Spodobała mu się rola Pigmaliona

Spodobała mu się rola Pigmaliona

Polish director Andrzej Zulawski and his then wife French actress Sophie Marceau (L) attend on December 14, 1985 the Italian film Festival in Nice, southern France. - Andrzej Zulawski, 75, died of cancer on February 17, 2016 according to the Polish directors association. (Photo by Ralph Gatti / AFP)

Andrzej Żuławski i kobiety Miłość – Wytwórnia łódzka to był wtedy prawdziwy Hollywood, „Hollyłódź”, jak żartowaliśmy – opowiada Joanna Kasperska. – Kręciło się mnóstwo reżyserów, mogłam zrobić znacznie większą karierę. Co stanęło na przeszkodzie? Moja niedojrzałość. Byłam podszyta obawami. Tata straszył mnie zepsutym światem filmowców, więc się przed nim zamykałam. A do tego narodziło się uczucie – do reżysera. Był moim pierwszym mężczyzną. Na to też nie byłam gotowa. Tym bardziej że między nami była spora różnica wieku – osiem lat. Powinnam jeszcze chodzić z kolegą za rękę do kina. Koleżanki ze szkoły teatralnej obserwują romans, widzą, jak Andrzej podjeżdża po Joannę po zajęciach. Przyjaciółka Kasperskiej, Małgosia Załuska, świetnie zna rodzinę Żuławskich. Załamuje ręce: „Joasiu? W co ty wpadłaś? To strasznie trudni mężczyźni, ci Żuławscy”. Andrzej jest czarujący, a Joanna nie ma pojęcia, że w domu czeka na niego piękna żona. – Dowiedziałam się, gdy już byłam zakochana – mówi. – Ale Andrzej wszędzie mnie zabierał: na przyjęcie do Wajdy, na obiady do restauracji, woził samochodem, pokazywał się ze mną oficjalnie. Zresztą, to nie było takie hop-siup i jestem z nim. O nie! On bardzo parł do związku, traktował mnie doroślej, niżby wskazywał na to mój wiek. A ja potrzebowałam nie kochanka, tylko kogoś, kto by mnie w pełni zaakceptował, pomógł… Andrzej niechcący ranił. Byłam szczupła, delikatna i bardziej skomplikowana, niż myślał. Kiedy przytyłam, zaczął mi dokuczać, nie wiedząc, przez co wcześniej przeszłam. Chciał mnie uformować, stworzyć mi jakiś zewnętrzny wizerunek, a we mnie, w środku, były różne niezgody. Też miał niefart: pokochał dziewczynę niestabilną emocjonalnie. Bo to, że był we mnie zakochany, nie ulega kwestii. Bardzo zakochany. Myślał pewnie, że będziemy parą z hollywoodzkiego obrazka. Ona też chce hollywoodzkiego obrazka, tyle że ich obrazki są różne. Jeśli dziś kogoś obwinia, to siebie. Uważa, że sama siebie niszczyła – karała za coś, wałkowała jakiś temat. On nie był na to przygotowany. – Chciał być Pigmalionem, stwarzać kobiety według swojej wyobraźni. Być reżyserem nie tylko w kinie. Ze mną to się nie udało – mówi. Andrzej odwiedza Joannę w domu jej rodziców. Starszy, pewny siebie, elokwentny. Matka, znając delikatną psychikę córki, jest pełna obaw. On uważa dom dziewczyny za mieszczański. Kasperska: – Tymczasem ani nasze mieszkanie nie było mieszczańskie, ani moja matka nie była mieszczką, co Andrzej wyśmiewa w „Litym borze”. Mieszkaliśmy w Alejach Ujazdowskich, mieliśmy meble w stylu dyrektoriatu. Rodzina była tradycyjna. Tata, przedwojenny ziemianin, jeździł konno. Przodkami też mogłabym się chwalić. Rodzice znaleźli się w Warszawie tylko dlatego, że wskutek reformy rolnej stracili majątki. On chciał, żebym z nim zamieszkała. Rozwodu jeszcze nie miał, o ślubie też nie było mowy, a ja mam się wyprowadzić z domu?! Słowo małżeństwo może nie padło od razu, ale chciał, żebyśmy byli razem, mieli dziecko. Szczęśliwie nic takiego się nie zdarzyło. Do macierzyństwa trzeba dojrzeć, poukładać się z samą sobą, a ja byłam na to za młoda. Wynajął dla nas mieszkanie, ale nie czułam się na siłach zamieszkać z mężczyzną. Uciekłam. Paradoksalnie niedługo potem się usamodzielniłam. (…) Skarpetkowa narzeczona „Przyleciałem do Nicei późnym popołudniem. Była już po dniu zdjęciowym. Pamiętam, jak schodziła po schodach: nastolatka z dużym cycem, bo nieco już wyrosła. Przez chwilę ogarnęła mnie wątpliwość, czy będzie dobra dla „Idioty”, ale pomyślałem, że skoro słowo się rzekło, kobyłka u płotu… Jak zaczęliśmy gadać, to skończyliśmy nad ranem. Okazało się, że Zośka to świetna, kompletnie niewykształcona, ale z gigantycznym potencjałem i apetytem na poznawanie świata, dorosła nastolata”. Nastolata na początek musi się zmierzyć z jego krytyką. We włoskiej restauracji, tuż obok teatru Andrzej mówi, że grała źle, a wkrótce potem wręcza jej scenariusz „Narwanej miłości”. Ku ogólnemu zdziwieniu Sophie zgadza się zagrać kobietę lekkich obyczajów. „Skandal był oczywiście wielki – opowiadał Żuławski. – Bo jak to? Sophie Marceau zdjęła swoje białe skarpeteczki, już nie udaje mieszczki, tylko gra 18-letniego kurwiszona z Dostojewskiego, z polskim reżyserem? Na litość boską! Jak ona mogła? Ale Zośka zachowywała się bardzo dzielnie. Ta mała Zośka wiedziała, że albo wpadnie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 07/2020, 2020

Kategorie: Kultura