14-latka uwiodła 22 chłopców. Najstarsi mogą trafić do więzienia Uczniowie w Michigan nie mogą wyjść ze zdumienia. „Jak to? 15 lat w celi za kilka figli z dziewczyną? Przecież ona niemal biegała za chłopakami po ulicach”. Prokurator stanowy David Gorcyca odpowiada, że takie jest prawo. Zamierza odwiedzać szkoły średnie, aby wyjaśniać, że konsekwencje seksu nastolatków mogą być „brudne”. Chodzi nie tylko o AIDS czy niechciane ciąże. „Szczenięca miłość” w liceum może skończyć się więzieniem, jeśli jeden z partnerów nie ma jeszcze 16 lat. Gorcyca oskarżył przed sądem pięciu młodych ludzi o „przestępstwo seksualne trzeciego stopnia”, bowiem uprawiali „wszelkiego rodzaju erotyczne praktyki” z 14-latką. To dziewczyna była stroną aktywną, wyszukiwała sobie kochanków, a swe podboje skrupulatnie i dokładnie opisywała w trzech grubych notatnikach. Ogółem od października 2000 r. do maja 2001 r. miała 22 partnerów, przeważnie kolegów z Andover High School w Bloomfield Hills. Ale prokurator postawił zarzuty tylko piątce, która w czasie popełnienia „przestępstwa” miała co najmniej 16 lat. Pozostałym erotyczne przygody ujdą bezkarnie, podobnie zresztą jak małoletniej uwodzicielce. Gorcyca uznał dziewczynę za ofiarę, gdyż zgodnie z prawem stanowym tylko osoby 16-letnie i starsze mogą udzielić legalnej zgody na seks. W Michigan wybuchł skandal, który znów rozpalił w Stanach Zjednoczonych dyskusję na temat erotycznych obyczajów w szkołach średnich i obowiązującego prawa, zbyt surowego, zdaniem wielu komentatorów. Burzę wywołała słodka 14-latka z Bloomfield, nazywana przez media „uwodzicielką”, „podstępnym wampem” albo „Lolitą XXI wieku”. Beatrix (nie jest to jej prawdziwe imię) pochodzi z dobrej rodziny. Mieszka w obszernym domu z beżowymi tapetami, wyłożonym hebanem. Rodzice ufali córce, miała swą własną linię telefoniczną i dostęp do Internetu. Na ścianach jej pokoju wisiało dziewięć zdjęć, na których pozowała topless. „Jak to się stało, że rodzice nie zauważyli tych fotografii?”, pyta komentatorka dziennika „Detroit News”. Beatrix była dzieckiem nieśmiałym. Bardzo dobra uczennica, wyróżniająca się zwłaszcza błyskotliwymi wypracowaniami z angielskiego, sama nigdy nie zgłaszała się do odpowiedzi. Nie należała też do żadnej ze szkolnych paczek – takie wyobcowanie w amerykańskich szkołach niekiedy może zmienić życie w piekło. Czy wypłynęła na niebezpieczne morze burzliwych doznań seksualnych, aby skończyć z samotnością? Po roku powie na łamach dziennika „Detroit Free Press”: „Myślałam, że to, co robię, jest normalne. Wówczas nie sądziłam, że cierpię na depresję. Chodziło o władzę. Byłam zdolna sprawić, że ludzie uganiali się za mną”. Beatrix oddała się swemu pierwszemu „przyjacielowi” w Andover High School. Boyfriend był tak zachwycony oralnym kunsztem dziewczyny, że przekazał kolegom jej numer telefonu. 14-latka chętnie umawiała się z kolejnymi chłopakami. Spotykała kochanków nocą w motelach i samochodach. Rodzice niczego nie podejrzewali. Przecież wciąż przynosiła dobre stopnie, występowała z powodzeniem w szkolnej drużynie sportowej. „Nie zauważyliśmy niczego. O szóstej rano, kiedy przychodziłem, by zbudzić ją do szkoły, zawsze była w łóżku”, opowiada ojciec „Lolity”, jeden z najlepszych lekarzy Michigan. Kiedy jednak rodzice pewni byli, że ich latorośl śpi jak niemowlę, ta cicho wymykała się przez oszklone drzwi domu. Czy rodzice nie spostrzegli taksówki podjeżdżającej pod dom niemal każdej nocy? Czy nie zauważyli białego chryslera, którym dziewczynę zabierał jeden z kochanków? Pewnego dnia doznała w szkole ataku lęku. W rozmowie z psychoterapeutą przyznała się do swych seksualnych doświadczeń. Terapeuta nie powiadomił nikogo. Czyżby uznał takie zachowanie za normalne? Milczeli także koledzy i koleżanki z klasy. A przecież wszyscy wiedzieli, że Beatrix lubi „pójść na całość”. Niekiedy tylko, już po zabawie, kochanek na jedną noc prosił: „Tylko nikomu nie mów. Niedługo skończę 18 lat, a więc nie powiesz?”. „Lolita” skrupulatnie zapisywała swe przygody, randki, terminy, miejsca i umiejętności partnerów. Te zapiski uwodzicielki zajęły trzy grube notatniki. „Czyta się je jak powieść Danielle Steel”, powie później Jerome Sabbota, adwokat 19-letniego Aarona Winkelmana z Bloomfield, jednego z oskarżonych przez prokuratora. Pilna uczennica oznaczała każdy udany akt seksualny rysunkiem uśmiechniętej twarzy. Niekiedy wyrażała też zachwyt z powodu fizycznych atrybutów partnerów: „To największy biały, jakiego kiedykolwiek widziałam”. Kiedyś usiłowała podczas figli w samochodzie rozmawiać o twórczości Hemingwaya, ale amant
Tagi:
Marek Karolkiewicz









