Przed rewolucją technologiczną nie ma ucieczki Francis Fukuyama (ur. w 1952 r. w Chicago) – amerykański politolog i futurolog japońskiego pochodzenia, profesor filozofii i ekonomii politycznej Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa w Baltimore, ponadto doradca prezydenta Busha do spraw bioetyki. Autor głośnych książek: „Koniec historii”, „Zaufanie: kapitał społeczny a droga do dobrobytu”, „Wielki wstrząs” oraz najnowszej, którą promował niedawno w Polsce, pt. „Koniec człowieka”. – 15 lat temu przepowiedział pan koniec współczesnej historii. Przekonywał, że „świat muzułmański jest bardziej otwarty na przyjęcie ideałów liberalnych niż Zachód na przyjęcie islamu”. Czy po wydarzeniach nowojorskich z 11 września, wydarzeniach w Iraku czy Izraelu nadal wierzy pan, że przyszłość będzie nudnawą rutyną, pozbawioną wstrząsów i niespodzianek? – W dalszej perspektywie – tak. Taka jest dziejowa konieczność. – Skąd pan czerpie ten optymizm? – Największym optymizmem napawają mnie postęp i przyszłość globalizacji. Uważam, że globalizacja jest przyszłością świata. Tym, co ją nakręca, jest rewolucja technologiczna, przed którą nie ma na dłuższą metę ucieczki. W efekcie tej rewolucji świat się zmieni, będą zanikać różnice między biednymi a bogatymi – najpierw oczywiście w tych państwach, które zdecydują się uczestniczyć w procesie globalizacji. – A co z tymi, które się nie zdecydują? Przecież biedne kraje nie są partnerami dla bogatych, nawet jeśli uczestniczą w procesie globalizacji. – Nie są równorzędnymi partnerami, ale jednak partnerami. Natomiast te, które nie będą uczestniczyć w globalizacji, znajdą się poza nawiasem. W dzisiejszych czasach prawie dwie trzecie ludności świata to ludzie biedni – jedynie globalizacja może dać im szansę awansu społecznego i wzbogacenia się. – Jeśli globalizacja jest, jak pan sugeruje, szansą na powszechne szczęście ludzkości, to dlaczego ma tylu przeciwników na całym świecie? – Walka z globalizacją przypomina walkę Don Kichota z wiatrakami. Irracjonalny lęk przed nowymi rozwiązaniami technologicznymi jest zrozumiały, jednak nie może zastępować rozumu. Gdybyśmy go nie przezwyciężali, tkwilibyśmy do dziś w czasach agrokultury i trójpolówki. – Antyglobaliści boją się nie tylko konkurencji i porażki finansowej, lecz także ograniczenia suwerenności państwowej i tożsamości narodowej. – Nieporozumieniem jest myślenie, że zwolennicy globalizacji marzą o zunifikowanym świecie, którego znakiem rozpoznawczym są McDonald’s i lalka Barbie, pozbawionym tradycji narodowych. Nic nie stoi na przeszkodzie, by poszczególne kraje zachowały swoją narodową tożsamość, odrębność kulturalną. – A co jest alternatywą dla globalizacji? – W krajach najuboższych – populizm, w krajach o lepszej kondycji – różne odmiany socjalizmu. – Czy bieda plus populizm mogą dać mieszankę wybuchową, zagrażającą zglobalizowanej części świata? – Nie tyle bieda plus populizm, ile religia plus populizm. Taka wybuchowa mieszanka występuje dzisiaj tylko w krajach muzułmańskich. Sama bieda nie niesie zagrożenia – przecież kraje środkowej Afryki czy Ameryki Łacińskiej, najbiedniejsze na świecie, nie są dla nikogo zagrożeniem. Do tego potrzebna jest jakaś idea, która porwie ludzi – zwłaszcza religia, fanatyzm. Skutki obserwujemy na Bliskim Wschodzie. – Czy widzi pan sposób, żeby zlikwidować terroryzm? – W bliskim planie trzeba z nim walczyć, co jednak nie rozwiązuje problemu. Dlatego w dalszej perspektywie trzeba zlikwidować jego przyczyny, czyli brak demokracji, brak integracji z globalną gospodarką, brak możliwości rozwoju. Jednak zbadanie tych przyczyn, a następnie ich likwidacja, to zadanie trudne i czasochłonne, dla następnych pokoleń. – Ale czy te następne pokolenia będą myśleć tak jak my? W najnowszej książce „Koniec człowieka” straszy pan, że postęp biotechnologiczny zagraża istnieniu gatunku homo sapiens w takiej postaci, jaką znamy, i że najdalej za dwa pokolenia powstanie nowy „postczłowiek”. Szczęśliwy, zdrowy mutant. – Natura ludzka musi się zmienić, jeśli będziemy nią bezkarnie manipulować. Zdobycze nowoczesnych technologii – inżynieria genetyczna, klonowanie, hodowle organów zastępczych itd., coraz doskonalsze środki psychotropowe, eksperymenty na ludzkim mózgu – są już wykorzystywane w krajach zachodnich na dość szeroką skalę. Ma to swoje dobre strony, bo pozwala wyeliminować u naszych potomków ciężkie choroby, ale ma też złe, groźne. Dlatego jestem zwolennikiem międzynarodowych uregulowań prawnych w tych dziedzinach, których wciąż brakuje. Jesteśmy jedynym gatunkiem, który zagraża całej otaczającej przyrodzie, setkom gatunków
Tagi:
Ewa Likowska









