Spóźniony triumf Scorsese

Spóźniony triumf Scorsese

W tym roku wśród nagrodzonych Oscarami było znacznie mniej filmów odnoszących się do problemów współczesnej Ameryki Tegoroczna ceremonia wręczenia nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej nie obfitowała w wielkie niespodzianki. Zwyciężyli kandydaci solidni i poprawni. Poza Oscarem dla filmu „Niewygodna prawda” (który przedstawia wykłady niedoszłego prezydenta, Ala Gore’a, na temat globalnego ocieplenia) zabrakło akcentów politycznych. W zeszłym roku pojedynek toczył się między filmami, których twórcy określali je jako społecznie zaangażowane; „Tajemnica Brokeback Mountain” poruszała problem amerykańskiej homofobii, „Miasto gniewu” – napięć społecznych (a zwłaszcza rasowych) we współczesnym Los Angeles, „Capote” – problem kary śmierci, genialna (a w Polsce wydana jedynie na DVD) „Podróż do Nowej Ziemi” Terence’a Malicka mierzyła się z „założycielską przemocą” leżącą u podstaw białego osadnictwa w Nowym Świecie. W tym roku wśród nagrodzonych filmów było znacznie mniej tych odnoszących się do problemów współczesnej Ameryki. Wyjątkiem jest nagrodzona za scenariusz oryginalny „Mała Miss”. Film ten – triumfator tegorocznych Independent Spirit Award – to doskonała satyra na amerykański kult sukcesu i napędzany przez niego wyścig szczurów. Bohaterowie filmu to rodzina uroczych nieudaczników, którzy właśnie dopiero dzięki życiowym klęskom znajdują prawdziwą radość i uczą się nawzajem cenić. Zabrakło wśród nominowanych w tym roku filmów naprawdę wybitnych, kontrowersyjnych, zdolnych pobudzić publiczność do dyskusji. Więcej politycznych tematów można było znaleźć w grupie filmów zagranicznych. Wizjonerski, oniryczny „Labirynt fauna” (nagrodzony za zdjęcia i scenografię) tworzy fascynujący, metaforyczny obraz wojny w Hiszpanii. „Woda” Deepy Mehty (Hinduski mieszkającej na stałe w Kanadzie) to z kolei przykład feministycznego kina indyjskiego (dalekiego od tego, do czego przyzwyczaiło nas Bollywood). Film ukazuje problem wdów we współczesnym indyjskim społeczeństwie, które choć niepalone już na stosach po śmierci mężów, ciągle padają ofiarą społecznego wykluczenia. W tej kategorii wygrał jednak niemiecki film „Życie na podsłuchu”, podejmujący problem charakterystyczny dla wszystkich krajów byłego bloku wschodniego – rozliczeń z przeszłością, lustracji, roli tajnych służb w życiu politycznym i społecznym. Film Donnersmarcka był także triumfatorem tegorocznych Europejskich Nagród Filmowych i odniósł wielki sukces frekwencyjny w Europie. Jest rzeczywiście profesjonalnie zrobiony, sprawny narracyjnie, miejscami ciekawy. Ale o wiele ciekawszymi propozycjami wydają się wspomniane „Labirynt fauna” i „Woda”. Tak jak ubiegłoroczny wybór Akademii w tej kategorii („Tsotsi” Gavina Hooda) film jest dość konwencjonalny, ale pasuje do gustów amerykańskiej publiczności i porusza ważny polityczny problem. Nagrody aktorskie wydają się raczej trafnym wyborem. Foresta Whitakera zalicza się do grona najciekawszych aktorów amerykańskich tego pokolenia, choć rola Idiego Amina w dość słabym „Ostatnim królu Szkocji” nie należy do jego największych osiągnięć, ale z drugiej strony wśród tegorocznych kandydatów nie było żadnej szczególnej aktorskiej kreacji. I chociaż jego naprawdę wybitne kreacje (w „Ghost Dogu” Jarmusha) przeszły niezauważone przez Akademię, to dobrze, że w końcu został uhonorowany. W pojedynku o nagrodę za najlepszą pierwszoplanową rolę kobiecą naprawdę liczyły się tylko Helen Mirren („Królowa”) i Penelope Cruz („Volver”). Wygrała ta pierwsza, Akademia doceniła jej bardzo brytyjski sposób gry. Obie główne nagrody aktorskie potwierdzają, że Akademia lubi nagradzać aktorów wcielających się w historyczne (czy żyjące) postacie. W ostatnich latach mieliśmy statuetki dla aktorów wcielających się w Trumana Capote’a (Philip Seymour Hoffman), Raya Charlesa (J. Foxx) czy partnerki Johnny’ego Casha, June Carter (Reese Witherspoon). Tegoroczne nagrody potwierdzają ten trend. Chyba nie do końca oczekiwanym triumfatorem tegorocznej oscarowej nocy okazał się Martin Scorsese i jego „Infiltracja” (cztery Oscary: dla najlepszego filmu, za reżyserię, scenariusz adaptowany i montaż ). Scorsese jest bez wątpienia jednym z najważniejszych żyjących – nie tylko amerykańskich – autorów filmowych, do tej pory konsekwentnie niedocenianym przez Akademię. Takie jego filmy jak „Taksówkarz”, „Wściekły byk”, „Ostatnie kuszenie Chrystusa” czy „Chłopcy z ferajny” to już klasyka, bez której trudno sobie wyobrazić historię powojennej kinematografii. Scorsese debiutował w najlepszym dla amerykańskiego kina okresie, gdy ton nadawali mu młodzi twórcy wychowani

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 10/2007, 2007

Kategorie: Kultura