Strefa bezprawia

Strefa bezprawia

Gruzińska dolina Pankisi stała się gniazdem kryminalistów i bojowników Al Kaidy Gruzińska dolina Pankisi stała się gniazdem kryminalistów, czeczeńskich rebeliantów i (podobno) bojowników Al Kaidy. Waszyngton pomoże Tbilisi w rozwiązaniu tego problemu. Stany Zjednoczone po raz pierwszy w swej historii angażują się militarnie na południowym Kaukazie. USA do końca marca przyślą do Gruzji 150-200 żołnierzy i instruktorów z elitarnych oddziałów Zielonych Beretów. Mają oni szkolić cztery bataliony (ok. 1,5 tys. żołnierzy) 11. Brygady armii gruzińskiej. USA przekażą też Tbilisi sprzęt wojenny i broń lekką, aby Gruzini sami mogli zaprowadzić porządek w tej „strefie bezprawia”, jak wyraził się rzecznik Białego Domu, Ari Fleischer. Waszyngtońscy stratedzy nie wykluczają bowiem, że wśród gęstych lasów pokrywających stoki Pankisi kryją się zbiegli z Afganistanu terroryści Al Kaidy, a może nawet sam Osama bin Laden. Operacja kosztować będzie Waszyngton 64 mln dol., trzy razy więcej, niż wynosi roczny budżet 17-tysięcznych sił zbrojnych Gruzji. W czasach Związku Radzieckiego ta kaukaska republika była urlopowym rajem dla sowieckich dygnitarzy i „ludzi pracy”. Obecnie jednak, jak pisze agencja Associated Press, życie w Gruzji przypomina piekło. 10 lat niepodległości nie przyniosło Gruzinom dobrobytu, wręcz przeciwnie. Kraj spustoszyła wojna domowa, z której zwycięsko wyszedł Eduard Szewardnadze, były minister spraw zagranicznych ZSRR, który wcześniej wspólnie z Michaiłem Gorbaczowem doprowadził do zakończenia zimnej wojny. Konkurent Szewardnadze, Zwiad Gamsachurdia, zginął w tajemniczych okolicznościach w 1994 r. Ale Tbilisi kontroluje (i to niekiedy tylko formalnie) zaledwie dwie trzecie terytorium państwa. Gruzini w kompromitujący sposób przegrali wojnę z muzułmańskimi separatystami z Abchazji. Od 1993 r. ta czarnomorska prowincja praktycznie pozostaje niepodległa, podobnie jak inny region – Południowa Osetia. Obie krainy zachowują niezależność dzięki protekcji Moskwy. Siedem tysięcy żołnierzy rosyjskich stacjonuje w Gruzji w charakterze „oddziałów pokojowych”. Także prowincja Adżaria na granicy z Turcją nie uznaje władzy centralnej. 74-letni prezydent Szewardnadze jest bezradny. Gruzji brakuje środków do odbudowy zrujnowanej gospodarki, w kraju w zastraszający sposób szerzy się przestępczość, a korupcja jest powszechna nawet wśród polityków należących do elity władzy. Armia gruzińska przypomina zaś gromadę beztroskich urlopowiczów, gotowych najwyżej do polowania na przepiórki (Gruzini mają zresztą na Kaukazie opinię raczej szczwanych flegmatyków, niż twardych żołnierzy). Amerykańscy instruktorzy stwierdzili ze zgrozą, że gruzińscy wojacy na komendę „Padnij!” najpierw ostrożnie klękają, a potem powoli kładą się na ziemi, żeby się nie zabrudzić. W każdym razie siłom zbrojnym brakuje wszystkiego – od karabinów po noktowizory i paliwo. Dlatego Gruzini z wdzięcznością przyjmują pomoc – mundury i sprzęt radiowy z Turcji, ciężarówki Mercedesa z Niemiec i helikoptery z USA (osiem przestarzałych śmigłowców typu Huey Waszyngton przekazał Tbilisi latem ubiegłego roku). Na razie dozbrajanie nie przyniosło wielkich efektów i armia gruzińska nie może skutecznie działać poza rogatkami Tbilisi. Jedną ze stref Gruzji, w której władza państwowa nie istnieje, jest dolina Pankisi (3 km szerokości i 30 km długości) w północno-wschodniej części kraju oddalona od granicy z Czeczenią niecałe 70 km. W Pankisi mieszka 7 tys. Czeczenów z ludu Kistów oraz prawdopodobnie drugie tyle uchodźców z Czeczenii, którzy zbiegli do Gruzji przed toczącą się w ojczyźnie wojną. Szczególnie wielka fala uciekinierów dotarła do Pankisi po rosyjskiej ofensywie zimowej w końcu 1999 r. Wśród uchodźców są nie tylko kobiety i dzieci, ale także uzbrojeni bojownicy czeczeńscy i zwykli kryminaliści. Czeczeni, którzy osiedlili się w Pankisi, wprowadzali swe obyczaje, tj. kradli sąsiadom bydło. Z pastwisk znikały bez śladu krowy i barany. Wkrótce zaczęli znikać ludzie – porywanie dla okupu to ulubione zajęcie czeczeńskich bandytów. W maju 2001 r. uprowadzony został Levan Kaładze, brat grającego w Mediolanie zawodowego piłkarza, a w sześć miesięcy później prawosławny mnich Basilij Machitadze. Za jego uwolnienie zażądano miliona dolarów okupu. Watażkowie z Panikisi porwali też dwóch hiszpańskich biznesmenów, Jose Antonia Tremina i Francisca Rodrigueza. Wreszcie w lutym br. „nieznani sprawcy” uprowadzili czterech uzbrojonych policjantów gruzińskich. Niekiedy siły bezpieczeństwa podejmują obławy i uwalniają

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 12/2002, 2002

Kategorie: Świat