Śmierć norek

Śmierć norek

Dead mink are pictured at the farm of Henrik Nordgaard Hansen and Ann-Mona Kulsoe Larsen as they have to kill off their herd, which consists of 3000 mother mink and their cubs on their farm near Naestved, Denmark, on November 6, 2020. - Denmark announced special restrictions for more than 280,000 people in the country's northwest after a mutated version of the new coronavirus linked to mink farms was found in humans. (Photo by Mads Claus Rasmussen / Ritzau Scanpix / AFP) / Denmark OUT

W ostatnich dniach na czołówki duńskich gazet trafiły zdjęcia z Jutlandii Północnej – do wielkiego rowu ludzie ubrani w specjalne kombinezony wrzucają setki tysięcy martwych norek. Stacja telewizyjna TV2 Nord zaszokowała widzów materiałem „Żywa norka trafiła do kremacji”, pokazując, jak na farmie w Tornby niedokładnie uśmiercano zwierzęta gazem. Jedna z norek przeżyła i miała zostać wrzucona do paleniska. Tak realizowano podjętą na początku listopada decyzję premier Mette Frederiksen o całkowitej likwidacji 12 mln tych zwierząt. Zakażone SARS-CoV-2 hodowle zaczęto likwidować jeszcze w październiku. Duński minister zdrowia Magnus Heunicke powiedział bowiem, że około połowy z 783 przypadków zakażenia ludzi koronawirusem w północnej części kraju ma związek z fermami norek. Co gorsza, naukowcy z kopenhaskiego Statens Serum Institut u ośmiu osób zatrudnionych w branży futrzarskiej odkryli nową mutację SARS-CoV-2. Nazwali ją Cluster 5 i uznali, że może zagrozić trwającym pracom nad szczepionkami. Wyjaśnił to dr Kåre Mølbak ze wspomnianego instytutu: „Mutacja ta nie jest zwalczana przez ludzkie przeciwciała w takim samym stopniu jak zwykły wirus”. Co oznacza, że Cluster 5 byłby odporny na obecnie opracowywane szczepionki. Rząd Danii, nie chcąc, by kraj stał się „drugim Wuhan”, wprowadził całkowitą blokadę siedmiu gmin w Jutlandii Północnej, wstrzymał działalność transportu publicznego na tym obszarze i skierował do pomocy wojsko. Przy czym, jak szybko się okazało, część decyzji podjęto bez podstawy prawnej. Duńczyków przeprosił za to minister ds. żywności, rybołówstwa, równouprawnienia i współpracy nordyckiej Mogens Jensen. O wykryciu nowej mutacji SARS-CoV-2 poinformowano instytucje międzynarodowe ze Światową Organizacją Zdrowia na czele. Przypadek ten uświadomił wszystkim, że koronawirus może być znacznie groźniejszy, niż się wydawało. Przy czym Dania nie jest pierwszym krajem, w którym SARS-CoV-2 zmutował na fermach norek.   Zaczęło się w Holandii   Pierwsze informacje o norkach zakażonych koronawirusem pojawiły się w Holandii w kwietniu br. Do połowy października SARS-CoV-2 spustoszył 44 fermy w Brabancji Północnej i 23 w Limburgii, a w Geldrii dwie. Władze szacują dziś, że połowa hodowli norek w tym kraju została zniszczona. Przyjęto zasadę, że jeśli na fermie pojawi się koronawirus, wszystkie zwierzęta zostaną zabite. W ten sposób od kwietnia uśmierconych zostało kilka milionów norek. Ustalono, że źródłem zakażenia na fermach były osoby, które chorowały na COVID-19. A ponieważ norki hodowane są w klatkach, koronawirus błyskawicznie ogarniał całą populację. W dwóch przypadkach odkryto, że ludzie zarazili się od zwierząt. Na szczęście nie były to wirusy, które uległy mutacji. Sytuacja hodowców norek w Holandii nie była łatwa jeszcze przed wybuchem pandemii. W tym kraju od lat domagano się likwidacji ferm zwierząt futerkowych, choć jeszcze pod koniec XX w. działało tam prawie 600 gospodarstw, najczęściej niewielkich. W latach świetności futro z jednej norki kosztowało 70 euro. Trzy razy więcej niż w roku ubiegłym. Kilka lat temu rząd w Hadze zdecydował, że branża futrzarska zostanie wygaszona. Pandemia przyśpieszyła ten proces. W sierpniu br. rząd premiera Marka Ruttego ogłosił likwidację wszystkich ferm do końca marca 2021 r. W październiku koronawirus pojawił się w USA na fermach norek w stanach Utah, Michigan i Wisconsin. Amerykanie zareagowali jak Holendrzy – zaczęli likwidować zarażone populacje. Jednak nie poświęcili temu wiele uwagi. Zajęci byli pandemią, w wyniku której zmarło ponad 230 tys. osób, i kampanią wyborczą. Nie było też federalnych przepisów ani wymagań dotyczących metod zwalczania zakażeń koronawirusem wśród zwierząt. Obowiązek ten spadł na władze stanowe. W Europie było inaczej. W lipcu na jednej z ferm w hiszpańskiej Aragonii zagazowano, a następnie zutylizowano 100 tys. norek. W kraju ciężko doświadczonym pierwszą falą pandemii nowe źródło zakażeń wzbudziło niepokój. Urzędnicy ostrzegli, że fermy norek mogą stać się „rezerwuarem koronawirusów, inkubując patogeny przenoszone na ludzi”. Dlatego kolejne ogniska starano się zdusić w zarodku. Norki zakażone SARS-CoV-2 wykryto poza tym we Włoszech oraz w Szwecji. I tak jak w Danii i Holandii podjęto decyzję o ich utylizacji. Polski rząd nie widział jednak tego problemu.   Polska norka z ojcem dyrektorem w tle   Zwierzęta futerkowe to nad Wisłą

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2020, 47/2020

Kategorie: Świat