Przyzwyczajanie się do polityków nie ma w polskich realiach większego sensu. Bo ile razy można oglądać ten sam filmik. Zwycięska partia ogłasza narodowi nadejście nowej ery. I zapowiada długie rządy, bo spodziewa się poparcia ludu na dwie, a nawet trzy kadencje. A na dodatek nie ma z kim przegrać. Co akurat bywa prawdą, bo widzieliśmy, jaka w ostatnich dekadach była opozycja. I wszystko może by się jakoś toczyło ku zadowoleniu zwycięskich partii, gdyby nie nogi. Własne nogi, o które co i rusz potykają się wybrańcy narodu. By być sprawiedliwym, nie za bardzo widzę tu różnice między nogami partyjnymi. Przewracanie się o własne nogi jest przypadłością zarówno prawicy, jak i lewicy. Przewracają się młodzi i starzy. I jeśli jest jakaś różnica, to w widowiskowości upadków. A jak tak sobie patrzę na kolejne ekipy polityków, to kogo widzę? Ludzi, którzy na nieszczęście ogółu obywateli trafili na szczyty władzy. Ludzi, którzy zarządzają życiem Polaków i wielkim narodowym majątkiem, ale nie mają do tego żadnych predyspozycji. Po prostu nie mają niczego, co tłumaczy, że siedzą na fotelu prezydenta, premiera, ministra. Nie mają elementarnych kompetencji, by tam być. A co mają? Długą listę braków. Tupet, z jakim wygłaszają horrendalne opinie. Parcie na stołki i na szkło (telewizyjne). Talent do zabezpieczania interesów rodziny i znajomych. I taką niezłomność charakteru, że liderom partyjnym gwarantują wierność i dyspozycyjność. A powołanie ich czy wybranie na ważne funkcje to dopiero początek dramatów. Bo prawie zawsze ci nieszczęśnicy zaczynają wierzyć, że skoro mają posady, to i rządzić potrafią. I gdy zaczynają coś robić, robi się groźnie lub śmiesznie. Groźnie, gdy wiele milionów uczniów i rodziców dostaje po głowie, bo za edukację narodową odpowiada pani, którą ta funkcja kompletnie przerasta. A śmiesznie, gdy człowiek się budzi i dowiaduje, że niedługo będzie miał stolicę wielką jak Nowy Jork czy Moskwa. Że Warszawa przegoni też Paryż. Niestety, nie dogoni rozumu. Cwaniacka szarża posła Sasina to nie jest fortel Zagłoby. Choć może Sasin tak o sobie myśli, zdecydowanie bliżej mu jednak do Rocha Kowalskiego niż Zagłoby. A jaki twórca, taki projekt. Ustawa łącząca Warszawę z 33 gminami na Mazowszu jest tak nieprawdopodobnym kuriozum, że nie można jej ogarnąć bez wiedzy na temat tego, co trzeba brać, żeby urodzić taką wizję. Udostępnij: Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X Kliknij, aby udostępnić na Telegramie (Otwiera się w nowym oknie) Telegram Kliknij, aby udostępnić na WhatsApp (Otwiera się w nowym oknie) WhatsApp Kliknij, aby wysłać odnośnik e-mailem do znajomego (Otwiera się w nowym oknie) E-mail Kliknij by wydrukować (Otwiera się w nowym oknie) Drukuj









