Stanąć na własnych nogach

Stanąć na własnych nogach

W bydgoskiej klinice z powodzeniem leczone są nawet bardzo ciężkie urazy Takie dramaty są na porządku dziennym – w jednej sekundzie pełne zdrowie zmienia się w inwalidztwo. Szpital, długotrwałe leczenie, żmudna rehabilitacja i walka o przywrócenie tych funkcji życiowych, które jeszcze można przywrócić. Na Oddział Kliniczny Paraplegii Pourazowej w 10. Wojskowym Szpitalu Klinicznym w Bydgoszczy trafiają pacjenci po urazach kręgosłupa, rdzenia kręgowego, czaszki i mózgu. Większość to ofiary wypadków komunikacyjnych, upadków z dużej wysokości lub skoków do płytkiej wody. Gdy inni postawili krzyżyk – Zajmujemy się szczególnie trudnymi przypadkami chorobowymi. Leczymy z dobrymi efektami pacjentów będących nawet w śpiączce mózgowej, po urazach pnia mózgu. Czasem kręci nam się łezka w oku, gdy widzimy poprawę u człowieka, na którym położono już krzyżyk – a my potrafimy go postawić na nogi i umożliwić mu komunikację z otoczeniem – mówi ordynator oddziału, ppłk dr Stanisław Sosnowski. Nad przywracaniem pacjentom funkcji życiowych czuwa zespół sześciu lekarzy, psycholog, logopeda, 12 rehabilitantów, masażysta i 18 pielęgniarek. Pomaga im grupa przeszkolonych wolontariuszy z bydgoskiego zespołu szkół medycznych oraz z VII liceum ogólnokształcącego. – Wszczepiamy protezy ścięgien, przeszczepiamy ścięgna, wykonujemy operacje likwidujące przykurcze kończyn. Kleimy również złamane kręgi. Najnowszym zabiegiem, stosowanym u pacjentów z mózgowym porażeniem dziecięcym, stwardnieniem rozsianym i po urazach rdzenia kręgowego, jest wszczepianie tzw. pomp baklofenowych. Pompa baklofenowa steruje podawaniem leku bezpośrednio do kanału kręgowego. Ostatnio przeprowadziliśmy taki zabieg, transmitowany na żywo przez Internet do wszystkich zainteresowanych tą metodą leczniczą – informuje dr Sosnowski. Tylko złota godzina Jak mówi ordynator, skutki wielu wypadków byłyby mniej groźne, gdyby ofiarom prawidłowo udzielono pierwszej pomocy. Unieruchomienie kręgosłupa szyjnego przed wyciąganiem z pojazdu, ostrożne przenoszenie bez zbędnych manipulacji, zabezpieczenie złamanych kończyn i kręgosłupa na czas transportu – to wszystko ogromnie zmniejsza ryzyko powikłań pourazowych. Osoby po urazach kręgosłupa i rdzenia kręgowego powinny znaleźć się w szpitalu jak najszybciej. Już w czasie transportu należy podać środki farmakologiczne zmniejszające skutki urazu. Ważne, by leczenie – zachowawcze lub operacyjne – zostało rozpoczęte w czasie godziny od momentu urazu. To tzw. złota godzina. Udowodniono, że dzięki przestrzeganiu tego reżimu czasowego można znacząco zmniejszyć liczbę powikłań po urazach rdzenia kręgowego. Na Oddziale Paraplegii Pourazowej pacjenci przechodzą żmudny okres rehabilitacji. Pracę lekarzy wspiera technika, np. najnowocześniejsze modele artromotów – urządzeń kierujących obciążeniem mięśni pacjenta – czy sprzęt komputerowy do porozumiewania się z chorymi. Dobra rehabilitacja wymaga czasu. Nie można pacjenta z porażeniem wszystkich czterech kończyn wyleczyć w sześć tygodni, czego coraz częściej próbuje się w wielu szpitalach. Pomysł wysyłania chorych po tych sześciu tygodniach do zakładów opiekuńczo-leczniczych, gdzie zabiegi terapeutyczne nie są już prowadzone z takim nasileniem, jest i szkodliwy, i kosztowny. Wystarczy sześć metrów Oddział od lat specjalizuje się w pomocy ludziom uprawiającym sporty ekstremalne niosące ryzyko dla zdrowia, takie jak motolatanie czy skoki spadochronowe. Ale ekstremalne może się też okazać… zbieranie czereśni. – W tym sezonie mieliśmy aż trzech „czereśniaków”, którzy spadli z wysokości ok. 6 m z drzewa przy okazji zbierania owoców. Pacjenci nie obrażają się za takie określenie, bo wiedzą, że robimy wszystko, by im pomóc. Te trzy upadki skończyły się porażeniami kończyn – mówi ordynator. Jednym z pacjentów Oddziału Paraplegii Pourazowej jest 25-letni Dominik Andrzejczak. W wypadku na paralotni doznał urazu kręgosłupa. – Chodzę już lepiej i wciąż liczę na powrót do pełnej sprawności. Potrzebuję jednak specjalnego rodzaju protezy – tzw. ortezy, wspomagającej czynności mięśni i stawów. Niestety, to koszt rzędu 15 tys zł. Gdyby jednak zakup został sfinansowany przez Narodowy Fundusz Zdrowia, mógłbym normalnie pracować i nie pobierałbym renty inwalidzkiej. W sumie więc wypadłoby to taniej. Rachunek ekonomiczny jest chyba prosty – uważa pacjent. Liczymy każdą złotówkę Funkcjonowanie oddziału wspiera Stowarzyszenie „Błękitna Pantera”. Zebrane środki przeznacza się na pomoc w zakupach sprzętu rehabilitacyjnego i potrzebnego do operacji. – Dzięki pomocy finansowej z PFRON, wydaliśmy poradnik dla

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2003, 46/2003

Kategorie: Obserwacje