylko, czy jest to równie wiarygodne, co badania.
GIS prowadzi także rejestr substancji genetycznie zmodyfikowanych, które zostały dopuszczone do sprzedaży w Polsce (ok. 50). Niestety rejestr jest kompletnie nieczytelny dla zwykłego Kowalskiego i wygląda tak: „zezwolenie na wprowadzenie obrotu koncentratów białkowo-tłuszczowych NUKLSPRAY K05, K10, K53, K46, K65, M50 oraz preparatów mlekozastępczych SPRAYFO VIOLET, SPRAYFO RED, SPRAYFO GREEN, SPRAYFO ORANGE, SPRAYFO PORC MILK, które są produktami zawierającymi składniki pochodzące z ziarna genetycznie zmodyfikowanej odmiany soi”.
Można więc się dowiedzieć, jaka firma handluje tego rodzaju substancjami, do którego roku (zazwyczaj pozwolenia wydawane są na 10 lat), ale nie dowiemy się, w których produktach konkretnie można je znaleźć.
Powszechnie wiadomo jest, że substancje GMO są stosowane np. w przemyśle piwowarskim, ale nie wiadomo dokładnie, przez które browary. Te ze swej strony starają się nie przekroczyć ustawowej normy obligującej do umieszczenia informacji o składzie GMO.

Co uprawiamy?

Żywność z dodatkami GMO zapewne będzie coraz popularniejsza. Nie przypadkiem co roku zwiększa się uprawa roślin ulepszonych genetycznie. Najczęściej zmieniane genetycznie są soja, kukurydza, rzepak, bawełna i tytoń. W 2002 r. zmodyfikowaną soję uprawiano na 72 mln ha, co stanowiło ponad połowę upraw soi w ogóle, bawełny odpowiednio 34 mln ha i 20%, rzepaku – 25 mln ha i 12% oraz kukurydzy 140 mln ha, czyli 9%.
Wprawdzie w Polsce nie ma upraw komercyjnych tego rodzaju roślin, ale Ministerstwo Środowiska wydało kilka pozwoleń na uprawy eksperymentalne. W Polsce prowadzono już doświadczenia nad burakami, kukurydzą i rzepakiem. W 2002 r. minister środowiska wydał pozwolenia na badania polowe nad ulepszonym ogórkiem, lnem, ziemniakiem i drzewami śliw. Eksperymenty te były pod ścisłą kontrolą i prowadziły je: Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego, Uniwersytet Wrocławski, Instytut Sadownictwa i Kwiaciarstwa w Skierniewicach. Najwięcej eksperymentów przeprowadzano w 1999 r. Ale brak środków finansowych spowodował, że prowadzimy ich coraz mniej.
Żywność GMO z pewnością budzi obawy. Czy słusznie? Według entuzjastów inżynierii genetycznej, jest ona bezpieczna i na pewno zdrowsza niż ta, którą kilkakrotnie opryskuje się chemicznie w celu podniesienia plonów. Nie brakuje jednak naukowców, którzy ostrożnie wyrażają się o tych żywieniowych nowinkach. Dlatego tak ważna jest kontrola żywności GM trafiającej na nasze stoły. Brak lub nierzetelne informacje na temat składników GMO w jedzeniu pozbawia nas nie tylko wyboru, czy chcemy ją jeść, czy nie. Ale przede wszystkim ogranicza możliwość jej kontroli, a to może być niebezpieczne.


Żywność genetycznie zmodyfikowana dzieli się na:
– żywność będącą GMO (np. w Polsce sprzedawany jest pomidor, którego skórka – dzięki modyfikacji genetycznej – jest twardsza od tradycyjnej),
– żywność zawierającą przetworzone GMO (np. koncentraty zup z pomidorów, frytki mrożone, czekolada zwierająca lecytynę z transgenicznej soi),
– żywność produkowaną z zastosowaniem GMO (np. chleb pieczony z wykorzystaniem transgenicznych drożdży, piwo),
– produkty żywnościowe pochodne GMO, lecz niezawierające żadnych komponentów „transgenicznych” (np. olej rzepakowy otrzymywany z transegicznego rzepaku, cukier z transgenicznych buraków).
(za: Tomasz Twardowski, Edyta Kwapich 100+30 najczęściej zadawanych pytań na temat współczesnej biotechnologii).

Wydanie: 2004, 28/2004

Kategorie: Ekologia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy