Siedlisko nad jeziorem

Siedlisko nad jeziorem

Zofia Nasierowska i Janusz Majewski: W domu, to znaczy na Mazurach. Do Warszawy jeździmy na „gościnne występy” Na warszawskim Żoliborzu Zofia Nasierowska i Janusz Majewski prowadzili dom otwarty. Ona – fotografik, on – reżyser, skupiali wokół siebie artystyczne towarzystwo. I być może mieszkaliby tam nadal, gdyby pewnego dnia, kilkanaście lat temu, nie pojechali z wizytą do mazurskiej posiadłości Jerzego Hoffmana, do Sikor (gmina Stare Juchy). Sikory ich urzekły. Nie znali wcześniej takich Mazur – odludnych, cichych, pełnych otwartych przestrzeni. Zamarzyło im się, żeby mieć coś podobnego. – Poprosiliśmy miejscowego gospodarza, żeby nas zawiadomił, jeśli będzie w okolicy do sprzedania jakieś gospodarstwo, blisko wody. Choćby i podupadłe – wspomina pan Janusz. Sami budowali Na wiadomość czekali kilka lat. Ale warto było, bo miejsce przeszło ich oczekiwania: nad samym brzegiem cichego jeziora Łaśmiady, z dala od wodnych szlaków turystycznych. Jest też dużo otwartej przestrzeni: 35 hektarów łąk i pól. Wprawdzie gospodarstwo było w ruinie, dom mieszkalny w opłakanym stanie, ale za to, jak stwierdził radiesteta, teren ma pozytywną energię. Już dziesięć lat mija, odkąd stary dom rozebrali do fundamentów. Na jego miejscu stanął nowy, zaledwie 30 metrów od brzegu jeziora. Ze starego obejścia zostawili tylko malowniczą oborę z kamienia. Odwiedzało ich tak dużo gości, że postanowili otworzyć pensjonat. Szybko zyskał stałych klientów. I choć nigdzie się nie reklamują i utrzymują wysokie ceny (dwutygodniowy pobyt w cenie Karaibów), od początku maja do końca września trudno o wolny pokój. Pan Janusz żartuje, że pensjonat jest dla „normalnych” ludzi, nie dla artystów („do artystów strzelamy bez ostrzeżenia”), ale bywają tu Maryla Rodowicz z rodziną, Wojciech Młynarski, Hanna Smoktunowicz, Bogusław Linda, Kinga Rusin, był też słynny tenor José Carreras. I trudno się dziwić ludziom, którzy ulegli czarowi tego miejsca. Wygląda jak z bajki: biały dworek z drewnianymi elementami, kryty czerwoną dachówką, otoczony stylizowanymi „farmerskimi” budynkami. Pośrodku wielkiego podwórza klomb, drzewka, żwirowe alejki. Pokoje gościnne przestronne, wygodne (wszystkie z łazienkami), urządzone w stylu rustykalnym: drewniane meble, kilimy, dywaniki. W pozostałej części domu stylowe meble, na ścianach biała broń i artystyczne fotografie pani Zofii. Z ogromnego salonu z kominkiem widać jezioro. Pan Janusz cieszy się, że pensjonat ma powodzenie, zwłaszcza że utrzymanie wielkiego domu dużo kosztuje. Nie ukrywa jednak, że najbardziej lubi Laśmiady poza sezonem turystycznym. – W przeciwieństwie do żony, która jest bardzo energiczną, aktywną, towarzyską osobą, ja jestem z natury samotnikiem. Lubię spokój, ciszę. Źle się czuję w dużym towarzystwie, a dla mnie duże towarzystwo to już osiem osób. Najlepiej czuję się w swoim pokoju, z książką albo przy biurku. Warszawa ich męczy, dlatego rzadko tam jeżdżą. Dom na Żoliborzu wynajęli. Bo i za czym tęsknić? Szalone tempo życia, bywanie na przyjęciach i bankietach, smród spalin – to już nie dla nich. Baxter ma głos Państwo Majewscy są gościnni nie tylko dla krewnych, przyjaciół i wczasowiczów. Także dla psów. Po podwórku kręci się kilka kundelków-przybłędów oraz misiowaty rottweiler, którego oddała im znajoma, gdy okazało się, że ma uczulenie na sierść. Jednak najważniejszy jest jamnik szorstkowłosy, Baxter, jedyny, którego sami wybrali: – Tak naprawdę, to on tu rządzi – śmieje się pan Janusz. – A już ze mną może zrobić wszystko, co zechce. Jestem jego sługą, podnóżkiem. Po prostu go uwielbiam! W porze obiadowej psów na podwórku jest więcej. Przychodzą z okolicy, na wyżerkę. Pewnie rozniosło się w psiej społeczności, że od Majewskich żaden czworonóg głodny nie wyjdzie. Pamiętnik dla wnuka W Laśmiadach narodził się pomysł telewizyjnego serialu „Siedlisko”. Zaczęło się od pamiętnika, który pani Zofia pisze dla jedynego wnuka, dzisiaj 11-letniego Franka. Jest w nim zawarta cała historia Laśmiad, począwszy od budowy domu, ważniejszych wydarzeń, po miejscowe zwyczaje i kłótnie sąsiedzkie. Pani Zofia ma nadzieję, że jej pamiętnik stanie się dla Franka czymś w rodzaju kroniki miejscowych obyczajów, dzięki której chłopak, na stałe zamieszkały za granicą, nie straci kontaktu z miejscem, które prawnie do niego należy. Któregoś

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2001, 32/2001

Kategorie: Kultura
Tagi: Ewa Likowska