Zdobywanie Moskwy dawniej i dziś

Zdobywanie Moskwy dawniej i dziś

W latach Gorbaczowowskiej pierestrojki polska kultura cieszyła się w Rosji popularnością i uznaniem. Dziś dorobek na tym polu jest mizerny Militarnie Moskwę obejmowaliśmy w posiadanie raz – w 1610 r., w latach zamętu w państwie moskiewskim, kiedy to na mocy zawartego z rosyjskimi bojarami układu wkroczyła do miasta polska załoga, dowodzona przez Stanisława Żółkiewskiego, co miało być wstępem do intronizacji polskiego królewicza Władysława. Plan taki zniweczyły ambicje jego ojca, Zygmunta III Wazy, który postanowił sam zasiąść na moskiewskim stolcu i dokonać inkorporacji Rosji do Rzeczypospolitej, narzucając jej przy tym katolicyzm. Skończyło się to narodowym powstaniem w Rosji i kapitulacją Polaków w oblężonym przez pospolite ruszenie Kremlu; jak po stuleciach pisał jeden z naszych wybitnych historyków, „ze wszystkich snów o słowiańskiej monarchii europejsko-azjatyckiej, o unii, o przymierzu pozostał w ręku Polaków Smoleńsk, a w sercach Moskwy głód zemsty”. Swoją drogą ciekawe, jak potoczyłyby się losy obu ówczesnych potęg europejskich, gdyby nadmiernie ambitny, ultrakatolicki Zygmunt w decydującym momencie okazał większą wstrzemięźliwość i rozsądek… Kulturalnie byliśmy jednak w Moskwie obecni w wymiarze o wiele rozleglejszym, znacznie bardziej sensownym i owocnym; od co najmniej stu kilkudziesięciu lat – może wyjąwszy międzywojenny stalinizm – to właśnie Rosja stanowi największe ilościowo, najbardziej kompetentne i najwdzięczniejsze audytorium polskiej kultury za granicami naszego kraju, to właśnie w Rosji nasza sztuka jest najliczniej i najżywiej konsumowana, komentowana, badana, szanowana i lubiana. W XX w. miała ona tam trzy okresy, w których osiągała popularność i uznanie o szczególnym natężeniu. Ten pierwszy – to początek tego stulecia, a właściwie jeszcze i schyłek poprzedniego, kiedy to kolosalny oddźwięk zdobyła sobie w Rosji polska literatura piękna tych lat – pozytywiści, a później moderniści, kiedy najnowsze ważne powieści polskich autorów ukazywały się w Rosji niemal równolegle z ich polskimi oryginałami, kiedy „Quo vadis” miało do chwili wybuchu rewolucji październikowej trzydzieści kilka wydań w sześciu różnych przekładach, kiedy bożyszczem, choć krótkotrwałym, stał się w Rosji Przybyszewski. Ten drugi – to okres Chruszczowowskiej odwilży, gdy liberalizacja radzieckiej polityki kulturalnej umożliwiła tamtejszemu audytorium szerszy i obfitszy dostęp do wkraczającego właśnie w fazę świetnego rozkwitu polskiego kina, do teatru, muzyki, plakatu, podziwianych zarówno za treściową odwagę, jak i formalne nowatorstwo, gdy rosyjscy inteligenci uczyli się języka polskiego, by móc oddawać się lekturze naszych gazet i czasopism kulturalnych. Ten trzeci – to lata Gorbaczowowskiej pierestrojki, związane i w Rosji, i u nas z postępującym osłabieniem, a wreszcie likwidacją dotychczasowych politycznych barier i zakazów, z ustanowieniem nieskrępowanego obiegu wartości i w pełni partnerskiej wymiany kulturalnej z całym światem. W tym właśnie okresie wydziałowi kultury ambasady polskiej w Moskwie przewodził Mieczysław Wojtczak – przedtem m.in. wiceminister kultury i sztuki oraz szef kinematografii. Swoje poczynania na tej ostatniej funkcji opisał niedawno w sporych rozmiarów książce „Kronika nie tylko filmowa”; teraz opublikował dokumentalny zapis swojego pięcioletniego (1984-1989) epizodu moskiewskiego. Tak jak w pierwszej publikacji, wykorzystał zarówno skrupulatne notatki własne (a musiał je prowadzić z podziwu godną pracowitością i systematycznością), jak i różnorakie oficjalne i półoficjalne dokumenty, materiały prasowe, relacje współuczestników wydarzeń. Wyszła z tego rzecz solidna i wiarygodna, ważne źródło, jeśli chodzi o dzieje powojennej polskiej polityki kulturalnej i polsko-radzieckich kontaktów artystycznych. Opisuje więc Wojtczak ze szczegółami, jak korzystając ze zmieniającej się po obu stronach granicy politycznej koniunktury, wraz ze swoimi współpracownikami krok po kroku restytuował mocno ograniczaną przez gospodarzy w okresie stanu wojennego obecność polskiej kultury w Rosji, jak projektował, negocjował i przygotowywał nowe przedsięwzięcia i imprezy, jak cierpliwie snuł nici kontaktów i współpracy pomiędzy polskimi i radzieckimi środowiskami twórczymi. Przed naszymi oczyma autor roztacza szeroką panoramę coraz to bogatszej, a przede wszystkim coraz to bardziej zróżnicowanej polskiej oferty artystycznej, trafiającej do radzieckiego widza i słuchacza. Stajemy się świadkami istnego festiwalu dramaturgii Mrożka w ZSRR, sukcesu „Czarnej maski” Pendereckiego w Moskwie i w Leningradzie, rezonansu, jaki wywołały tam prezentacje twórczości Hasiora i Dudy-Gracza, wrażenia, jakie uczyniły spektakle i prace plastyczne Szajny, zdjęcia anatemy władz z osoby i filmów Wajdy.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2006, 47/2006

Kategorie: Kultura