Światowy Zjazd Suwałczan

Światowy Zjazd Suwałczan

Stanisław Tym wymyślił spotkanie rodaków urodzonych nad Wigrami. Na przynętę – kartacze, sękacze i chłodnik litewski Przyjechali tu z całej Polski, skrzyknięci przez rodziny, namówieni przez przyjaciół, wezwani przez znajomych. Krążą teraz po mieście z charakterystycznym niebiesko-zielonym znaczkiem Światowego (co jest określeniem trochę na wyrost, chyba nie ma ani jednego polonusa) Zjazdu Suwałczan w klapie. Wyraźnie podnieceni. W większości starsi, schorowani, na rentach, emeryturach przedstawiają sobie nawzajem swoich synów, córki, wnuków. Wielu mężczyzn ubranych ze staromodną trochę elegancją, w jasnych garniturach, płóciennych kapeluszach. Obserwują siebie nawzajem, długo, uważnie, by w końcu w gestach, grymasie ust, spojrzeniu odnaleźć tamtą dziewczynę sprzed lat czy chłopaka, w którym kochało się tak bardzo. W barze przy ulicy Kościuszki zamawiają suwalskie kartacze, chłodnik litewski ze świeżymi ziemniakami lub kawałek sękacza z kawą i snują wspomnienia. – Mój dziadek był w ochronie cara, tego ostatniego, co świętym został – mówi ktoś. – A mój służył tu w miejscowym garnizonie – dodaje gość zza stolika obok. – My z Tadkiem tośmy się nieraz do Wilna na dziewczyny wypuszczali, och, jakie tam panny były, palce lizać, pamiętasz Tadzik? – dwaj mężczyźni ochoczo poklepują się po artretycznych kolanach. – Jaka

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2001, 29/2001

Kategorie: Reportaż
Tagi: Helena Leman