Słowa, diagnoza, prawda – rozmowa z Wojciechem Eichelbergerem

Słowa, diagnoza, prawda – rozmowa z Wojciechem Eichelbergerem

Najważniejszy jest moment, w którym pacjent po raz pierwszy słyszy swoją diagnozę. To, jak ją zinterpretuje, zaważy na przebiegu całego leczenia Spotkałam się ze stwierdzeniem, że najbardziej bezpośrednim i świadomym środkiem komunikowania się, który wywiera wpływ na innych, są słowa. – Ostatnio wraca do łask dotyk, empatyczny kontakt fizyczny. Zastosowany we właściwym momencie i we właściwy sposób wpływa na wydzielanie hormonów i neurohormonów sprzyjających zdrowieniu. Stwierdzili to ponad wszelką wątpliwość badacze efektu placebo. Ale słowa trafiają jeszcze głębiej i dlatego czasem mogą spowodować ogromną szkodę, ale też i nadzwyczajną korzyść. Słowa, pojęcia, myśli – to domena psyche, czyli duszy albo świadomości. Niestety, od czasów Kartezjusza nauki biologiczne i medycyna postanowiły zajmować się wyłącznie światem materialnym – do którego zaliczono także ludzkie ciało – a sprawy psyche, umysłu i ducha pozostawiły religii i filozofii. I tak jest do dziś. Współczesna medycyna, nie bacząc na jednoczący ciało i psyche dorobek psychiatrii, psychosomatyki, psychoterapii i neuronauki, nadal za wszelką cenę chce zajmować się wyłącznie materialnym, cielesnym wymiarem człowieka. Dlatego lekarze na ogół nie zdają sobie sprawy z uzdrawiającej lub raniącej mocy słów, przekonań, pragnień, emocji, wiary, nadziei, miłości i dotyku. Wszystkie oddziaływania pozachemiczne, niemolekularne kwalifikują do nieskończenie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2013, 22/2013

Kategorie: Wywiady