Senyszyn non grata

Senyszyn non grata

Podłość ludzka nie zna granic. Z dalekiej Brukseli, w przerwie między egzotycznymi wojażami, zjechała do stolicy pani europosłanka SLD Joanna Senyszyn. Nieprzypadkowo. Marzec to przecież Manifa. Można się przykleić do pochodu i podlansować. Senyszyn, która chce być panną młodą na każdym weselu, koniecznie musi przemawiać na każdym zebraniu i zgromadzeniu. A tu wara. Organizatorki Manify nie dały jej głosu. Czarna polewka od feministek nie spodobała się dygnitarce z Brukseli. Pyta więc: dlaczegóż? Czy to zawiść, zazdrość, czy głupota? Widać, Senyszyn ocenia tę sytuację wedle sobie znanych kryteriów. A może zamiast lansu w Warszawie wziąć się wreszcie do roboty? I częściej, intensywniej działać w Krakowie, w mieście, gdzie lewica tak rozpaczliwie dołuje? Mandat z Krakowa chyba do czegoś zobowiązuje? Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 13/2012, 2012

Kategorie: Przebłyski