W Kalifornii można zamówić genetyczną kopię kota za jedyne 38 tysięcy dolarów Kalifornijska firma Genetics Savings & Clone (GSC) ma dla klientów niezwykłą ofertę. Osoba niepocieszona po stracie kota może znaleźć nową radość życia. Specjaliści z GSC szybko i sprawnie sklonują dla niej ulubieńca. Będzie to niemalże kocie zmartwychwstanie. „Nasze produkty rodzą się z miłości”, zapewnia dyrektor firmy, Lou Hawthorne. Oczywiście, biolodzy z GSC nie trudzą się za darmo. Pewna kobieta, znana jedynie jako Julie, zapłaciła w grudniu za sklonowanie swego kota Little Nicky 50 tys. dol. Zgodnie z obietnicą kociak będący dokładną kopią genetyczną spoczywającego na cmentarzu dla zwierzaków Małego Nicky’ego I, został dostarczony tuż przed Bożym Narodzeniem. „Pieniądze nie są ważne. Ten kot po prostu do mnie pasuje, tak jak Nicky, który odszedł w ubiegłym roku”, oświadczyła zadowolona Julie. Kolejnym powielonym kotem okazał się Gizmo. Syjamski kot Gizmo I w marcu 2003 r. w wieku 13 lat zakończył życie. Zgodnie z życzeniem klienta, Gizmo II był gotowy w lutym 2005 r. – dokładnie na Walentynki. Firma szybko udoskonala technologię i za narodziny skopiowanego Gizmo zapłacono już „tylko” 32 tys. dol. Właściciele zwierząt domowych, psów i kotów, mają nadzieję, że cena usług jeszcze spadnie. Zapobiegliwie składają więc w chłodniach GSC próbki tkanek swoich ulubieńców. Dotychczas uczyniło tak prawie tysiąc osób. Zapłaciły one po 895 dol. za jedną zmagazynowaną próbkę tkanki. Do tego dochodzi opłata roczna za przechowywanie w wysokości 100 dol. Mieszkający w Kalifornii dobrze zarabiający imigrant z Hongkongu, David Cheng, wysłał od razu do chłodni GSC dwie próbki tkanek kota o imieniu Shadow (Cień). Cheng wydał 6 tys. dolarów, aby ocalić cierpiącego na chorobę nowotworową zwierzaka – nadaremnie. „Shadow był dla mnie jak członek rodziny, jak syn czy brat. Wiem, że Shadow II nie będzie się zachowywał tak samo. Ale obecność nowego, bardzo podobnego kota pozwoli mi zachować pamięć, może nieco złagodzi żałobę”, wyznaje Cheng, inżynier komputerowy. Na razie czeka, aż cena za klonowanie spadnie poniżej 20 tys. dol. Wtedy złoży w GSC zamówienie na genetyczne zmartwychwstanie Cienia. Firma, mająca siedzibę w Sausalito, luksusowym przedmieściu San Francisco, pracuje obecnie nad stworzeniem następnych czterech zamówionych kocich klonów. Lou Hawthorne i jego współpracownicy zamierzają rozwinąć skrzydła. Nabyli nowe laboratorium w Waunakee w stanie Wisconsin. Do końca 2006 r. planują skopiować 50 kotów. Eksperci przypominają, że w USA jest co najmniej 58 mln właścicieli zwierząt domowych, którzy wydają u weterynarzy 19 mld dol. rocznie. Jeśli ceny klonowania staną się zbliżone do cen usług weterynaryjnych, otworzy się opłacalny rynek, uważa Max Rothschild, wybitny profesor zoologii z Iowa State University. Firma GSC nie jest na razie przedsięwzięciem dochodowym. Wydała 350 tys. dol. na sam tylko zakup organów rozrodczych kotek w klinikach sterylizacyjnych (z jajników pozyskiwane są komórki jajowe). Całe przedsięwzięcie jest możliwe dzięki finansowemu wsparciu milionera Johna Sperlinga. Temu bogaczowi niezwykle spodobała się suczka Missy, należąca do Lou Hawthorne’a. Sperling uznał, że tak wspaniały zwierzak powinien istnieć w dwóch egzemplarzach. Przekazał więc 3,7 mln dol. na Projekt Powielenia Missy (Missyplicity Project), początkowo realizowany na wydziale weterynaryjnym Texas A&M University. W ramach projektu w grudniu 2001 r. urodziło się pierwsze sklonowane zwierzę domowe, jednak nie pies, tylko kotka, nazwana CC (skrót od Copy Cat). Klonowanie psów z uwagi na ich bardziej skomplikowaną biologię rozrodu okazało się trudniejsze. Hawthorne i jego koledzy zapowiadają jednak, że pierwszy Copy Dog urodzi się do końca 2005 r. Pierwszym sklonowanym zwierzęciem była słynna owca Dolly, która przyszła na świat w Szkocji w 1996 r. Od tej pory specjaliści zajmujący się klonowaniem zwierząt poczynili postępy, których spodziewało się niewielu. Powielono genetycznie krowy (niekiedy dosłownie z komórek zamrożonego steku), świnie, myszy (nawet z komórek nowotworowych), króliki, jelenie, konie wyścigowe. Firma GSC nie klonuje jednak zwierząt w celach badawczych, nie zamierza też uzyskać lepszych ras. Genetyczni magicy
Tagi:
Marek Karolkiewicz









