SLD – dryfująca wydmuszka?

SLD – dryfująca wydmuszka?

Droga do odnowy lewicy jest skryta w takiej mgle, że mało co widać. A przede wszystkim trudno dostrzec zapowiadany wielki remont po ostatnich klęskach. W obecnym kształcie organizacyjnym i przy marazmie intelektualnym, jaki panuje w partiach lewicowych, pewne jest tylko jedno. Trzeba na długo zapomnieć i o rządzie dusz, i o jakimkolwiek faktycznym rządzeniu. Przy tak ospałym dreptaniu, jakie od kilku miesięcy prezentują te partie, lewicę czeka klęska w wyborach samorządowych. Chyba że nawet 10-procentowe poparcie zostanie ogłoszone jako sukces. Odmłodzenie kierownictwa SLD to jeden z niewielu kroków w dobrą stronę. Tylko co dalej? Jak długo jeszcze SLD będzie dryfował i kluczył między różnymi koncepcjami programowymi? Wygląda na to, że długo. Czy można bowiem skonstruować wyrazisty lewicowy program z ludźmi, którzy sprawowali władzę w partii i państwie w taki sposób, że SLD należy dziś do najbardziej nieakceptowanych i obciążonych partii w Polsce? I co? Grabarze mają się świetnie. Można więc bezkarnie zawieść nadzieję paru milionów ludzi, doprowadzić partię na skraj bankructwa i za nic nie odpowiadać. Można dalej z legitymacją w kieszeni, tyle że teraz na rachunek nowych liderów, doradzać, złośliwie komentować i pisywać w gazetach, które plugawiły lewicę i ich osobiście na setki sposobów. Takie standardy zachowań sprawiają, że ludzie ideowi

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 08/2006, 2006

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański