Lord musicalu

Lord musicalu

Musicale Webbera dały mu zachwyt widzów i ogromny majątek. Ale nie dały mu sympatii we własnym kraju

Z najnowszą adaptacją „Upiora w operze” będzie kłopot. Miłośnicy musicalu mogą się poczuć zawiedzeni, a dla tych, którzy scenicznej wersji nie znają, zagadką będzie jego ogromna popularność. Jeszcze trudniej będzie im zrozumieć, jak swoją pozycję zdobył jego autor, Andrew Lloyd Webber, najbardziej wpływowy człowiek w brytyjskim teatrze. Pismo „The Stage” umieściło go na tym miejscu po raz czwarty z rzędu. Lista rekordów i zdobytych przez niego nagród nie pozostawia zaś wątpliwości dlaczego.

Upiór wszech czasów

„Gwiezdne wojny”? „Titanic”? Co jest największym hitem show-biznesu w XX w.? Odpowiedź: „Upiór w operze”. Zarobił na świecie 1,8 mld funtów, zagrano go w 18 krajach, w 96 miastach, dla 58 mln publiczności. Lloyd Webber twierdzi, że każdy z jego musicali jest dla niego ważny, ale sam umieszcza „Upiora…” na szczególnym miejscu. Do tego stopnia, że aby sfilmować go według swojej wizji, odkupił prawa do adaptacji, znalazł sponsorów i dobrał obsadę. Musical powstał na podstawie powieści Gastona Leroux z 1910 r. Historia muzycznego geniusza w masce, ukrywającego się w podziemiach opery, gdzie udziela lekcji młodej utalentowanej śpiewaczce, która jednak łamie mu serce, wybierając młodzieńczą miłość, doczekała się wielu filmowych i telewizyjnych adaptacji. Fani filmu szczególną estymą darzą niemą wersję Lona Chaneya, w której najlepiej widać gotyckość opowieści. Mieszankę melodramatu, horroru i tajemnicy można byłoby opowiedzieć nowocześnie, bo upiór jest postacią dosyć demoniczną, zawierającą ze swoją uczennicą coś w rodzaju diabelskiego paktu. Jednak filmowo-musicalowa wersja nowoczesności nie zakładała. Powstał zlepek, w którym za mało jest upiora, a za dużo opery. Opowieść wlecze się od piosenki do piosenki, scenografia jest przeładowana i kiczowata. Spora ilość pajęczyn i mgły to, według reżysera Joela Schumachera, najlepszy sposób na stworzenie atmosfery. Postaci są papierowe, a zadaniem aktorów jest śpiewać, a nie opowiadać historię. To, co sprawdza się na scenie, na ekranie wygląda sztucznie. Webber i spółka nie zauważyli, że choć musicale wróciły ostatnio do łask, na ekranie przeszły transformację i daleko im do pompatycznych teatralnych inscenizacji. „Chicago” czy „Moulin Rouge” to przede wszystkim dobre filmy, a dopiero potem musicale.

Pan na teatrach

Andrew Lloyd Webber skończy w tym roku 57 lat, a jego majątek szacowany jest na jakieś 450 mln funtów. Nieźle jak na wnuka hydraulika. Trudno określić dokładnie, bo sporą część stanowią tantiemy z jego musicali granych na całym świecie. Przyszły gigant teatru urodził się 22 marca 1948 r. w Londynie. Lloyd to drugie imię ojca – kompozytora i nauczyciela muzyki – którego używał w pracy i które przylgnęło na dobre. Rodzina była niezwykle muzyczkalna: matka, Jean Hermione, uczyła gry na fortepianie, a młodszy brat Julian został wiolonczelistą. Andrew od najmłodszych lat pisał muzykę, także do szkolnych przedstawień. W 1964 r. zdobył stypendium i rozpoczął studia na Oksfordzie. Po roku zrezygnował i założył spółkę autorską z poznanym na uczelni autorem tekstów Timem Rice’em.
Początkowo pisali popowe piosenki, a ich pierwszy musical „The Likes of Us” był porażką. Webber dorabiał też jako krytyk restauracji w „Daily Telepgraph”. Wkrótce jednak obaj panowie wpadli na pomysł „Józefa i wspaniałego płaszcza snów w technikolorze”, musicalu opartego na przypowieści biblijnej. Dwa lata później ponownie trafili w nastrój czasów z kolejną kombinacją muzyki rockowej i Biblii, czyli „Jesus Christ Superstar”. Potem Webber napisał z dramaturgiem Alanem Ayckbournem musical „By Jeeves” na podstawie twórczości P.G. Wodehouse’a, ale dopiero powrót do współpracy z Rice’em przyniósł kolejny sukces. Wyprodukowali „Evitę” i od tej chwili zaczęła się złota seria hitów: „Koty”, „Starlight Express” i „Upiór w operze”. „Koty”, czyli 11 piosenek do wierszy T.S. Eliota, to najdłużej wystawiany musical na świecie, na londyńskim West Endzie grano go przez 21 lat. Mimo ogromnego sukcesu „Koty” jednak nigdy nie pobiły zysków z „Upiora…”. Był jeszcze brytyjski fenomen „Starlight Express”, musical o rywalizujących pociągach, grany nieprzerwanie przez 18 lat.
W latach 80. i 90. produkcje Webbera dominowały zarówno na West Endzie, jak i na Broadwayu. Ponad połowa biletów sprzedanych w latach 90. na Broadwayu to wejściówki na jego spektakle. Później jednak kompozytorowi wiodło się już gorzej. Słabo oceniano „Aspect of Love” i „Whistle Down the Wind”. Tylko rok wytrwał na scenie musical „Beautiful Game”, choć przyniósł autorowi pierwszą nagrodę londyńskich krytyków. Ale opowiadał o problemach walk w Irlandii Północnej, a publiczność wybiera ten gatunek raczej dla czystej zabawy. Lepiej poradził sobie Webber jako producent, gdy latem 2002 r. wpasował się w rosnącą modę na Bollywood musicalem „Bombay Dreams”, z muzyką A.R. Rahmana. Dwa lata temu w wywiadzie telewizyjnym przyznał nawet, że brakuje mu pomysłów. Widzowie pospieszyli z pomocą i natchnęli go do stworzenia „The Woman in White”.
Webber skonsolidował swoje imperium biznesowe w postaci Really Useful Group. Firma zajmuje się zarządzaniem, publikowaniem oraz produkcją zarówno jego dzieł, jak i innych autorów, jest także udziałowcem w Really Useful Theatres, spółce posiadającej 12 teatrów w Londynie. Angażuje się również w produkcję filmową, wideo i telewizyjną, a także wydawanie pism, płyt i sprzedaż biletów.

Wino, kobiety i sztuka

Napisał 14 musicali, muzykę do dwóch filmów i requiem. Zebrał najważniejsze nagrody show-biznesu, w tym Oscara, Złoty Glob i trzy Grammy. W 1992 r. dostał szlachectwo, a pięć lat później dożywotni tytuł barona. Zasiada w Izbie Lordów po stronie konserwatystów, czego – jak twierdzi – żałuje, bo chciałby pozostać neutralny. A nie rezygnuje, bo obawia się „zamieszania z tego powodu”. Faktycznie, zamieszanie polityczne już spowodował. Przed wyborami w 1997 r. powtarzano jego rzekomą deklarację, że w wypadku wygranej Partii Pracy opuści kraj. Webber tłumaczył, że chodziło mu o co innego – wyjechałby, gdyby Blair powrócił do dawnej polityki lewicy, np. wysokich podatków.
Pobił sukces Harr’yego Pottera czy „Titanica” na głowę, a jednak to J.K. Rowling i Kate Winslet są traktowane jako skarb narodowy, a nie on. Teatralni i muzyczni krytycy uwielbiają ostrzyć na nim pióra. Nazywają go brzydalem, beztalenciem. O jego ostatnim dziele „The Woman in White” pisano, że „zasługuje na wypchanie i umieszczenie w muzeum zmarłych musicali”. Nic dziwnego, że lord Webber nie lubi udzielać wywiadów.
Jego muzykę najczęściej krytykuje się jako wtórną. Kompozytor musiał nawet bronić się w sądzie siedem lat temu. Mało znany muzyk z Baltimore twierdził, że jedna z melodii w „Upiorze…” jest plagiatem. Webber popierany przez przyjaciół – Eltona Johna, Stinga i Micka Jaggera – łatwo wygrał proces. Przy okazji wyszło na jaw, że nie znosi muzyki w samochodzie czy restauracji. W sądzie potwierdziła to jego druga żona, Sarah Brightman, która najpierw przez Webbera została obsadzona w „Cats”, a rolą w „Upiorze…” osiągnęła światową sławę.
Ich małżeństwo trwało sześć lat. W jednym z wywiadów trybem życia żony śpiewaczki, która zmęczona pracą nie miała ochoty na przyjęcia, kompozytor tłumaczył swoją małą popularność w społeczeństwie w latach 80. Przedtem Webber był żonaty z Sarah Hugill, a po rozwodzie z Brightman ożenił się po raz trzeci z Madeleine Gurdon. Ma pięcioro dzieci.
Jego współpracownicy opisują go jako człowieka pełnego pasji teatralnej. Ma podobno wspaniałą piwnicę win. Pije tylko wino i nie w ciągu dnia. Słynna stała się jednak wypowiedź Faye Dunaway: „Facet uwielbia pić. W czasie mojej wizyty opróżnił dwie butelki. Nie mogłam się z nim dogadać”. Od tej pory lord Webber nerwowo reaguje na pytania o nadużywanie alkoholu. Jednej jego cechy nikt jednak nie kwestionuje – świetnego gustu jako kolekcjonera sztuki. Kupuje przede wszystkim prerafaelitów, ale jego kolekcja, zaliczana do najwspanialszych na świecie, zawiera też obrazy m.in. Picassa i Canaletta. Po jego śmierci zbiory ma otrzymać naród.
Zaangażowanie w filmową wersję „Upiora…” oznacza, że kompozytor chce zmienić pole działania. W wywiadzie dla „Guardiana” w grudniu ub.r. mówił o powrocie do kina i innych planach. – Dostałem zbiór wierszy z warszawskiego getta. Myślę nad tym poważnie – wspomniał. – Jestem gotów na coś innego. Cykl piosenek.

*

Musicale Andrew Lloyda Webbera
Józef i wspaniały płaszcz snów w technikolorze (1968)
Jesus Christ Superstar (1972)
By Jeeves (1975)
Evita (1976)
Cats (1981)
Song and Dance (1982)
Starlight Express (1984)
The Phantom of the Opera (1986)
Aspects of Love (1989)
Sunset Boulevard (1993)
Whistle Down the Wind (1997)
The Beautiful Game (2000)
Tell Me On A Sunday (2003)
The Woman in White (2004)

 

Wydanie: 02/2005, 2005

Kategorie: Kultura

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy