Skrajności się przyciągają

Z BLOGOSFERY

Na przełomie sierpnia i września WikiLeaks ujawnił 690 stron prywatnych rozmów z facebookowego konta Przemysława Holochera, byłego szefa Obozu Narodowo-Radykalnego (ONR). Wynika z nich, jak donosi portal zw.lt, że ONR i Młodzież Wszechpolska próbują tworzyć w środowisku polskim na Litwie swoje przyczółki, organizują szkolenia dla młodych Polaków z Wilna i konkurują między sobą o rząd dusz wileńskich narodowców. (…)
Zainteresowanie ruchu narodowego Wilnem, Litwą i Polakami na Litwie jest całkowicie zrozumiałe. Jest to sposób na pozyskanie nowych członków, ale przede wszystkim na dodatkowe profity w walce o władzę w Polsce. (…) Polacy na Litwie nadal są kartą w wewnętrznej polskiej polityce, którą chętnie posługują się i Tusk, i Kaczyński, więc dlaczego nie mogliby nią grać narodowcy? Podobnie można zrozumieć młodych radykałów z Wilna. Wydaje się im, że uczestniczą w jakiejś fantastycznej zabawie, „konspiracji”, są nowymi akowcami i legionistami. Tylko brakuje im odwagi, która cechowała ich dziadów z AK i pradziadów z Legionów – są radykalni, dopóki są anonimowi, dlatego w przestrzeni internetowej wolą używać pseudonimów, a w błysku fleszy starannie zasłaniają swoje pyszczki łapkami. Są mocni jedynie w zwalczaniu Polaków, którzy się z nimi nie zgadzają, na litewskich nacjonalistów są za ciency. O ile w ogóle im na walce z nacjonalistami zależy.
Bo nawet jeśli ich chęci są dobre, w praktyce są pospolitymi szkodnikami i piątą kolumną litewskich nacjonalistów. Podtrzymują antypolskie nastroje i stereotypy, a przez to napędzają popularność litewskiej skrajnej prawicy. Ich hurrapatriotyczne teksty o „zawsze polskim Wilnie”, „Litwie – po prostu jednym z regionów polskich”, manipulowanie faktami historycznymi i narodowa megalomania mają bowiem tylko jeden namacalny efekt – wkładają w ręce litewskich nacjonalistów argumenty o rzekomym polskim imperializmie, rewanżyzmie i szowinizmie. I nie ma znaczenia, że osoby reprezentujące te poglądy, mimo posługiwania się przy każdej okazji zaimkiem „my” oraz roszczenia sobie prawa do wypowiadania się w imieniu całej społeczności, reprezentują tak naprawdę margines marginesu, bo te argumenty są i będą wykorzystywane przeciwko Polakom. Są i będą wykorzystywane zawsze w tych momentach, gdy kompromis polsko-litewski będzie się wydawał na wyciągnięcie ręki, zawsze wtedy, gdy będzie się pojawiała szansa na rozwiązanie polskich problemów lub na rzeczową dyskusję nad nimi. (…)
Nie jestem zwolennikiem teorii spiskowych, ale nie zdziwiłbym się, gdyby się okazało, że wileńscy narodowcy są częścią – być może nieświadomą – prowokacji wymierzonej w polską mniejszość na Litwie i zaplanowanej wspólnie przez litewskich i polskich nacjonalistów. Skrajności się przyciągają. (…) Ričardas Čekutis, lider litewskich naziskinów, szczyci się tym, że brał udział w warszawskim Marszu Niepodległości na zaproszenie polskich camarades. Z kolei polscy autonomiczni nacjonaliści brali udział w marszach litewskich nacjonalistów 11 marca. Któż może zapewnić, że ta współpraca nie ma szerszego wymiaru niż tylko uczestnictwo w przemarszach?

Fragment z blogu
Inna Wileńszczyzna jest możliwa

Wydanie: 2013, 40/2013

Kategorie: Blog

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy