Nikt nie wie, ile ostatecznie przyjdzie wydać na jedną z aren piłkarskich Euro 2012. Nikt też nie stawia takich pytań Nie ma już żadnych kłopotów z budową stadionu – oświadczył 7 lutego 2010 r. w trakcie konferencji prasowej prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz. Słowa te padły godzinę po ceremonii losowania grup eliminacji Euro 2012, która odbyła się w Sali Kongresowej w Warszawie. Wyborny nastrój prezydenta Dutkiewicza kontrastował z jego wypowiedziami z 30 grudnia 2009 r., gdy w trakcie innej, mniej uroczystej konferencji prasowej przekonywał dziennikarzy: – Gdybyśmy budowali stadion w tym tempie, co obecnie, powstałby on za osiem lat. Wrocław dzień przed sylwestrową zabawą zerwał umowę ze spółką Mostostal Warszawa na budowę stadionu na Maślicach. Na tym obiekcie rozgrywane będą mecze Euro 2012. Powód zerwania umowy? Opóźnienia w harmonogramie prac szacowane na około trzech-czterech miesięcy. Władze miasta uznały, że dalsza zwłoka może się skończyć niedotrzymaniem terminu. Dotychczas było to najdramatyczniejsze wydarzenie w przygotowaniach Polski do mistrzostw kontynentu w piłce nożnej. Maślicki stadion miał przyjąć w trakcie Euro 2012 jednorazowo 42 tys. kibiców. Wart 725 mln zł – jak pisała prasa – obiekt budowało grecko-polskie konsorcjum, którego liderami były firmy Mostostal Warszawa i J&P Avax. Pikanterii sprawie dodawał fakt, że wcześniej nikt nie sygnalizował opóźnień w realizacji projektu. Przeciwnie – Wrocław był przedstawiany jako lider przygotowań do Euro. Na tle innych, zwłaszcza ukraińskich miast gród nad Odrą i czterema jej dopływami imponująco lśnił. Nikt nie podejrzewał, że kryła się za tym propaganda sukcesu prezydenta Dutkiewicza. Nic dziwnego, że w pierwszych dniach stycznia 2010 r. mocno zaniepokojony wojewoda dolnośląski Rafał Jurkowlaniec zwołał posiedzenie regionalnego komitetu zajmującego się organizacją Euro 2012 i zażądał od władz miasta wyjaśnień. Pytał, dlaczego ukrywano przed władzami kilkumiesięczne opóźnienia. – Na posiedzeniu w listopadzie twierdzili państwo, że budowa idzie dobrze. Tymczasem wiedzieliście najwyraźniej, że wcale tak nie jest. Skąd więc to mijanie się z prawdą? – cytowały media wypowiedź zdenerwowanego Jurkowlańca. W imieniu prezydenta Dutkiewicza odpowiedzi udzielił wiceprezydent Wrocławia Maciej Bluj: – Nie chcieliśmy utrudniać pracy wykonawcy i stawiać go w trudnej sytuacji, informując opinię publiczną o opóźnieniach. Zapewniał, że wszystko jest już na dobrej drodze. Miasto prowadzi rozmowy z nowym wykonawcą – niemiecką firmą Max Bögl. Zakończą się one najpóźniej do końca stycznia. Po tym terminie będzie można od razu rozpocząć prace. 16 stycznia 2010 r. miejska spółka Wrocław 2012 powołana przez władze miasta do sprawnej realizacji inwestycji, jaką jest maślicki stadion, podpisała z niemiecką firmą umowę na „Kontynuowanie budowy nowego stadionu we Wrocławiu z wykonaniem projektów wykonawczych”. Koszt – 655 mln zł brutto. Termin oddania stadionu do użytku – 30 czerwca 2011 r. Rzecz załatwiono błyskawicznie. Rozmowy z udziałem konsorcjum firm w składzie: Max Bögl GmbH & Co. KG, Max Bögl Polska i Budimex SA rozpoczęły się 15 stycznia br. Następnego dnia z rozmów wycofał się Budimex SA i przy stole zostały dwie firmy: Max Bögl GmbH & Co. KG i Max Bögl Polska. Pod koniec dnia umowa została zawarta. Obiecanki cacanki 9 lutego 2010 r. pytany o to, kiedy Niemcy zaczną właściwe prace na budowie, pełnomocnik prezydenta Wrocławia ds. Euro 2012 Michał Janicki powiedział dziennikarzom: – Spółka przedstawiła harmonogram, z którego wynika, że stanie się to na początku marca. Będziemy pilnie obserwować, czy plan prac jest dotrzymywany. Jeśli prawdą było to, co Rafał Dutkiewicz mówił pod koniec grudnia 2009 r., że opóźnienia w realizacji inwestycji sięgają trzech-czterech miesięcy, dziś należałoby dodać kolejne dwa! Czyli opóźnienie w budowie stadionu wynosiłoby pół roku. A to nie koniec. Nie daj Boże nad Dolny Śląsk przyjdzie nagłe ocieplenie i w kilka dni stopnieją śniegi w Sudetach. Wiemy, jak niszczące bywają powodzie w tym regionie. W takich okolicznościach ile miesięcy opóźnienia w budowie stadionu na Maślicach winniśmy doliczyć? Kolejne dwa? A może trzy? To oczywiście skrajny scenariusz, który, mam nadzieję, nigdy się nie zdarzy. Niemniej jednak
Tagi:
Marek Czarkowski









